– Do tej pory nie mam na co narzekać. Odbieram to pozytywnie. Czuję się więc naprawdę dobrze w Gdańsku – mówi nowy trener Trefla Gdańsk Igor Juricić. Szkoleniowiec ma świadomość, że przed nim trudne wyzwanie. – Nie jestem naiwny i wiem, że polska liga jest bardzo wymagająca. Zapowiada się więc na rywalizację dobrych zespołów, które mają w składach świetnych zawodników – mówi.
Jest pan nową osobą w polskiej lidze. Przyjechał pan do Gdańska, aby podjąć wyzwanie w Treflu. Jak się pan tutaj czuje?
– Od pierwszego pojawienia się w Gdańsku klub zadbał o mnie. Wszyscy tutaj są życzliwi, a warunki dobre. Do tej pory nie mam na co narzekać. Odbieram to pozytywnie. Czuję się więc naprawdę dobrze w Gdańsku.
W Treflu Gdańsk doszło do wielu przetasowań w składzie. Co będzie chciał pan z tą drużyną osiągnąć? Jakie są pierwsze pana spostrzeżenia?
– Przede wszystkim nie jestem naiwny i wiem, że polska liga jest bardzo wymagająca. Zapowiada się więc na rywalizację dobrych zespołów, które mają w składach świetnych zawodników. Wyróżnikiem naszej drużyny jest to, że naprawdę młoda. Mamy więc siatkarzy, którzy nie grali jeszcze w PlusLidze. Mamy więc dwa cele: szkolić ich i napędzać ich do rozwoju. Mamy też starszych, doświadczonych graczy, którzy przez wiele lat są na wysokim poziomie i mogą być przykładem dla młodszych. Myślę, że taki miks młodości z doświadczeniem będzie na naszą korzyść. Po tych pierwszych dniach wspólnych treningów mogę powiedzieć, że starsi zawodnicy są dobrym przykładem dla reszty.
Czy znał pan kogoś z tej drużyny już wcześniej?
– Znałem ich, chociaż spotkałem się do tej pory tylko z Piotrem Orczykiem. Niektórzy z tych zawodników prezentują wysoki poziom sportowy nawet od 15 lat. Praktycznie można więc powiedzieć, że ich znam. Te pierwsze dni w Gdańsku poświęciliśmy w głównej mierze na rozmowy, na bliższe poznanie się. To także początek przygotowań do sezonu, a to oznacza ciężką pracę.
Rozmawiał pan już z internacjonałami? Mam tu na myśli Niemca Lukasa Kampę, Australijczyka Luke’a Perry’ego i Argentyńczyka Jana Martineza.
– Oczywiście. Martinez przygotowuje się z reprezentacją do mistrzostw świata. Perry potrzebuje trochę odpoczynku, ponieważ grał bardzo dużo w Lidze Narodów. Spodziewamy się więc go dużo wcześniej, niż dwaj pozostali. To zupełnie normalne, że siatkarze wracają później ze względu na obowiązki reprezentacyjne. Poczekamy więc, aby mieć wszystkich w komplecie.
W jakim języku zamierza się pan komunikować?
– Rozumiem polski (w sezonie 1999–2000 grał w AZS-ie Częstochowa – przyp.). To nie jest dla mnie nowy język. Jeśli zaczniesz mówić po polsku, to zrozumiem. Mogę nawet trochę próbować mówić, ale wciąż się uczę, więc to nie jest jeszcze ten czas. Na samym początku najważniejsze jest, abym był dobrze zrozumiany, aby wszystko było jasne. Wszyscy rozumieją angielski, więc zwracam się do nich po angielsku. Zakładam, że w pierwszych miesiącach będę się opierał głównie na tym języku.
Zakłada pan naukę języka polskiego, co jest zawsze mile widziane. Czy zdecyduje się pan także zaprosić do Polski swoją rodzinę?
– Pod tym względem życie trenera sportowego jest bardzo trudne. Mam dwie córki w wieku 21 i 15 lat. One wciąż się uczą. Przyjadą do mnie niebawem i zostaną na dwa tygodnie. Nie ma takiej możliwości, żeby planować coś na dłużej w tym zawodzie. Nie jestem tak daleko od Chorwacji. W ubiegłym sezonie byłem dużo dalej. Będę tutaj mieszkał sam, ale na pewno rodzina mnie odwiedzi.
*cały wywiad Rafała Rusieckiego w serwisie dziennikbaltycki.pl
źródło: Dziennik Bałtycki