We wtorek o godzinie 15:00 Jastrzębski Węgiel podejmie u siebie Stal Nysę. Będzie to ostatnie spotkanie z pierwszej rundy fazy zasadniczej obecnego sezonu. – W Nysie zaliczyliśmy wpadkę, zagraliśmy tam słaby mecz i na pewno będziemy chcieli sobie to powetować we wtorkowym spotkaniu – mówił Jakub Popiwczak, libero jastrzębian.
Niecodzienna pora rozgrywania wtorkowego meczu jest podyktowana ramówką telewizji Polsat Sport. W godzinach wieczornych na antenie tej telewizji będą bowiem gościć w tym dniu polskie drużyny występujące w Lidze Mistrzów kobiet: ŁKS Commercecon Łódź oraz Grupa Azoty Chemik Police. Zespół po raz pierwszy w jastrzębskiej Hali Widowiskowo-Sportowej poprowadzi nowy szkoleniowiec Andrea Gardini. W sobotę Włoch zadebiutował na ławce trenerskiej w wyjazdowym spotkaniu z GKS-em Katowice. Jastrzębski Węgiel wygrał w derbach Śląska 3:2.
Teraz przed jastrzębianami ostatnia do nadrobienia zaległość, jaka pozostała z pierwszej rundy fazy zasadniczej obecnego sezonu. Pierwotniemecz ze Stalą Nysa w ramach 7. kolejki PlusLigi miał odbyć się pod koniec listopada, ale ówczesny termin meczu został storpedowany przez ognisko koronawirusa wykryte w Jastrzębskim Węglu.
Zespół z Nysy to tegoroczny beniaminek PlusLigi. 9 stycznia 2021 Jastrzębski Węgiel uległ w Nysie 1:3, przerywając tym samym swoją wcześniejszą świetną passę zwycięstw. Od tamtego starcia ekipa ze Śląska nie była już tak stabilna jak wcześniej i w kilku kolejnych spotkaniach ponownie traciła punkty. Czy przez to zespół będzie podwójnie zmotywowany na najbliższego przeciwnika? – Motywacja jest tak samo wysoka, jak na każde inne spotkanie. W Nysie zaliczyliśmy wpadkę, zagraliśmy tam słaby mecz i na pewno będziemy chcieli sobie to powetować we wtorkowym spotkaniu. Poza tym trzeba wreszcie przełamać złą passę z zespołami Opolszczyzny i wkroczyć na dobrą ścieżkę – mówił Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla.
Jastrzębski Węgiel jest wiceliderem rozgrywek PlusLigi. Niemniej drużyna musi uważać na „grupę pościgową”, czyli Vervę Warszawa Orlen Paliwa i Trefl Gdański, które czają się tuż za nimi w ligowym rankingu. Spokój kibiców Jastrzębskiego Węgla mogą lekko mącić przegrywane w styczniu końcówki setów, które później rzutowały na końcowy wynik. Tak było chociażby właśnie w Nysie, później z pojedynku z Vervą, następnie w Olsztynie, a ostatnio także w Katowicach. W ten sposób uciekło jastrzębianom kilka cennych punktów. – Wydaje mi się, że tych kilka przegranych meczów wpłynęło trochę na naszą pewność siebie. Nie jest jednak tak, że nagle zaczęliśmy grać o wiele gorzej w siatkówkę. Uważam, że od tego, aby zdobywać po trzy punkty – a nie jak w meczach z Katowicami czy Warszawą odpowiednio dwa i jedno „oczko” – dzieli nas naprawdę niewiele. Jedna czy dwie piłki – uważa Popiwczak. – Trener Gardini wkroczył do szatni z myślą przewodnią, że jak „idzie” i jak ma się przewagę, to każdy potrafi grać w siatkówkę. On jednak oczekuje od nas, byśmy właśnie w tych trudnych momentach, kiedy rywal gra naprawdę dobrze i stawia nam trudne warunki, potrafili „dojechać” i rozstrzygać sety oraz mecze na swoją korzyść – dodał libero Jastrzębskiego Węgla.
źródło: jastrzebskiwegiel.pl