Projekt Warszawa przed własną publicznością zdołał przedłużyć ćwierćfinałową rywalizację z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Podopieczni Piotra Grabana pokonali rywali po trudnej rywalizacji, a spotkanie zakończył – podobnie jak dwa poprzednie – tie-break. – Był to fajny mecz i bardzo po naszej stronie podobały się dojrzałość, której może zabrakło w tym drugim meczu oraz spokój na boisku, który naprawdę czuło się. Nie było momentu, w którym byśmy panikowali lub tracili głowę – ocenił rozgrywający stołecznej drużyny, Jan Firlej.
Warszawianie w piątek osiągnęli to, co upragnione – zwycięstwo w rywalizacji ćwierćfinałowej z ZAKSĄ. Mimo że kędzierzynianie prowadzili w niej 2:0, to w rewanżu nie zdołali już zatrzymać przeciwników. Mecz po raz kolejny stał na bardzo wysokim poziomie i miał ogromny ładunek emocjonalny.
– Od początku ta nasza para ćwierćfinałowa pokazuje, jak wyrównany jest ten bój. W Kędzierzynie-Koźlu dwa tie-breaki, tutaj tie-break. Wcale bym się nie zdziwił, jeśli w sobotę był tie-break, oby zwycięski. Był to fajny mecz i bardzo po naszej stronie podobały się dojrzałość, której może zabrakło w tym drugim meczu oraz spokój na boisku, który naprawdę czuło się. Nie było momentu, w którym byśmy panikowali lub tracili głowę. Bardzo się z tego cieszę, bo tak dojrzewa drużyna. Jutro będzie potężnie trudny mecz dla nas i dla ZAKSY, również fizycznie. Zostawiamy bardzo dużo zdrowia w tych meczach, co widać. Mam nadzieję, że wszyscy w zdrowiu przystąpią w sobotę do walki i niech wygra lepszy – powiedział Jan Firlej.
W ogólnych statystykach to ZAKSA przewodziła, jeśli chodzi o zagrywkę. Różnicę zrobił natomiast atak, w którym to gospodarze byli skuteczniejsi i popełniali mniej błędów. – Zaksiaki są zawsze bardzo dobrze przygotowani taktycznie. Bardzo trudno jest ten ich blok pogubić. Teraz się to udawało, ale to jest zasługa całej drużyny – powiedział Firlej.
To najbardziej zacięta rywalizacja na etapie ćwierćfinałów. Projekt i ZAKSA pokazują całe piękno siatkówki oraz to, jak jest zmienna i nieprzewidywalna. Warszawski zespół miał już swoją ogromną szansę na zwycięstwo w drugim starciu, jednak nie zdołał dowieźć przewagi do końca i został w pokonanym polu. To jednak mocno zmotywowało Projekt na mecze na własnym terenie.
– Po tym drugim przegranym spotkaniu była w nas bardzo duża złość, bo wypuściliśmy zwycięstwo z rąk. Prowadząc 20:15 powiedzmy sobie szczerze – na tym poziomie nie można takich rzeczy wypuszczać z rąk. Fajnie, że zespół zareagował wolą walki. Nawet mimo że przegraliśmy w piątek pierwszego seta, nie zwiesiliśmy głów. Nawet jeśli ZAKSA grała dobrze, a my robiliśmy jakieś błędy, to spokój i pewność siebie były po naszej stronie – zaznaczył Jan Firlej.
źródło: inf. prasowa, inf. własna