Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > europejskie puchary > Benjamin Toniutti: Teraz trzeba się zresetować i przede wszystkim wyleczyć się

Benjamin Toniutti: Teraz trzeba się zresetować i przede wszystkim wyleczyć się

fot. Klaudia Piwowarczyk

– Musi towarzyszyć nam rozczarowanie, gdyż zawsze chce się więcej. Ale ten sezon nas nie rozpieszcza. Straciliśmy „Jurę” w półfinale Pucharu Polski, a mimo to zagraliśmy świetnie z Lube i wyeliminowaliśmy mistrza Włoch z Kubą Macyrą w składzie, który na początku sezonu był czwartym środkowym. Chłopak pomógł nam niesamowicie. Zatem nie odrzucajmy tak łatwo tego, czego dokonaliśmy. Oczywiście, dziś musimy być rozgoryczeni, ale nie zapomnijmy też o tym, co było dobre. Kontynuujmy swoją pracę i bądźmy dobrze nastawieni mentalnie na bycie przez lata topowym klubem w Europie, bo jest to możliwie – powiedział po przegranym półfinale Ligi Mistrzów Benjamin Toniutti.

 

Jak podsumujesz ten wasz ostatni występ w półfinale Ligi Mistrzów, ale i całą tegoroczną edycję w waszym wykonaniu?

Benjamin Toniutti: – Biorąc pod uwagę dwumecz w półfinale Ligi Mistrzów, to ZAKSA była zdecydowanie lepsza i zasłużenie awansowała do finału. My mamy swoje problemy. Pomimo tego, dziś zaczęliśmy z dobrym nastawieniem i próbowaliśmy rzucić na szalę to, co mamy najlepszego. Ale w tym momencie rywal jest po prostu lepszy od nas i gra się przeciwko nim niezwykle trudno. Trzeba to zaakceptować i powrócić do pracy. Ale nie możemy wyrzucić z głów całej naszej „kampanii” w tej edycji Ligi Mistrzów. Trzeba wziąć pod uwagę cały występ w tych rozgrywkach i to czego dokonaliśmy. Nie przegraliśmy w grupie ani jednego meczu. W ćwierćfinale dwukrotnie pokonaliśmy Lube. Pamiętajmy, że ZAKSA nie grała ćwierćfinału, przez co miała czas na spokojne przygotowania do meczów. Do tego doszły nasze problemy. Dzięki temu zyskali pewną przewagę względem nas i wykorzystali ją. Ale wygrali z nami jak najbardziej zasłużenie. Powiedziałbym, że czuję dziś ogromne rozczarowanie, ale jednocześnie osiągnęliśmy coś w postaci miejsca w najlepszej czwórce w Europie. I z tego trzeba czerpać na przyszłość. Czujemy dziś wielki zawód, ale trzeba patrzeć do przodu, wrócić do pracy i zrobić wszystko, by wygrać coś na koniec sezonu, będąc jednocześnie gotowym na przyszłość.

Zgodzę się z tym, że pomimo tego, że kończycie występy w Europie przegraną, to warto pamiętać o tych pozytywnych stronach, których przecież było sporo.

– Musi towarzyszyć nam rozczarowanie, gdyż zawsze chce się więcej. Ale ten sezon nas nie rozpieszcza. Straciliśmy „Jurę” w półfinale Pucharu Polski, a mimo to zagraliśmy świetnie z Lube i wyeliminowaliśmy mistrza Włoch z Kubą Macyrą w składzie, który na początku sezonu był czwartym środkowym. Chłopak pomógł nam niesamowicie. Zatem nie odrzucajmy tak łatwo tego, czego dokonaliśmy. Oczywiście, dziś musimy być rozgoryczeni, ale nie zapomnijmy też o tym, co było dobre. Kontynuujmy swoją pracę i bądźmy dobrze nastawieni mentalnie na bycie przez lata topowym klubem w Europie, bo jest to możliwie.

Widzę w twoich oczach łzy. Miałeś okazję w zeszłym roku sięgnąć po to trofeum. Czy to właśnie ten fakt potęguje żal w związku z utraconą dziś szansą?

– Dla mnie osobiście był to wielki cel – zagrać dwa razy z rzędu w finale Ligi Mistrzów w dwoma różnymi klubami. Ale tak przed tygodniem, jak i dziś rywal okazał się lepszy. Trzeba z tym żyć. Ale to nie koniec. Chcę to osiągnąć w przyszłości. Trzeba spróbować sięgnąć po tytuł mistrzowski w tym sezonie w lidze, a później ponownie powalczyć o najwyższe cele w Lidze Mistrzów. W Jastrzębskim Węglu mamy wszelkie dane ku temu, by to osiągnąć.

Co dalej? Jakie cele na najbliższe dni, tygodnie, miesiące?

– Teraz trzeba się zresetować i przede wszystkim wyleczyć się. Praktycznie każdego dnia albo ktoś wypada przez chorobę, albo przez kontuzję. Teraz chory jest „Jura”, który już prawie był gotów do gry po kontuzji. Znów nie wiadomo, kiedy wróci po chorobie. Trevor musiał wyjechać do Francji na terapię w związku z urazem kolana. Jeśli połączysz to, co się działo z nami od początku sezonu, to jest to jakiś koszmar. A pomimo tego dochodzimy do półfinału Ligi Mistrzów, wciąż jesteśmy w grze o mistrzostwo Polski, byliśmy w finale Pucharu Polski i wygraliśmy Superpuchar. Więc nie jest tak, że wszystko można wyrzucić do śmieci. Miejmy to na uwadze. Sezon zaczęliśmy bez Eemiego i Szymiego, którzy wypadli z gry na prawie dwa miesiące. Stephen Boyer? Trzy miesiące pauzy z powodu kontuzji. Później dopadł nas covid. Dalej „Jura”, choroby, więc trochę tego było. Zatem patrzmy w przyszłość, regenerujmy się i myślmy o najbliższym meczu, które rozegramy w Gdańsku za niespełna 40 godzin.

Mówi się, że trudności i problemy hartują charakter. Wierzysz, że w waszym przypadku będzie w tym sezonie podobnie?

– Mam nadzieję, że te wszystkie trudności nas zahartują. Ale to też nie wygląda tak, że kiedy pojawia się kolejny problem, to my przestajemy nagle grać i mówimy: „Nie damy rady”. Wręcz przeciwnie. Każdego dnia walczymy, by się udało. I udowadniamy to od początku sezonu. Może ten ostatni tydzień nas przygniótł dlatego, że tego wszystkiego było już po prostu za dużo. A do tego zmierzyliśmy się z drużyną, która w tym momencie wygląda znakomicie. Trudno się z tym pogodzić. I trzeba po prostu mieć świadomość tego, że aby ich pokonać, musimy wspiąć się na ich poziom, który jest naprawdę wysoki.

Rozmawiał Marcin Fejkiel.

źródło: jastrzebskiwegiel.pl

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, europejskie puchary

Tagi przypisane do artykułu:
, , ,

Więcej artykułów z dnia :
2022-04-08

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved