Jastrzębski Węgiel rozpoczął mecz z GKS-em Katowice od wysokiej wygranej w 1. secie. Zwycięstwo 25:14 uśpiło czujność jastrzębian, którzy dali sobie wyrwać drugą partię, a w kolejnych dwóch – wygranych już – setach musieli być czujni do ostatnich piłek. – Wydaje mi się, że po tym pierwszym secie mogło nas trochę uśpić, bo trochę za łatwo wszystko nam przyszło. Nie musieliśmy za dużo robić, a punkty same się zdobywały, ponieważ przeciwnicy popełniali dość dużo błędów – powiedział po meczu Tomasz Fornal.
– Może myśleliśmy, że drugi set też się sam wygra. W siatkówce nigdy tak nie ma. Wydaje mi się, że już dostaliśmy w tym sezonie jedną nauczkę, że nic się samo nie wygra, więc więcej koncentracji następnym razem i sądzę, że będzie lepiej – dodał przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.
W obliczu bardzo dużej liczby kontuzji w PlusLidze nie mogło zabraknąć pytania o stan zdrowia Tomasza Fornala. – Czuję się w porządku. Najważniejsze, żeby kontuzje omijały nie tylko mnie, ale i całą drużynę. Zdaję sobie sprawę, że prędzej czy później przyjdzie problem fizyczny. Mam nadzieję, że jak najpóźniej i jak najkrótszy to będzie problem. Póki kontuzje mnie omijają, to staram się tyle, ile mogę – podkreślił zawodnik.
Norbert Huber, środkowy jastrzębskiego teamu, zaznaczył, że jego zespół sam zachęcił rywala do lepszej gry. ale finalnie najważniejszy jest komplet punktów. – W pierwszym secie narzuciliśmy swój styl gry. Ewidentnie przeciwnikowi nie pasował i dominowaliśmy przez całego seta. Uważam, że potem trochę zaprosiliśmy katowiczan do gry, podaliśmy im pomocną dłoń. Zaczęli czuć bardziej boisko, mecz i trzy sety były na wysokim poziomie. Potrafiliśmy zachować zimną krew i przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść i zasłużenie zdobyliśmy trzy punkty.
Huber jest jednym z graczy PlusLigi, który w tym sezonie musiał zmagać się z urazem. – Cieszę się, że wystąpiłem. Stało to pod znakiem zapytania, ale trener zdecydował, że zagram. Bardzo mu dziękuję, na pewno zrobię to jeszcze w szatni. Cieszę się, że wróciłem po tygodniowej przerwie. Przed nami dużo pracy – zakończył.
Jakub Szymański, przyjmujący GKS-u Katowice, nie był oczywiście zadowolony z wyniku, ale zauważył plusy w grze swojego zespołu. – Pierwszy set nie napawał optymizmem, ale ważne, że wróciliśmy w tym meczu i od drugiego seta graliśmy jak równy z równym. Mało zabrakło, że urwalibyśmy punkt w meczu, a może nawet wygraną. Nie może cieszyć przegrana, ale może cieszyć, że zaczynamy grać swoją dobrą siatkówkę. Taką pokazujemy na treningach i oby to się utrzymało. Na pewno w końcu zwycięstwa przyjdą.
– Na pewno było to inne spotkanie niż z Treflem czy Ślepskiem. Tutaj nie możemy mieć sobie nic do zarzucenia – dodał Łukasz Usowicz, środkowy GKS-u. – Na nasze nieszczęście coś takiego jest w tym sezonie, że długo wchodzimy w mecze i te pierwsze sety wyglądają najgorzej. Potem łapiemy kontakt i wygląda to lepiej.
źródło: inf. własna, KS Jastrzębski Węgiel