– Nie jestem jasnowidzem, więc nie jestem w stanie przewidzieć, czy wygramy półfinał, czy też nie, ale wiem, że na pewno jesteśmy w stanie bić się ze Słoweńcami jak równy z równym – powiedział przed półfinałem mistrzostw Europy środkowy reprezentacji Polski Jakub Kochanowski.
Zaskakująco łatwo siatkarze reprezentacji Polski rozprawili się w ćwierćfinale mistrzostw Europy z Rosjanami. Szczególnie pierwszy i trzeci set mieli pod kontrolą. W drugim roztrwonili przewagę, ale wszystko skończyło się dla nich dobrze, bo wygrali po walce na przewagi. Kluczem do sukcesu była zagrywka, którą wybili Sbornej siatkówkę z głowy. – To był najważniejszy punkt w naszym planie gry, żeby dobrze zagrywać i odrzucić Rosjan od siatki, a później wykonać dobrą robotę w bloku oraz obronie. Udało nam się to, a wynik to odzwierciedlił – skomentował środkowy reprezentacji Polski Jakub Kochanowski.
Przed mistrzostwami Europy było wiele obaw związanych z tym jak biało-czerwoni zaprezentują się w tym turnieju po niepowodzeniu w igrzyskach olimpijskich w Tokio. Okazało się jednak, że obawy były nieuzasadnione, bowiem na razie kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa, w czym pomaga publiczność, która wypełniała halę w Krakowie i Gdańsku. – Publiczność bardzo pomaga nam znaleźć dodatkową motywację w takich ciężkich meczach, za co bardzo jej dziękujemy. Mam nadzieję, że w Spodku publiczność równie głośno będzie nas dopingować – podkreślił mistrz świata z 2018 roku.
W półfinale na podopiecznych Vitala Heynena czekają Słoweńcy, z którymi mierzyli się w trzech poprzednich edycjach czempionatu Starego Kontynentu i za każdym razem przegrywali. Ewidentnie jest to rywal, który nie leży biało-czerwonym. A czy w Spodku przełamią się w meczach ze Słoweńcami? – Niech to będzie to raz czwarty z rzędu Słowenia. Uważam, że jesteśmy mocni i stać nas na dobry wynik. Nie jestem jasnowidzem, więc nie jestem w stanie przewidzieć, czy wygramy półfinał, czy też nie, ale wiem, że na pewno jesteśmy w stanie bić się ze Słoweńcami jak równy z równym – zakończył Jakub Kochanowski.
źródło: opr. własne, Polsat Sport