Po dwóch zwycięstwach w tegorocznej Lidze Mistrzów gracze Aluronu CMC Warty zaznali goryczy porażki z Berlinem Recycling Volleys. Dwa ostatnie sety rozgrywały się na przewagi, a w nich decydujące ciosy zadawali podopieczni Cédrica Énarda. Zawiercianie mieli szansę na wygranie, ale w decydujących momentach fatalnie zagrywali, popełniając w tym elemencie aż 31 błędów własnych. Choć w ataku spisywali się dobrze, to przy takiej liczbie pomyłek nie dawali sobie szansy na wygraną. Za nimi połowa rozegranych spotkań w fazie grupowej, w której z dorobkiem sześciu punktów prowadzą. Po ostatnim pojedynku spostrzeżeniami podzielił się Dawid Konarski.
Po przegranej pierwszej partii zawiercianie wygrali drugą do 20. Wydawało się, że złapali już swój rytm gry, gdyż dominowali w każdym elemencie. Jednak w dwóch kolejnych zaczęli popełniać niespotykaną wręcz liczbę błędów własnych i ostatecznie polegli w stosunku 1:3. – Zabrakło nam zagrywki. Nie tylko my na boisku, ale cała hala i kibice przed telewizorami to odczuli. Zupełnie nam nie siedziała zagrywka i ciężko nam było odrabiać breaki. Jeżeli tylko gdzieś tam w końcówce udało nam się przebić na drugą stronę siatki, to te punkty, czy kontra się pojawiła i byliśmy jeszcze w stanie wyrównać trzeciego, czy czwartego seta. Z takim serwisem ciężko jest wygrywać, aczkolwiek mieliśmy szansę przedłużyć to spotkanie do tie-breaka. Niestety tak się nie wydarzyło. Nie będziemy teraz płakać, gdyż za chwilę gramy kolejne spotkanie. Szkoda tego meczu, ale jako pozytyw trzeba uznać, że walczyliśmy do końca – podsumował to spotkanie Dawid Konarski. Trudno się z nim nie zgodzić. W trzeciej partii podopieczni Michała Winiarskiego popełnili w polu serwisowym aż jedenaście błędów, a w następnej – osiem. Co ciekawe to przy takiej liczbie pomyłek i tak mieli szansę na wygraną. – W tych kluczowych elementach popełnialiśmy sporo błędów przy niskim ryzyku w polu serwisowym. Nie były to zagrywki ponad 110 km/h tylko raczej chcieliśmy wprowadzić piłkę do gry, a i tak robiliśmy błędy. Myślę, że taka liczba pomyłek szybko się nie powtórzy. Mimo takiej liczbie błędów, gdzieś ten wynik trzymaliśmy, ale to było za mało – dodał.
Taką dyspozycję potrafili wykorzystać ich rywale, którzy bardziej szanowali piłkę, a dodatkowo skutecznie grali w ofensywie. – Berlińczycy wygrali zasłużenie. Zagrywali od nas dużo lepiej, na pewno tyle nie psuli, więc mieli szansę, żeby coś w bloku dotknąć. My sobie tej szansy nie dawaliśmy. Oni sobie nasze zagrywki przyjmowali w punkt i rozgrywający grę prowadził. Ich atakujący grał dobre spotkanie, gdyż wybijał piłki po rękach i ciężko nam było go zatrzymać. Berlińczycy zagrali poprawnie, popełnili mniej błędów od nas i dlatego wygrali – ocenił atakujący Jurajskich Rycerzy.
Zawiercianie grają teraz co trzy dni. Jak duże znaczenie zaczęło odgrywać zmęczenie i podróże z jakimi muszą się borykać? – Nie możemy tutaj zrzucać winy na fizykę. Graliśmy co trzy dni i jesteśmy już do tego rytmu przyzwyczajeni. Myślę, że fizycznie nie wyglądało to źle, zwłaszcza w ataku. Myślę, że może troszeczkę ta hala nie pomaga, gdyż jest specyficzna przez układ świateł. Nie będziemy się jednak tym się tłumaczyć, gdyż gramy tutaj drugi mecz i mieliśmy dodatkowo trening. Obie drużyny miały takie same warunki – powiedział Konarski.
Jak więc kapitan żółto-zielonych podsumuje połowę fazy grupowej Ligi Mistrzów, w której jego drużyna debiutuje? –Jakby się udało wygrać to spotkanie, to byłoby super pozytywnie. Jest dobrze. Mamy sześć punktów i cały czas jesteśmy na pierwszym miejscu. Wszystko jest w naszych rękach. Zostały kolejne trzy spotkania do rozegrania. Trzeba je wygrać, aby być rozstawionym z pierwszego miejsca i uniknąć dwóch dodatkowych spotkań. Taki jest nasz cel – zakończył.
źródło: inf. własna