– Co mam do stracenia? Nic! Korzystam z możliwości danej przez los, by pomieszkać w miejscu, do którego ludzie przyjeżdżają na wakacje i o którym marzą. Mieszkanie tu jest pewnego rodzaju przygodą i spełnieniem marzenia – mówi w TVPSPORT.PL Zbigniew Bartman. W ostatnim czasie ogłoszono zakończenie współpracy siatkarza z nyską Stalą. Kilka dni później związał się z Al-Nasr z Dubaju.
Jeszcze tydzień temu był pan zawodnikiem Stali Nysa, dziś gra pan w Dubaju. Skąd ta zmiana?
Zbigniew Bartman: – Z Nysą kontrakt rozwiązałem 29 grudnia. Komunikat pojawił się dzień później na moją prośbę. Dziękuję całej drużynie, jak i sztabowi oraz prezesowi, że pozwolono mi trenować do końca roku. W ten sposób ten etap zamknąłem klamrą. Cieszę się, że z zespołem mogłem odbyć wspólnie jeszcze trzy treningi.
Rozwiązanie kontraktu było pana inicjatywą?
– Tak, było moją inicjatywą i na moją prośbę. Od razu chcę zaznaczyć, że chronologia zdarzeń jest taka, że najpierw porozumiałem się ze Stalą Nysa. Nie miałem żadnej alternatywy, kiedy to robiłem. Rozstanie było podyktowane moimi sprawami osobistymi, na temat których nie chcę się wypowiadać. Dopiero później, gdy pojawiła się informacja, że jestem wolnym zawodnikiem, zaczęły kontaktować się ze mną różne kluby z różnych krajów. Kontrakt z Al-Nasr z Dubaju podpisałem piątego stycznia, a raczej był to pre-kontrakt. Bawią mnie zarzuty, że rozwiązałem umowę ze Stalą Nysa, by zagrać w Dubaju. Z drugiej strony uważam, że, z całym szacunkiem, ale nie muszę się z nikim dzielić moimi sprawami osobistymi i powodami rozwiązania kontraktu – tym bardziej, że tak też ustaliliśmy z prezesem. To sprawa osobista, tego nie komentujemy. Uważam, że nikt nie powinien wymagać tłumaczenia się z decyzji odnośnie do podpisania umowy za granicą w Dubaju. Wszystkie zarzuty, że odszedłem Nysy, by grać w Al-Nasr „za pieniędzmi” kwituję bardzo dużym uśmiechem. Ludzie, kiedy czegoś nie wiedzą lub nie potrafią sobie wytłumaczyć, bardzo mocno generalizują, wchodzą w stereotypy. Nie do końca rozumiem, dlaczego wylewają frustracje w internecie czy gdziekolwiek indziej. Żyjemy jednak w czasach, w których jest to w jakiś sposób dozwolone. Jedyną słuszną reakcją w tej sytuacji jest uśmiech na twarzy i podążanie swoją drogą.
Co zaważyło na tym, że zdecydował się pan grać właśnie tam?
– Przede wszystkim to, jak bardzo podoba mi się Dubaj. Miałem okazję być tu dwukrotnie na wakacjach. Jest to dla mnie fenomenalne i piękne miejsce. Ponadto, ważny był też klimat i to, że oferta z Al-Nasr była konkretna. Co mam do stracenia? Nic! Korzystam z możliwości danej przez los, by pomieszkać w miejscu, do którego ludzie przyjeżdżają na wakacje, i o którym marzą. Mieszkanie tu jest pewnego rodzaju przygodą i spełnieniem marzenia.
Jak ocenia pan poziom tej ligi?
– Trudno mi w jakikolwiek sposób ocenić ligę w Emiratach Arabskich. Nie miałem jeszcze do czynienia z rozgrywkami. W piątek odbyłem pierwszy trening. Wiem tylko, że w każdym zespole może występować dwóch obcokrajowców i w tym roku do ligi wstąpił dość duży „zaciąg” zagranicznych zawodników i trenerów z międzynarodowym stażem. W tym gronie są między innymi Vesco Vuković czy Juan Barrial, którego znam z Argentyny. Grałem przeciwko drużynie, której on był trenerem. Z obcokrajowców szerszej publiczności znany jest Brazylijczyk Thiago Sens, który jeszcze nie tak dawno grał w reprezentacji. Jest też Kolumbijczyk Agamez i Marco Ferreira, czyli brat Alexa, który występował w Polsce. To wszystko, co wiem na temat ligi w Emiratach. Siatkówka jak siatkówka – trzeba wyjść na boisko i grać. (śmiech)
Cały wywiad Sary Kalisz w serwisie sport.tvp.pl
źródło: sport.tvp.pl