Sporo emocji dostarczył mecz półfinału Pucharu Polski pomiędzy Developresem Bella Dolina Rzeszów a ŁKS Commercecon Łódź. Ostatecznie po zaciętym tie-breaku lepsze okazały się łodzianki i to one zagrają w niedzielnym finale z Grupą Azoty Chemikiem Police. -Wiedzieliśmy, że ten półfinał przyniesie dużo emocji. Z Developresem zawsze toczymy zacięte boje i mogłyśmy się spodziewać, że tak to się skończy – powiedziała po meczu Paulina Maj- Erwardt – Towarzyszą nam mieszane uczucia, i smutek i radość. Ten smutek byłby może mniejszy, gdybyśmy faktycznie przegrały 0:3 i powiedziały sobie, ok były lepsze, spakowały nas i jedziemy do domu – dodała środkowa Developresu, Anna Obiała.
– Wiedzieliśmy, że ten półfinał przyniesie dużo emocji. Z Developresem zawsze toczymy zacięte boje i mogłyśmy się spodziewać, że tak to się skończy. Po teoretycznie łatwych dwóch setach dziewczyny z Rzeszowa postawiły wysoką poprzeczkę. W tie-breaku to już wiadomo, jak to jest, wygra ten, kto lepiej wytrzyma presję – mówiła po spotkaniu libero ŁKS-u, Paulina Maj-Erwardt. Siatkarka oczywiście chwaliła swoich kibiców, którzy licznie wypełnili halę w Nysie. – My się czujemy jak u siebie, zawsze z nimi tak jest. Kibice są naszym dodatkowym zawodnikiem, zawsze są z nami. Da się zauważyć, że w tych momentach, kiedy mamy słabszy okres oni wstają i jeszcze bardziej nas zagrzewają do walki. Robią niesamowitą robotę i za to im bardzo dziękujemy – dodała. Doświadczona libero myślami jest już przy niedzielnym finale z Chemikiem. – Na plakatach w Łodzi było zaznaczone, że chcieliby, aby po 37 latach Puchar wrócił do Łodzi i było moje zdjęcie … nieprzypadkowo. Ja sobie nie mogę więc pozwolić, żeby tego Pucharu Polski nie przywieźć. Będę walczyła z całych sił – zapewniła Paulina Maj-Erwardt.
– Ten, kto nie stoi na boisku myślę, że tego tak nie czuje. Dla nas to są ogromne emocje, to było trudne spotkanie i to, że wygrałyśmy z Developresem jest dla nas gigantycznym sukcesem. Koncentracja przez te dwa dni jest ogromna, skupiamy się na tym, aby dobrze grać i się regenerować. Teraz, po takim meczu na pierwszy plan wysuwa się regeneracja. W niedzielę jest nowy dzień i wychodzimy na boisko z taką samą energią, wolą walki na finał – powiedziała z kolei Aleksandra Gryka. Środkowa ŁKS-u także nie mogła się nachwalić kibiców. – Kibice są dla nas ogromną pomocą, są niezrównani. Nawet, jak w trzecim czy czwartym secie trochę nam brakowało energii, to oni nas utrzymywali przy życiu. To nas uskrzydliło na piątego seta.
W zupełnie innym nastroju była rzecz jasna Anna Obiała. – Towarzyszą nam mieszane uczucia, i smutek i radość. Ten smutek byłby może mniejszy, gdybyśmy faktycznie przegrały 0:3 i powiedziały sobie, ok były lepsze, spakowały nas i jedziemy do domu. Potrafiłyśmy jednak się odrodzić i pokazałyśmy, że mimo dwóch porażek w lidze potrafimy grać z ŁKS i uwierzyłyśmy, że możemy wygrać ten mecz. Zabrakło wydaje mi się trochę szczęścia, ogromne gratulacje dla ŁKS-u. My przyjechałyśmy tutaj po Puchar i wierzyłyśmy w to głęboko…szkoda. To był kawał fajnej siatkówki, nie brakowało dłuższych akcji, fajnych obron, asekuracji. Ten mecz mógł sie podobać i mam nadzieję, że mimo porażki ucieszyłyśmy oko naszych kibiców.
źródło: inf. własna, PLS TV