– Od początku sezonu wiele osób uważało, że jesteśmy pretendentami do spadku, ale mimo wszystko wierzyłem i nadal wierzę, że jesteśmy w stanie utrzymać się w PlusLidze i jeszcze nie raz zaskoczyć – powiedział środkowy GKS-u Katowice, Łukasz Usowicz.
GKS Katowice Doczekał się wygranej do zera
Dopiero w dwudziestym meczu sezonu odnieśliście pierwsze zwycięstwo w trzech setach. Chyba w najczarniejszych snach nie spodziewaliście się, że tak długo przyjdzie wam na nie czekać?
Łukasz Usowicz: Oczywiście. Myślę, że nikt z nas nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Wiemy, że od początku sezonu wiele osób uważało, że jesteśmy pretendentami do spadku, ale mimo wszystko wierzyłem i nadal wierzę, że jesteśmy w stanie utrzymać się w PlusLidze i jeszcze nie raz zaskoczyć.
Zgodzi się pan, że dla was to było starcie za 6 punktów? Z jednej strony ta wygrana w sumie niewiele wam dała, ale pozwoliła wam pozostać na powierzchni?
– Od pewnego czasu każde kolejne spotkanie ma dla nas większą wagę. Tym zwycięstwem złapaliśmy oddech i względny kontakt punktowy, który daje nam dalej szansę i nadzieję na dobry rezultat końcowy.
Nie pękli w końcówkach
W Tarnowie można było zobaczyć w końcu walczący GKS, który nawet kiedy przegrywał w drugim secie 15:19, nie dał się złamać, popisując się piorunującą końcówką. To był kluczowy moment spotkania?
– Takich spotkań z dobrą grą i walką w naszym wykonaniu było wiele. Jedyną różnicą było to, że w końcu wytrzymaliśmy trudne końcówki setów i to my zdołaliśmy złamać rywala, co w poprzednich spotkaniach nam się nie udawało. A jeśli chodzi o kluczowy moment, to po części był nim drugi set. Wiadomo, że łatwiej jest wygrywać 2:0 i mieć większy handicap nad przeciwnikiem. Jednak po takiej przegranej w drugim secie lwowianie nie załamali się, a my musieliśmy do końca bić się o to zwycięstwo.
Tym zwycięstwem wysłaliście sygnał do rywali, że GKS nie zamierza być dostarczycielem łatwych punktów i będzie do końca walczył o utrzymanie?
– Wiem jak to wygląda w tabeli, ale nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że jesteśmy dostarczycielem łatwych punktów pomimo porażek. Wiele, nawet topowych drużyn, myśląc, że zdołają gładko wygrać 3:0, mocno się rozczarowało, gdyż stawialiśmy im duży opór. Dopiero zacięte końcówki i nasz brak pewności siebie w tych częściach setów decydował o zwycięstwie rywali.
Nie mają nic do stracenia
A jak trudno podchodzi się do kolejnych meczów, kiedy ma się „nóż na gardle”? Wasza obecna sytuacja w tabeli trochę pęta wam nogi, obciąża głowy i powoduje, że nie ma w waszej grze pełnej swobody?
– Zawsze gdzieś z tyłu głowy jest nasza sytuacja w tabeli i do pewnego momentu tak było. Na każdy kolejny mecz wychodziliśmy z przekonaniem, że teraz już musimy wygrać, teraz nie mamy już nic do stracenia. Sezon nieubłaganie zbliża się ku końcowi, a my póki co mamy 6 punktów straty do bezpiecznej lokaty. Musimy się wziąć w garść i walczyć do ostatniej piłki.
Przed wami starcie z Asseco Resovią, która gubi punkty w tym sezonie. Liczycie, że będziecie kolejnym zespołem, który wykorzysta nierówną grę rywali i sięgnie po bezcenne punkty w kontekście walki o utrzymanie?
– Liczę, że zagramy twardo i nie damy się złamać w końcówkach, a resztę czas pokaże. Widziałem również, że w Resovii wszyscy niedawno kontuzjowani zawodnicy wrócili do gry i do wysokiej formy, więc będzie to dla nas niesamowicie ciężkie spotkanie.
Zobacz również
PlusLiga. Historyczny moment. Pierwszy taki mecz GKS-u w tym sezonie
źródło: inf. własna