Złoty medal Ligi Narodów, złoty medal mistrzostw Europy. To dokonania Łukasza Kaczmarka jedynie w tegorocznym sezonie reprezentacyjnym. Jest tego jednak znacznie więcej, bowiem atakujący ZAKSY i reprezentacji Polski ma za sobą bardzo udany sezon klubowy. – Spojrzałem właśnie na ten medal. Wygląda tak samo, jak złoty medal Ligi Mistrzów. Z tą różnicą, że napisane na nim jest Rzym. Mam też Turyn i Weronę. Te Włochy są dla mnie szczęśliwe – mówił zadowolony Łukasz Kaczmarek.
Reprezentacja Polski w naprawdę imponującym stylu zdobyła złoty medal mistrzostw Europy. Biało-czerwoni w finale nie stracili ani jednego seta, choć w trzeciej patyki rywalizacji z gospodarzami, nie brakowało emocji. To Włosi przez większą część seta prowadzili, ale wygraną odnieśli ostatecznie Polacy.
ODPOWIEDNI PREZES, TRENER I GRACZE
Nie przestraszyli się przewagi Italii, ani głośnego dopingu miejscowych kibiców. – Mamy takie podejście do każdego meczu. Nie ma znaczenia to, że prowadzimy 2:0. Nie myślimy o tym, że już wygraliśmy. Trener bardzo uczula nas na to, żeby myśleć o każdej kolejnej akcji. Jego słynne “one ball at the time” – bardzo nam to wpoił. Myślimy o tym, co będzie w każdej kolejnej akcji. Nie wybiegamy w przyszłość i to jest dla mnie niesamowite cenna wskazówka – zdradził Łukasz Kaczmarek.
Dla polskiej kadry to już kolejny medal, od kiedy kadrę objął Nikola Grbić. W poprzednim sezonie reprezentacja Polski sięgnęła po brąz Ligi Narodów oraz wicemistrzostwo świata. Teraz ma na swoim koncie już dwa złote medale. – Myślę, że to jest odpowiedni prezes na odpowiednim miejscu, odpowiedni trener na odpowiednim miejscu i odpowiednia grupa. Wszystko jest tutaj tak poukładane, żeby grać i wygrywać takie mecze, jak ten w Rzymie – mówił atakujący polskiego zespołu.
Z ROKU NA ROK
Ten sezon jest bardzo udany dla Kaczmarka. Ma na swoim koncie złoto Ligi Mistrzów z ZAKSĄ, teraz z reprezentacją Polski sięgnął po kolejne najwyższe laury. – Spojrzałem właśnie na ten medal. Wygląda tak samo, jak złoty medal Ligi Mistrzów. Z tą różnicą, że napisane na nim jest Rzym. Mam też Turyn i Weronę. Te Włochy są dla mnie szczęśliwe – przypomniał zadowolony Łukasz Kaczmarek.
W tym roku, przez kontuzję Bartosza Kurka jego rola w reprezentacji była o wiele większa, ale cała drużyna od początku podkreśla swoją jedność i to, jak każdy członek zespołu jest potrzebny. – Tak pół żartem, pół serio, co roku podsumowuje sezon i co roku mówię, że to był najlepszy rok w mojej karierze. Nie wiem, co powiem po tym sezonie. Szósty finał i czwarte złoto. Nie spodziewałbym się, że to wszystko potoczy się w tam pięknym scenariuszu. Że w takim stylu wygramy Ligę Narodów czy mistrzostwa Europy. Mistrzostwa wygraliśmy praktycznie bez straconego punktu. Wiadomo, że formuła jest trochę inna, ale pomimo wszystko wielkie chapeau bas dla tej drużyny, za wszystko, co osiągnęliśmy – podsumował Łukasz Kaczmarek.
To jednak nie koniec wyzwań przed Polakami w tym sezonie. Już za niecałe dwa tygodnie podopieczni Nikoli Grbicia będą chcieli wywalczyć olimpijską przepustkę. – Teraz kropką nad “i” będzie awans na igrzyska olimpijskie – zapowiedział Łukasz Kaczmarek.
Korespondencja z Rzymu
źródło: inf. własna