Po raz pierwszy w historii mistrzostwa świata siatkarek zostały rozegrane w dwóch krajach; po raz pierwszy gospodarzem była Polska i wreszcie nasza reprezentacja po raz pierwszy od 60 lat znalazła się wśród ośmiu najlepszych drużyn na świecie.
Przez 23 dni oczy siatkarskich kibiców na całym świecie skierowane były na Polskę i Holandię, gdzie zostały rozegrane XIX mistrzostwa świata siatkarek. W tym czasie rozegranych zostało 100 meczów, a ten ostatni – najważniejszy – wygrała Serbia, broniąca tytułu sprzed czterech lat. Tak jak w 2018 roku w Japonii, najlepszą zawodniczką turnieju była 25-letnia dziś Tijana Bosković, fantastyczna atakująca, dzięki której jej drużyna wygrała wszystkie 12 spotkań, w tym finałowe z Brazylią.
W Polsce gospodarzami mistrzostw były Gdańsk, w którym partnerem organizacyjnym było Województwo Pomorskie, Łódź oraz Gliwice. W gdańskiej Ergo Arenie mecze rozgrywały zespołu z grupy B, w której była reprezentacja Polski. Biało-czerwone zagrały w siatkarskim mundialu po 12-letniej przerwie. Nasza drużyna rozkręcała się z meczu na mecz. Męczyła się na inaugurację z Chorwacją, by następnie zdeklasować groźną Tajlandię. Przegrała po walce z Dominikaną, Turcją i została poturbowana w drugiej fazie przez Serbię, by w spotkaniu USA, aktualnym mistrzem olimpijskim, zagrać koncertowo i wygrać 3:0.
To był przełomowy moment, bo zwycięstwo otworzyło szansę na ćwierćfinał, a hale się wypełniły. Zobaczyliśmy widok nieznany w kobiecej siatkówce – przed meczem bilety można było kupić tylko u „koników”. A na boisku wszystko zależało już od naszych reprezentantek – dwie wygrane dawały wymarzony awans do najlepszej ósemki. Nie było łatwo, ale Niemcy i Kanada opuszczały boisko pokonane 3:2, a Polska po 60 latach znalazła się w gronie ośmiu najlepszych reprezentacji na świecie.
Po Gdańsku i Łodzi najlepsze drużyny na świecie w polskiej części mistrzostw przeniosły się do Gliwic. Miesiąc wcześniej w Arenie Gliwice męska reprezentacja Polski stoczyła heroiczny bój o półfinał z USA. Była jednak faworytem, czego – mimo zaskakująco dobrej postawy – nie można było powiedzieć o naszych siatkarkach.
Mecz z niepokonaną Serbią był fantastyczny, zacięty i pełen dramatycznych momentów. Magdalena Stysiak zdobyła 41 punktów, a fenomenalna Bosković o trzy mniej. Późniejsze mistrzynie świata były w gigantycznych opałach i od pożegnania z turniejem dzieliła ich najmniejsza możliwa różnica – dwa punkty w tie-breaku. Serbia zwyciężyła 3:2 i nie dała się zatrzymać do końca mistrzostw. Polska postraszyła mistrzynie i pokazała, że stać ją na rywalizację jak równy z równym z najlepszymi.
Mistrzostwa świata w Polsce były sukcesem organizacyjnym. W każdym z polskich miast-organizatorów padły rekordy frekwencji.
W Gdańsku spotkanie z Turcją przyciągnęło na trybuny 7.701 kibiców, a w sumie w Ergo Arenie rozegrano 12 spotkań. W Łodzi grano w dwóch halach: Sport Arenie i Atlas Arenie, w których odbyło się 25 meczów. W tej drugiej najwięcej ludzi było na meczu Polski z Kanadą – 9.113. W Gliwicach rozegrano dwa ćwierćfinały i jeden półfinał. Do Arenie Gliwice na mecz z Serbią wybrało się 7.923 fanów siatkówki. Finał w Apeldoorn zgromadził 6.376 kibiców, a Serbia pokonała Brazylię 3:0. Trzecie miejsce zajęły Włochy, czwarte – USA. Polska została sklasyfikowana na siódmym miejscu.
źródło: pzps.pl