Strona główna » Mistrzostwa świata siatkarzy: Czesi wrócili na turniej z przytupem. Chińczycy postraszyli faworytów

Mistrzostwa świata siatkarzy: Czesi wrócili na turniej z przytupem. Chińczycy postraszyli faworytów

inf. własna

fot. volleyballworld.com

Rozpoczęła się rywalizacja w grupie H mistrzostw świata na Filipinach. W pierwszym spotkaniu Czesi mierzyli się z Serbami. Dość niespodziewanie reprezentacja Czech nie straciła nawet seta. W drugim meczu dnia Brazylijczycy grali z Chińczykami. Podopieczni trenera Heynena mocno weszli w mecz. Nie zdołali jednak urwać punktów faworytom. Po przegranym pierwszym secie reprezentanci Brazylii pokazywali się już z lepszej strony i wygrali 3:1.

Mocne otwarcie Czechów

W pierwszym starciu grupy H spotkały się reprezentacje Czech i Serbii. Podopieczni Gheorghe Cretu w tegorocznej Lidze Narodów mieli wzloty i upadki. Na pewno daleko im do lat świetności, a kadra Czech na turniej wróciła po ponad dekadzie. Wzbogacona o dwóch liderów w ataku, wydaje się mieć potencjał na miano „czarnego konia” rozgrywek.

Pierwsza partia toczyła się wyrównanym rytmem. W obu ekipach szybko wykreowali się liderzy. Można było się spodziewać, że w ataku rywalizować będą ze sobą przede wszystkim Patrik Indra i Drazen Luburić. Drużyny podejmowały też spore ryzyko w polu serwisowym, ale częściej kończyło się ono błędami. Nie brakowało długich wymian. Zespoły czujnie pracowały w obronie. Kluczowa była końcówka seta, w której odrobinę lepsi okazali się Czesi.

Podobna sytuacja miała miejsce w kolejnej odsłonie. Zgasł w ofensywie Luburić, ale szybko znalazł się jego godny następca. Bezbłędnie atakował Aleksandar Nedeljković. Czesi jednak także trzymali równy poziom, a swoją regularność pokazał także Adam Zajicek. Reprezentacja Czech wygrała sobie seta świetną pracą w defensywie. Libero Milan Monik brał na siebie większość interwencji w obronie, a o spokój w przyjęciu zadbał Jan Galabov.

Trzecia partia okazała się być tą decydującą. Serbska ekipa zaczęła się mylić. W ofensywie nie pomagał już Pavle Perić, a reszcie przytrafiło się kilka błędów. Inaczej było u Czechów, gdzie razem z Indrą ciosy posyłał Lukas Vasina. Podopieczni Jiri Novaka zbudowali sobie kilka „oczek” przewagi i utrzymali ją już do końca, zapewniając sobie pierwsze zwycięstwo po powrocie na turniej.

Serbia – Czechy 0:3
(22:25, 23:25, 20:25)

Składy zespołów:
Serbia: Jovović (1), Kujundzić (5), Perić (14), Masulović (2), Luburić (12), Nedeljković (9), Negić (libero) oraz Nikolić, Gajović, Brbobrić i Stefanović (5)
Czechy: Galabov (9), Zajicek (6), Bartunek (3), Vasina (13), Indra (14), Klimes (5), Monik (libero) oraz Srb i Sotola (2)

Chińczycy zaskoczyli faworytów

Drużyna z Brazylii potrzebowała rozeznania z rywalem w pierwszym secie. Okazało się, że łatwo nie będzie. Podopieczni Vitala Heynena początkowo byli stuprocentowo skuteczni w ofensywie. W pewnym momencie prowadzil nawet 12:8 po ataku Shikun Peng. Zaskakująco słabo prezentowali się Canarinhos. Dawali się często zaskoczyć w obronie, a i ofensywa nie robiła wrażenia. Trener Rezende nie spieszył się jednak ze zmianami. Dopiero w końcówce seta wpuścił Darlana Souzę, natomiast dystans był już dość spory – 23:15. As serwisowy Arthura Buczmiejuka był tylko kroplą w morzu. Chińczycy utrzymali zapas do końca i zamknęli premierową odsłonę z sześcioma punktami zapasu.

Cios za cios, ale tym razem Brazylia

Dobra praca w obronie i czujna asekuracja trwała w drużynie z Chin. Rywale próbowali przełamać wynik w pierwszych minutach drugiej odsłony, ale właśnie z tego powodu było im ciężko. Do tego, Brazylijczycy dwukrotnie dotknęli siatki. Później jednak spadła skuteczność ataku Chińczyków w kontrach i zrobiło się 6:4 dla Canarinhos. Azjatom udało się wyrównać chwilę później, ale zdobycie każdego punktu wymagało sporych nakładów sił z obu stron. Brazylijczycy ponownie odskoczyli na trzy „oczka”, ale wtedy Flavio Gualberto został zatrzymany – 14:15. Niejednokrotnie jeszcze powtarzała się sytuacja. Bin Wang próbował wyprowadzić zespół na prowadzenie, ale niepotrzebne pomyłki w rozegraniu akcji zemściły się w wyniku – 18:21. Wszystko rozstrzygało się w końcówce. Decydujący punkt ze środka zdobył Flavio.

Brazylijczycy wrócili do swojej gry na dobre. Złapali dobry rytm i ograniczyli błędy własne. W ataku postawili na Judsona Nunes i Henrique Honorato – każdy z nich miał swój moment w dwóch ostatnich setach. I choć Chuan Jiang z Li Lei robili co mogli w ofensywie, to Canarinhos czujnie pracowali w obronie. Brazylijczycy wygrali do 22, a potem do 21 i zamknęli mecz w czterech partiach.

Brazylia – Chiny 3:1
(19:25, 25:23, 25:22, 25:21)

Składy zespołów:
Brazylia: Alan (13), Judson (14), Fernando (1), Lucarelli (10), Arthur (17), Flavio (10), Maique (libero) oraz Matheus, Bergmann, Darlan (3) i Honorato (4)
Chiny: Wen Z.H. (4), Yu Y.T., Li Y.Z. (8), Peng S.K. (12), Wang B. (9), Liu L.B. (10), Qu Z.S. (libero) oraz Li T.Y. (libero), Wang H.B. Jiang C. (5) i Li L. (9)

Zobacz również:
Wyniki i tabela grupy H mistrzostw świata siatkarzy

PlusLiga