Reprezentacja Polski, zapewniła już sobie awans do fazy pucharowej mistrzostw Europy. Polscy siatkarze mają do rozegrania jeszcze jeden mecz grupowy z Danią. Jednym z kluczowych zawodników trwającego turnieju, jest powracający do formy Kamil Semeniuk. – Jest coraz bliżej tego, co pokazywałem w poprzednim sezonie reprezentacyjnym – powiedział w rozmowie z Agnieszką Niedziałek ze sport.pl, przyjmujący reprezentacji Polski.
Kamil Semeniuk to zawodnik, którego Nikola Grbić darzy dużym zaufaniem. Mimo problemów na początku sezonu reprezentacyjnego, w trakcie mistrzostw Europy, Semeniuk prezentuje znacznie lepszą formę. – Sam osobiście się nie spodziewałem, że trener postawi na mnie od samego początku turnieju. Bardzo się z tego cieszyłem, że zagrałem z Czechami i Holandią. Co do formy, to na pewno wraca. Jest coraz bliżej tego, co pokazywałem w poprzednim sezonie reprezentacyjnym. Nie jest to jeszcze to, co chciałbym docelowo prezentować, ale jestem na dobrej drodze, by grać na wysokim poziomie – powiedział przyjmujący reprezentacji Polski.
ZACIĘTA RYWALIZACJA
W składzie na mistrzostwa Europy, znalazło się wyjątkowo pięciu przyjmujących. Nikola Grbić do Macedonii zabrał tylko trzech środkowych. – Jest pięć osób na cztery miejsca, rywalizacja więc ciągle jest. Najlepiej, żeby każda akcja była najlepiej przez nas rozegrana – każdy atak był skończony, a każde przyjęcie – perfekcyjne. Ale oczywiście nie zawsze wszystko się udaje. Łatwo więc można wpaść w lekki dołek i jak mecz nie wyjdzie, to może pojawić się myśl: „O Boże, co teraz trener o mnie myśli? Czy już mnie skreślił, czy dalej mam szansę, by się załapać na to jedno z czterech miejsc?” – dodaje siatkarz.
Kamil Semeniuk podobnie Wilfredo Leon, ma za sobą nieudany sezon klubowy. Zdaniem przyjmującego, ma to duży wpływ na jego formę oraz pozycję w kadrze. – Od początku zgrupowania ciągle biję się gdzieś tam z myślami odnośnie do tego, czy trener widzi mnie w reprezentacji, czy jest w niej dla mnie miejsce. Nie ma co kryć – ostatni sezon klubowy nie był najlepszy w moim wykonaniu. Cele, które założyliśmy sobie tam, nie zostały osiągnięte. Reszta reprezentacyjnych przyjmujących zaś dla porównania – poza Wilfredo, który był ze mną w Perugii – miała naprawdę kapitalny sezon w klubach. Borykałem się więc z myślami, że to, co prezentowałem jeszcze rok temu i wcześniej w Zaksie, może nie wystarczyć, by dalej być w tej kadrze – zaznacza Semeniuk.
– Rok temu byłem pewniejszy, bo miałem za sobą bardzo udany sezon w Zaksie. Teraz jestem po mniej udanym w Perugii, więc pewność siebie na boisku jest troszeczkę mniejsza. Ale – jak już kilkakrotnie wspominałem – to wszystko wraca. Ta pewność siebie i podejmowanie ryzyka w takich trudnych sytuacjach też i myślę, że naturalnie wróci do tego, co było wcześniej – dodaje.
DYSTANS DO MEDIÓW
– Co do komentarzy i informacji dotyczących mnie i reprezentacji, to odciąłem się od nich. Nie czytam już żadnych od dobrych sześciu miesięcy. Nie jest mi to w żadnym stopniu potrzebne do gry. Jedynie moja narzeczona „sprzedaje mi” obraz tego, co się dzieje w mediach, na temat mnie i kadry. Ale to jest streszczone dosłownie do jednego zdania – dodaje Kamil Semeniuk.
Zobacz również:
Polacy już pewni awansu
Jak daleko zajdą Polacy w mistrzostwach Europy
- Będą świecić się jak medal (70%, 420 głosów)
- Dojadą do Rzymu (17%, 102 głosów)
- Nie mają szans na wyjście z grupy (6%, 38 głosów)
- Jak zawsze utkną na ćwierćfinale (6%, 38 głosów)
głosujących: 598
źródło: inf. własna, sport.pl