Reprezentacja Polski z Rzymu wróciła ze złotymi medalami mistrzostw Europy. W finale i nie tylko, widać było, że ci walczący na boisku, mogą liczyć na swoich kolegów w kwadracie dla rezerwowych. – Na boisku też to odczuwają, po meczu rozmawialiśmy o tym, że chłopaki to słyszeli, co my tam wyrabialiśmy. Oby to dalej tak wyglądało, ta nasza współpraca, żebyśmy byli jedną wielką rodziną – powiedział Strefie Siatkówki przyjmujący polskiej kadry, Kamil Semeniuk.
To już drugi złoty medal reprezentacji Polski w tym sezonie. Po wygraniu Ligi Narodów, biało-czerwoni triumfowali także w mistrzostwach Europy, do tego w świetnym stylu. W finale triumfowali 3:0 nad gospodarzami turnieju – Włochami.
DRUŻYNA
Mistrzostwa Europy pokazały, że filozofia Nikoli Grbicia została przyswojona przez jego podopiecznych. O każdy punkt na boisku walczyła jedynie szóstka zawodników, może mniej czynny, ale równie dynamiczny, udział w meczu mieli także gracze z kwadratu dla rezerwowych. Doping świetnie widoczny był między innymi w finale. – Wszystko wyszło spontanicznie, każdy z nas chciał mieć jakiś wkład w to spotkanie, bo tylko sześciu zawodników może być na boisku, a mamy 14-osobową kadrę. Każdy z nas starał się jak tylko mógł pokazać swoją obecność w trakcie tego spotkania, jeśli nie dostał szansy wejść na boisko, to będąc w kwadracie dla rezerwowych – przyznał Kamil Semeniuk.
To między innymi on tym razem mecz spędził właśnie w kwadracie dla rezerwowych, ale wiedział, że koledzy na parkiecie odczuwają wsparcie. – Na boisku też to odczuwają, po meczu rozmawialiśmy o tym, że chłopaki to słyszeli, co my tam wyrabialiśmy. Oby to dalej tak wyglądało, ta nasza współpraca, żebyśmy byli jedną wielką rodziną – dodał przyjmujący polskiej kadry.
Wpływ na to mógł mieć fakt, że w przeciwieństwie do turnieju finałowego Ligi Narodów, który miał miejsce w Gdańsku, tym razem biało-czerwoni musieli radzić sobie bez wsparcia kibiców. W finale zdecydowana większość hali w Rzymie była po stronie gospodarzy. Żywiołowy doping momentami jednak cichł, bowiem Polacy praktycznie całkowicie zdominowali boiskowe wydarzenia i w świetnym stylu sięgnęli po mistrzostwo Europy. – Super się to oglądało. My w kwadracie pomagaliśmy im jak tylko mogliśmy, kibicowaliśmy jak za juniorskich czasów. Myślę, że nas też było słychać i oni to doceniają, że cała drużyna współpracuje, wspiera się, bo każdy wie, jaką rolę pełni w tym zespole i myślę, że każdy z nas miał swój udział w tym złotym medalu – podsumował Semeniuk.
JESZCZE NIE KONIEC
Mistrzostwa Europy były bardzo długim turniejem. Bardzo rozciągnięta w czasie była zwłaszcza faza grupowa. To jednak pozwoliło umocnić więzy w polskiej kadrze. – Na pewno zżyliśmy się ze sobą. Były pewnie momenty w tym turnieju, gdzie mieliśmy siebie nawet trochę dość, ale na szczęście wytrzymaliśmy do samego końca, uwieńczeniem jest złoty medal, więc teraz świętujemy. Mamy na to czas – mówił zadowolony przyjmujący polskiego zespołu.
To jednak jeszcze nie koniec. Pod koniec września biało-czerwoni rozpoczną zmagania w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich. Do pracy wracają już w czwartek, kiedy spotkają się w Spale. – Wracamy do roboty, bo jeszcze przed nami jeden, ten najważniejszy turniej – zapowiedział Kamil Semeniuk.
Korespondencja z Rzymu
źródło: inf. własna