Brązowe medale mogli zawiesić na swoich szyjach siatkarze Vervy Warszawa Orlen Paliwa. W decydującym meczu o trzecie miejsce w tym sezonie PlusLigi pokonali 3:0 PGE Skrę Bełchatów. – Musieliśmy postawić wszystko na jedną kartę, spróbować zaryzykować w tych trudnych piłkach. W tym trzecim meczu bardzo wiele wymagających kontrataków skończyliśmy dzięki naszej odwadze, w takich momentach wcześniej czasem wstrzymywaliśmy rękę, a teraz wszyscy graliśmy odważnie i to zaprocentowało – powiedział po odebraniu brązowych krążków kapitan i środkowy Vervy Warszawa Andrzej Wrona.
Brązowy medal sezonu 2020/2021 powędrował do Vervy Warszawa Orlen Paliwa. Podopieczni Andrei Anastasiego 3:0 pokonali w decydującym meczu PGE Skrę Bełchatów, właściwie nie dając szans bardziej utytułowanym rywalom. – Ja mam wrażenie, że to my trochę zaskoczyliśmy naszą grą bełchatowian. Po pierwszym secie meczu w Warszawie rywale coś zmienili w swojej grze, naskoczyli na nas, rozkręcili imprezę na boisku, Norbert Huber dał świetną zmianę i mobilizował tam wszystkich chłopaków i sztab do zwycięstwa. Oni wtedy wyszarpali ten mecz, natomiast my w rozmowach przed tym trzecim pojedynkiem wiedzieliśmy, że pierwszej piłki musimy zrobić to samo – wspominał przegrany we własnej hali drugi mecz tej rywalizacji Andrzej Wrona. – Podejrzewaliśmy, że Skra będzie tak samo walczyła jak w Warszawie. Od pierwszej piłki to u nas była impreza połączona ze świetną grą całego zespołu. Przetrzymaliśmy też ten trudny moment w trzecim secie, kiedy gra była na styku, a ta partia była najbardziej wyrównana. I tak postawiliśmy tę kropkę nad i. Dlatego też ten medal smakuje wyjątkowo – podsumował doświadczony środkowy warszawian.
Stołeczni siatkarze nie mają za sobą najbardziej udanej rundy zasadniczej. Do walki w play-off przystępowali dopiero z 6. lokaty. Pomimo tego w rywalizacji o półfinał pokonali Trefla Gdańsk, natomiast w półfinale ulegli nowym mistrzom Polski – Jastrzębskiemu Węglowi. – Dla mnie i myślę, że dla całej Warszawy ten medal jest wyjątkowy, bo w tej nowożytnej erze warszawskiej siatkówki nie mamy aż tylu medali, co chociażby PGE Skra Bełchatów. Tutaj te trofea już się w hali nie mieszczą, a dla nas każdy medal smakuje wyjątkowo. Ten krążek daje nam trzeci rok z rzędu Ligę Mistrzów w Warszawie i myślę, że to nasz olbrzymi sukces. Patrząc na to, jak cały ten sezon miał przebieg, kogo pokonaliśmy po drodze, że do play-off startowaliśmy z 6. miejsca, to myślę, że to jest nasz duży sukces – ocenił Andrzej Wrona.
Jego zespół wygrał pierwszy mecz w walce o brąz, natomiast w drugim musiał uznać wyższość PGE Skry Bełchatów. W trzeciej batalii to warszawianie byli już górą. – Myślę, że mocno daliśmy ciała w meczu u nas. Chyba zadziałała ta presja, że z tyłu jest schowane konfetti, tam gdzieś leżą te medale i już wiadomo, że fajnie byłoby skończyć ten sezon we własnej hali. Mimo tego, że powinniśmy mieć luz w głowie, bo nic by się nie stało, gdybyśmy ten mecz przegrali. Starczyło nam tej motywacji tylko na pierwszego seta, potem rywale pokazali nam, że to jest play-off i to nie będzie takie proste – przypomniał środkowy Vervy Warszawa. Decydujący pojedynek przebiegał jednak pod dyktando jego drużyny. – W tym spotkaniu, paradoksalnie, bo wiedzieliśmy, że cokolwiek by się nie wydarzyło, to jest to już koniec, musieliśmy postawić wszystko na jedną kartę, spróbować zaryzykować w tych trudnych piłkach. W tym trzecim meczu bardzo wiele wymagających kontrataków kończyliśmy dzięki naszej odwadze, w takich momentach wcześniej czasem wstrzymywaliśmy rękę, a teraz wszyscy graliśmy odważnie i to zaprocentowało – przyznał Andrzej Wrona, który w stołecznym zespole występuje od 2016 roku i był to dla niego drugi medal w barwach tej drużyny. W 2019 roku warszawianie stanęli na drugim stopniu podium PlusLigi.
źródło: inf. własna