W środowy wieczór Asseco Resovia Rzeszów przegrała w meczu wyjazdowym z PGE Projektem Warszawa. Pomimo osłabienia goście zdołali wyszarpać jeden punkt faworytom. – Trzeba się cieszyć, że z meczu z drużyną z topu wywozimy punkt, tylko i aż punkt – przyznał Łukasz Kozub.
niewykorzystana szansa
Asseco Resovia Rzeszów nie ma ostatnio najlepszego czasu. Podopieczni Tuomasa Sammelvuo aktualnie zajmują 10. miejsce z dorobkiem zaledwie 8 punktów oraz bilansem dwóch wygranych i aż czterech porażek. Zawodników nie opuszczają problemy zdrowotne, a kolejne porażki nie wypływają dobrze na morale drużyny. Choć w środowym hicie w końcówce rzeszowianom zabrakło sił, to pojawił się błysk nadziei na lepsze jutro.
– Zaczęliśmy bardzo źle i jakby udało nam się wrócić w tym secie, ale zabrakło. Potem też bardzo dużo energii włożyliśmy w to żeby się nakręcić i to bardzo pomogło, ale jak widać ciężko w ten sposób się gra i gdzieś na koniec, w tym czwartym i piątym secie zabrakło paliwa – przyznał w pomeczowej rozmowie w Polsat Sport Karol Kłos.
Świetne zawody rozegrał po raz kolejny Linus Weber. Niemiecki atakujący wchodząc z ławki zadecydował o losach spotkania. Wszystko to za sprawą znakomitej formy w polu serwisowym. – Ustrzelił trzy asy w najważniejszym momencie w tie-breaku, także myślę, że na pewno tak, aczkolwiek oni się tam bardzo często zmieniali, rotowali (…) aż w końcu skończył to Linus – dodał z przekornym uśmiechem środkowy rzeszowskiego klubu.
bezcenny punkt
Rzeszowianie dotkliwej porażce na otwarcie (25:19), nie schowali głów w piasek. Udało im się wygrać dwie kolejne odsłony spotkania (25:21, 25:22), pozostając w grze o trzy punkty. W kolejnych dwóch setach gościom zabrakło jednak szczęścia i sił, a czarę goryczy przechylił tie-break przegrany 15:9. Jednym z zawodników, który odmienił losy meczu i dodał kolegom wiatru w żagle był Łukasz Kozub. Wejście rozgrywającego pokrzyżowało plany warszawiakom, którzy nie do końca radzili sobie z inną koncepcją gry przeciwników.
– Dużo walki w naszym wykonaniu dzisiaj. Dobrze, że odpaliliśmy, bo pierwszy set, nie będę tutaj wielkich słów używał, ale nie wyglądał najlepiej w naszym wykonaniu. Bardziej czekaliśmy na to co zrobi drużyna z Warszawy. Później z czasem jak wchodziliśmy w mecz, rozkręcaliśmy się, nakręcaliśmy się i graliśmy w taki sposób, że każdy sobie pomagał. Złapaliśmy rytm, który pozwalał nam myśleć nawet o zwycięstwie za trzy punkty. Później jednak zabrakło nam, nie wiem czy konsekwencji, bo też trzeba oddać, że dwa razy wchodził Linus Weber i zagrywał tak, że nie dało się tego przyjąć, więc nie ma co też mówić, że przegraliśmy na własne życzenie (…) Trzeba się cieszyć, że z meczu z drużyną z topu wywozimy punkt, tylko i aż punkt (…) – skomentował środową porażkę jeden z bohaterów rzeszowian.
Zobacz również:
źródło: Asseco Resovia Rzeszów - Facebook, Polsat Sport