Jednym z niewielu rozegranych w ten weekend spotkań było starcie Asseco Resovii Rzeszów ze Stalą Nysą. Drużyny zagrały ze sobą po raz drugi w krótkim czasie, ponownie lepsi okazali się siatkarze ze stolicy Podkarpacia, którzy tym razem zgarnęli komplet punktów. – Myślę, że ten sam problem był w pierwszym meczu, generalnie to cały czas jest nasz problem – nie utrzymujemy skuteczności w ataku na pierwszej piłce i wtedy dajemy pole do popisu przeciwnikowi, który nam odjeżdża na kilka punktów – mówił po porażce przyjmujący Stali Nysa Zbigniew Bartman.
Pojedynek w Rzeszowie był jednym z pierwszych, w którym zabrakło kibiców w hali. Puste trybuny sprawiły, że siatkarze nie mogli liczyć na wsparcie swoich fanów, ale łatwiej było o komunikację.
– Słyszymy przede wszystkim siebie, nie mamy żadnych problemów z komunikacją, ale musimy się przyzwyczaić do tej sytuacji, jaka jest w kraju i myślę, że najważniejsze jest w tym momencie to, żeby grać. My jako zawodnicy tego potrzebujemy, potrzebują tego też kibice. Nie mogą oni widzieć tego w hali, ale myślę, że przed telewizorami zebrała się spora ich grupa – mówił przyjmujący Stali Nysa Zbigniew Bartman.
Drużyny zmierzyły się po raz drugi w krótkim czasie. Za pierwszym razem Asseco Resovia wygrała w Nysie w tie-breaku, tym razem jednak podopieczni Krzysztofa Stelmacha nie byli w stanie urwać ani jednego punktu rzeszowskiej ekipie. – Myślę, że ten sam problem był w pierwszym meczu, generalnie to cały czas jest nasz problem – nie utrzymujemy skuteczności w ataku na pierwszej piłce i wtedy dajemy pole do popisu przeciwnikowi, który nam odjeżdża na kilka punktów. Wiadomo, że z klasowymi rywalami ciężko się gra, jeśli mają przewagę czterech czy pięciu punktów, bo wtedy „nogi im się rozwiązują” i na siatce, a także w polu zagrywki mogą robić, to co im się podoba – wyjaśnił Bartman.
Jego zespół nadal pozostaje bez zwycięstwa w PlusLidze, ale kilka razy pokazał się już z dobrej strony. – Naszym celem nadrzędnym na ten moment powinno być wyeliminowanie tych przestojów poprzez dużo lepszą grę w ataku na pierwszej piłce. Jeśli to utrzymujemy, to pokazaliśmy już, że potrafimy grać z każdym i wygrywać sety z każdym. Tu jest moim zdaniem pies pogrzebany – podsumował doświadczony zawodnik.
Dla Zbigniewa Bartmana Stal Nysa to już kolejny klub w jego bogatej karierze. – Śmiesznie, że żółto-niebieskie barwy mnie lubią i zazwyczaj dobrze mi się w nich gra. Mam nadzieję, że ten sezon będzie dla nas szczęśliwy i zrealizujemy nasz cel, a oprócz tego, że dla nas, dla kibiców i dla wszystkich sympatyków siatkówki, rozegramy ten sezon do końca. Trzymamy za to kciuki – zapewnił siatkarz, który w barwach Stali powrócił na pozycję przyjmującego. W poprzednim sezonie reprezentował natomiast Asseco Resovię. Słabe wyniki ekipy z Podkarpacia poskutkowały kolejną już rewolucją kadrową, za współpracę podziękowano między innymi Bartmanowi. – Pożegnanie było dość szorstkie i przykre. Ja z Rzeszowem miałem same dobre wspomnienia, teraz po poprzednim sezonie trudno mówić o jakiś miłych wspomnieniach. Takie jest życie, że nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli – podsumował Zbigniew Bartman.
źródło: inf. własna