– Wierzę w to, że w środę i czwartek pokażemy taką samą walkę i zaangażowanie jak w starciu z VakifBankiem i że ten mecz, mimo porażki 0:3, w jakiś sposób nas uskrzydli. Każda z nas może się poczuć dowartościowana po tym meczu, bo nawiązałyśmy walkę – mówi po spotkaniu z VakifBankiem Stambuł środkowa ŁKS-u Commercecon Łódź Joanna Pacak. Przed łodziankami teraz mecze z Maritzą Płowdiw i ASPTT Mulhouse.
Jakie to uczucie zagrać przeciwko takiej drużynie jak Vakifbank Stambuł?
Joanna Pacak: – Myślę, że to duże wyróżnienie, bo mogłyśmy zagrać z naprawdę topowym zespołem. Oczywiście jest niedosyt, bo w pierwszym secie brakowało już tak niewiele do zwycięstwa. Widać natomiast, że zespół turecki ma dużo większe możliwości w tej chwili, jest od nas silniejszy. W każdym razie to super doświadczenie zagrać taki mecz, w którym można bez presji powalczyć i bawić się grą.
Mówisz, że nie było presji, a był strach przed wielkimi nazwiskami po drugiej stronie siatki?
– Nie nazwałabym tego strachem. Raczej uczucie niepewności, bo nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po każdej kolejnej piłce. To nie był strach, bardziej podekscytowanie.
Miałaś kiedyś okazję zobaczyć na żywo lepszą rozgrywającą od Mai Ognjenović?
– Po tym meczu stwierdzam, że nie. To jedna z najlepszych rozgrywających, najlepsza, przeciwko której do tej pory miałam okazję grać. Czarowała grą, gubiła nas, przerzucała nad blokiem. To naprawdę niesamowita rozgrywająca i fantastycznie kreuje grę tureckiego zespołu.
Gdy już udało wam się odczytać zamiary rozgrywającej, to trudno było zablokować Isabelle Haak czy Michelle Bartsch-Hackley, które… uderzały nad blokiem.
– Bardzo często uderzały nad blokiem, szczególnie Haak. Bartsch-Hackley grała bardzo szybką piłkę, więc często miała naprzeciwko siebie dziurę w bloku. Różnią się te dwie zawodniczki od siebie, ale ich ataki były bardzo skuteczne, nawet jeśli postawiłyśmy tam blok.
Często mówi się, że mecze z takim przeciwnikiem przekładają się na doświadczenie i mecze ligowe. W jaki sposób to spotkanie może przełożyć się na wasze kolejne mecze?
– Wierzę w to, że w środę i czwartek pokażemy taką samą walkę i zaangażowanie jak w starciu z VakifBankiem i że ten mecz, mimo porażki 0:3, w jakiś sposób nas uskrzydli. Każda z nas może się poczuć dowartościowana po tym meczu, bo nawiązałyśmy walkę.
Nie zawsze udawało się wam postawić szczelny blok, ale było dużo obron po waszej stronie.
– Nasza obrona funkcjonowała dzisiaj bardzo dobrze, szczególnie chyba można pochwalić Katarinę Lazović, która w tym elemencie spisywała się świetnie. Środkowej nie tak często udaje się podbić piłki w obronie, ale to zasługa dobrego ustawienia bloku i połączenia go z obroną.
Gracie w Bułgarii trzy mecze, potem ligowe mecze co trzy dni. Jak się czujecie przygotowane fizycznie do tego maratonu siatkarskiego?
– Myślę, że jesteśmy gotowe. Dwa tygodnie temu przepracowałyśmy cały tydzień, mocno ćwiczyłyśmy na siłowni i jesteśmy gotowe. Jest to jednak spore wyzwanie, bo ostatnio takie turnieje grałyśmy przed… poprzednim sezonem. Przed tym nie było przecież turniejów. Jestem ciekawa, jak nasze organizmy zachowają się trzeciego dnia. W takim turnieju dyspozycja dnia może decydować i wpływać na końcowy wynik.
W TAURON Lidze zostały wam jeszcze w I rundzie mecze z PTPS-em Piła i Radomką. Na co stać ŁKS w rundzie zasadniczej w tym sezonie?
– Obecnie jesteśmy na czwartym miejscu. Liczę, że jesteśmy w stanie te dwa mecze wygrać i poprawić swoje miejsce w tabeli. Fajnie byłoby zakończyć I rundę na trzecim miejscu. Super byłoby też znaleźć się w czołowej trójce przed play-off. To takie strategiczne miejsce, które jesteśmy w stanie uzyskać – na to liczę, ale co się wydarzy, nikt nie wie. Być to może to trzecie miejsce jest dla nas szczęśliwe, bo potem kończymy sezon z medalem.
źródło: inf. własna