– Jak wracać do Polski to po to, by walczyć o najwyższe cele – mówi środkowa Agnieszka Kąkolewska o transferze do Grupy Azoty Chemik Police. – – Jeszcze kiedy byłam we Włoszech zaczęły się pierwsze rozmowy. Stwierdziłam, że to nie jest zły pomysł, by wrócić do Polski. Oglądając mecze naszej ligi w ostatnim sezonie, bardzo podobała mi się szybka gra Chemika. Słyszałam też wiele dobrych opinii o trenerze, co jest dla mnie bardzo ważne – dodała nowa środkowa mistrzyń Polski.
Do tej pory bardzo dyplomatycznie odpowiadała pani na pytania dotyczące nowego klubu, więc teraz gdy wszystko się wyjaśniło, może pani zdradzić kiedy pojawiła się oferta z Polic?
Agnieszka Kąkolewska: – Jeszcze kiedy byłam we Włoszech zaczęły się pierwsze rozmowy. Stwierdziłam, że to nie jest zły pomysł, by wrócić do Polski. Oglądając mecze naszej ligi w ostatnim sezonie, bardzo podobała mi się szybka gra Chemika. Słyszałam też wiele dobrych opinii o trenerze, co jest dla mnie bardzo ważne. Jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym, ustalamy wszystko, co związane z treningami, a 13 lipca rusza okres przygotowawczy do sezonu ligowego. Na pewno czeka mnie sporo pracy, ale po tych długich wakacjach jestem gotowa.
Mówiła pani o tym, że miała propozycje z zagranicy, ale jednak priorytetem był powrót do Polski. Dlaczego?
– Po prostu uznałam, że jak wracać do polskiej ligi to po to, by walczyć o najwyższe cele. To umożliwia mi gra w Chemiku Police. Spróbowałam gry we włoskiej lidze, więc teraz uznałam, że czas coś zmienić. Wydaje mi się też, że poziom czołowych zespołów w polskich rozgrywkach jest obecnie bardziej wyrównany niż wcześniej, a to sprzyja bardziej zaciętej rywalizacji i podnoszeniu poziomu.
Była opcja przedłużenia umowy ze Scandicci lub podpisania kontraktu w innym klubie?
– Tak, miałam propozycje z Serie A, ale nie będę zdradzać o jakie drużyny chodzi. Decyzję o wyborze nowego klubu podejmowałam, gdy pandemia była mocno nasilona we Włoszech. Ten dodatkowy czynnik wpłynął na mój ostateczny wybór. Ale nigdy nie mów nigdy, więc nie wykluczam, że jeśli kiedyś będę mieć możliwość, to wrócę do Serie A.
W Casalmaggiore czy w Scandicci – gdzie czuła się pani bardziej komfortowo podczas dwuletniej włoskiej przygody?
– Na pewno w drugim sezonie czułam się lepiej, bo w Scandicci był ze mną mój narzeczony. Choć wciąż brakowało kontaktów z rodziną czy przyjaciółmi. Jestem bardzo kontaktowa, więc odczuwałam tę tęsknotę za bliskimi. W Scandicci, po rocznej przerwie, wróciłam też do rywalizacji w Lidze Mistrzyń, bo Pomi Casalmaggiore nie grało w tym pucharze. Mogłam odetchnąć od napiętego grafiku meczów i dalszych wyjazdów, ale na pewno za mną dwa zupełnie inne sezony.
W tym sezonie nie ma pani na zgrupowaniu reprezentacji, którą czekają tylko mecze towarzyskie. To była pani decyzja by odpocząć?
– Zdecydowaliśmy o tym wspólnie z trenerem Nawrockim. Powiedział mi, że chce dać szansę młodszym dziewczynom i spytał czy potrzebuję odpoczynku, czy chcę trenować. Uznałam, że potrzebuję przerwy. O kolejnym sezonie kadrowym i mistrzostwach Europy jeszcze nie myślę. Jedno jest pewne – to, że nie ma mnie teraz na zgrupowaniu, nie oznacza, że za rok odmówię powołania.
Rozmawiała Edyta Kowalczyk, cały wywiad w „Przeglądzie Sportowym”
źródło: przegladsportowy.pl