Polskie siatkarki zakończyły pierwszy tydzień Siatkarskiej Ligi Narodów. Kadra Stefano Lavariniego trzykrotnie schodziła z boiska zwycięska i tylko raz – w meczu z Brazylią – musiała uznać wyższość rywala. Teraz przed naszymi zawodniczkami turniej na Filipinach, ale po drodze krótkie zgrupowanie w Korei Południowej.
Selekcjoner naszej reprezentacji zamiast powrotu do kraju, a później znów długiej podróży do Azji, zdecydował, że kadra zatrzyma się w punkcie przesiadkowym właśnie w Seulu i niedaleko, bo w Daejeon, odbędzie dodatkowe treningi.
– Logistyka takich wyjazdów nie jest najłatwiejsza. Największym problemem są wielogodzinne przeloty. Nie ma znaczenia, czy są z przesiadką czy bezpośrednie. To dla dziewczyn zawsze jest bardzo męczące – wyjaśnia w TVP Sport Anna Daniluk, specjalistka do spraw mediów Polskiego Związku Piłki Siatkowej.
– Naszą podróż ze Stanów Zjednoczonych zaczynamy w poniedziałek. Ze względu na zmianę czasową i czternastogodzinny lot w Korei Południowej zameldujemy się dopiero we wtorek po południu. Będzie to dzień zaczęty, ale sportowo nic się nie wydarzy. Od środy jesteśmy gotowi do treningów, a z Seulu wylatujemy w niedzielę – zdradza Daniluk.
Trzeba przyznać, że organizacyjnie taki zabieg mamy ułatwiony właśnie przez kontakty Lavariniego, który był trenerem kadry Korei Południowej. Szkoleniowiec jest tam bardzo dobrze pamiętany i z pewnością zna sporo ludzi, którzy ułatwią naszej kadrze pobyt.
źródło: inf. własna, sport.tvp.pl