Verva Warszawa Orlen Paliwa przedłużyła swoje szanse na awans do półfinału, pokonując u siebie Trefl Gdańsk 3:2. Warszawianie mieli wszystko w swoich rękach, by wygrać 3:0, jednak w trzeciej partii swoimi błędami podali rywalom pomocną dłoń. W tie-breaku przegrywali natomiast już 10:12, ale ostatecznie zwyciężyli 15:13. – Zabrakło nam sił na kontrach, jak mieliśmy piłkę na lewym skrzydle w ważnych momentach – przyznał w rozmowie ze Strefą Siatkówki Igor Grobelny, przyjmujący Vervy.
Ten mecz musieliście wygrać, jeśli chcieliście przedłużyć swoje szanse na półfinał i rzeczywiście zaczęliście bardzo zmotywowani. Z czego wynikał wasz późniejszy przestój?
Igor Grobelny: – Na pewno po drugim secie odjęło nam trochę sił i było to widać we wszystkich elementach, w atmosferze, w atakach i zagrywkach, które nie były już tak mocne, jak na początku meczu. Tie-break dla jednej i dla drugiej drużyny jest zawsze maksymalnie wyczerpujący, a na nas ciążyła dodatkowa presja, bo jeśli nie wygramy, to nie przechodzimy dalej.
Lepiej wam się gra, gdy jesteście na ostrzu noża i nie macie już gdzie się cofnąć?
– To, że byliśmy pod ścianą, troszeczkę nam pomogło i najbardziej wtedy liczył się nasz charakter. Bardzo się cieszę, że pokazaliśmy ten charakter, nie poddaliśmy się, tylko walczyliśmy do końca. Może troszeczkę dopisało nam szczęście pod koniec, ale taki jest sport. W środę gramy znowu w Gdańsku i teraz oba zespoły są już pod ścianą. Każdy będzie musiał dać z siebie sto dziesięć procent.
W tym spotkaniu, w przeciwieństwie do wcześniejszych, które graliście u siebie, popełniliście stosunkowo mało błędów w polu serwisowym. Czy był to jeden z głównych elementów, dzięki którym tak dobrze otworzyliście mecz?
– Ciężko mi powiedzieć. Myślę, że przede wszystkim bardzo dobrze zagraliśmy dzisiaj systemem blok-obrona, ciężkie piłki udawało nam się wyciągać. W przyjęciu też popełniliśmy mało błędów, wpadło nam niewiele asów, chociaż wiadomo, że jeden, dwa zawsze się zdarzą. Nawet trudne zagrywki byliśmy w stanie utrzymać w boisku i zdobywać punkty na wysokiej piłce. Sami popsuliśmy mało serwisów, ale to jest plus tego, że znamy tę halę i jest nam tu troszeczkę łatwiej, a też sporo to ostatnio trenowaliśmy.
W trzecim secie szybko objęliście prowadzenie, ale w jednej z akcji trener Anastasi poprosił o weryfikację, którą ostatecznie przegraliście, a która wprowadziła sporo zamieszania. Później wasza gra wyglądała już coraz gorzej. Ta sytuacja wybiła was z rytmu?
– Nie, myślę, że po prostu zabrakło nam sił na kontrach, jak mieliśmy piłkę na lewym skrzydle w ważnych momentach. Ja też nie popisałem się za bardzo w ataku. Myślę, że gdybyśmy mieli trochę więcej siły, to by to wyglądało inaczej.
Takie wyszarpane zwycięstwo da wam przewagę mentalną w decydującym meczu?
– Myślę, że nie. Drużyna z Gdańska pokazała, że bardzo dobrze gra na wyjeździe, a wiadomo, że u siebie będzie jeszcze lepsza. Czy nas to zmotywuje jeszcze bardziej? Myślę, że tak samo, musimy po prostu pojechać tam i zagrać naszą najlepszą siatkówkę. Mam nadzieję, że uda nam się odwrócić wszystko z pozytywnym skutkiem dla nas.
źródło: inf. własna