– Nie ukrywam, że chyba wyszarpaliśmy to zwycięstwo serduchem, zaangażowaniem i determinacją, bo jakość sportowa była po stronie przeciwnika. Dziękuję MKS-owi za walkę. Mam zdarte gardło, w hali panował taki tumult i hałas, że trudno było zamienić ze sobą jedno zdanie – powiedział Strefie Siatkówki, Krzysztof Zabielny, trener Hospel Płomienia Sosnowiec.
ZADOWOLENIE
Hospel Płomień Sosnowiec wygrał drugi mecz z rzędu. Sosnowiczanki po wygranej z SMS-em Szczyrk 3:0, niespodziewanie pokonały w kapitalnych dla siebie okolicznościach MKS Copco Imielin 3:2 w ramach dziewiątej serii gier.
– Nie ukrywam, że jestem bardzo szczęśliwy z powodu tego zwycięstwa. Tak naprawdę te dwa punkty mogą być dla nas bezcenne w tym sezonie. Po meczu z SMS-em Szczyrk myśleliśmy tylko o derbach z drużyną z Imielina. Nie ukrywam, że chyba wyszarpaliśmy to zwycięstwo serduchem, zaangażowaniem i determinacją, bo jakość sportowa była po stronie przeciwnika. Dziękuję MKS-owi za walkę. Mam zdarte gardło, w hali panował taki tumult i hałas, że trudno było zamienić ze sobą jedno zdanie. Był to bardzo ciężki i emocjonalny, a także wykańczający fizycznie mecz. Daliśmy radę. Wróciliśmy do pojedynku po pierwszym przegranym secie. Jestem bardzo zadowolony – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki Krzysztof Zabielny, trener Hospel Płomienia Sosnowiec.
PRZEŁOM, WSPARCIE I ODROBIONA PRACA DOMOWA
Przełomowy z przekroju całego starcia okazał się set numer dwa. Sosnowiczanki przegrywały 0:1 w meczu i 11:16. Na tamten moment wydawało się, że MKS przyjechał do Sosnowca po pewne trzy punkty. Ekipa z Zagłębia Dąbrowskiego nie tylko wróciła do gry, ale jednocześnie wygrywając odsłonę rezultatem 25:23, a całe starcie w tie-breaku.
– Widać było, że dziewczyny wspierały się nawzajem. Nawet przez moment nie miały w głowie myśli, że się nie da. Na każdym czasie i w każdej przerwie mobilizowaliśmy się, przekazując dziewczynom, że walczymy do końca, dokąd tylko się da. W końcu to zaskoczyło. Złapaliśmy serię punktów i mecz odwrócił się w drugą stronę. Później było trochę dobrej siatkówki. Wytrzymaliśmy. Z początku MKS Imielin był ofensywnie niesamowity. Nie mogliśmy niczego zatrzymać blokiem ani obroną. Później siła ognia wraz z czasem była coraz mniejsza. Zagraliśmy bardzo mądrze oraz inteligentnie. Nieustannie powtarzałem dziewczynom, że przeciwko takiemu rywalowi musimy grać inteligentnie, przede wszystkim w ataku. W pewnym momencie było to widać. Dziewczyny obijały blok, kiwały, miękko grały. To przynosiło nam punkty. Fajnie, że dziewczyny dobrze odrobiły pracę domową. To, co założyliśmy sobie na odprawie dzień przed meczem, było realizowane w 100% od pewnego momentu. Blok, którego nie było w pierwszym secie, nagle się pojawił. Następnie zrobiliśmy tylko małą korektę, przypominając dziewczynom, jak mają skakać do bloku i jakie kierunki zastawiać, co zaowocowało punktowymi blokami. Fajnie, że dziewczyny do końca myślały o tym, co mają robić – przyznał szkoleniowiec sosnowieckich Płomyczków.
LIDERKA?
Ważnym ogniwem zespołu z Sosnowca jest Agata Sklepik. Co prawda jej główną rolą jest defensywa, niemniej w samej końcówce czwartego seta, kiedy Płomień walczył o przedłużenie meczu, niemalże wszystkie piłki kierowane były do 24-latki. Trener Płomienia docenia i oddaje jej formę, wskazując jednak na bogactwo liderek w swoich szeregach.
– Agata jest bardzo mocnym punktem tej drużyny. Jest de facto wicekapitanem, ma duży autorytet w zespole i przede wszystkim ma jakość sportową. Wolałbym się nie wychylać i mówić, że jest niekwestionowaną liderką. Gra dobrze i pomaga nam, przede wszystkim defensywnie – trzymając przyjęcie. Kiedy trzeba, zdobywa w ataku ważne, decydujące punkty. Bohaterek w meczu z MKS-em było więcej. Nie wskazywałbym na to, że Agata odwróciła losy tego starcia. Cała drużyna zasłużyła na brawa i gratulacje z mojej strony. Natomiast Agata utrzymuje wysoki poziom. Nie ukrywam, że od początku sezonu nie widać, że to dziewczyna, która przyszła z II ligi. Wkomponowała się bardzo szybko w realia I-ligowe. Moim zdaniem jest jedną z wyróżniających się przyjmujących w tej lidze na pozycji defensywnej, a więc przyjęcie i obrona, a także bardzo dobra taktyczna zagrywka. Jest kompletną zawodniczką od technicznej strony – tłumaczył 52-latek.
I dodał: – Liderek mentalnych, wręcz wariatek w zespole, które robią atmosferę na boisku i w kwadracie jest przynajmniej kilka. Justyna (Justyna Jankowska – przyp. red.), Kama (Kamila Colik przyp. red.), Emilka Malkiewicz czy Gosia Pazio – musiałbym wymienić wszystkie dziewczyny. Dla nas jest tylko przyjemnością móc z nimi pracować – mówił Zabielny.
NIECH SIĘ INNI MARTWIĄ
Obecnie sosnowiecki Płomień plasuje się na 7. miejscu w tabeli. Po ośmiu rozegranych spotkaniach sosnowiczanki posiadają 15 punktów. To tyle samo co będące na piątej i szóstej lokacie MKS Imielin i Nike Węgrów. – Na ten moment jesteśmy bardzo zadowoleni z bilansu, który mamy, a więc pięć zwycięstw i trzy porażki. Nie ukrywam, że nie byłoby końca świata, nawet gdybyśmy przegrali mecz z drużyną z Imielina. Natomiast zdobyte dwa punkty faktycznie nie tylko przybliżają nas do pierwszej ósemki, ale przede wszystkim oddalają od strefy spadkowej. Ciągle od początku sezonu powtarzam i będę to robić, że mamy swój cel. To utrzymanie, ale on zarazem wiąże się z awansem do fazy play-off. Dwa oczka dają nam jeszcze większy bufor bezpieczeństwa nad strefą spadkową. Teraz niech się inni martwią – zakończył Krzysztof Zabielny.
Zobacz również:
Wyniki i tabela I ligi kobiet
źródło: inf. własna