Za nami Wielki Finał Ogólnopolskich Mistrzostw w Minisiatkówce o Puchar Kinder Joy of Moving. Zawodom towarzyszy oczywiście zacięta rywalizacja, a na medalistów czekają wspaniałe nagrody, jednak na pierwszy plan wychodzi coś innego. – Nagrody też nas motywują, ale nie one są w tym najważniejsze. Liczy się mecz i dobra zabawa. Zabawa na pierwszym miejscu. Fajnie zdobyć nagrodę, ale jest ona tylko dodatkiem – mówił po wygranym finale Mateusz z Trefla Gdańsk.
Spełnili marzenia
Dziesięć miesięcy ciężkiej pracy dobiegło końca. Młodzi siatkarze i siatkarki mogą w końcu trochę odpocząć i zregenerować się po trudach minionego sezonu oraz ze spokojem ducha ruszyć na wakacje. – Czuję duże zmęczenie, ledwo wstałem z łóżka, bo tak mnie bolały mięśnie – mówił po zakończonym finale Wojtek, zwycięzca w kategorii dwójek chłopców z drużyny EMEA Energetyk Poznań. – Jesteśmy bardzo zadowoleni z siebie, że tak dobrze zagraliśmy cały turniej, nie tylko Wielki Finał w Gliwicach, ale w ogólne na przestrzeni dziesięciu miesięcy rywalizacji – dodał jego kolega z drużyny Leon. Turniej finałowy z udziałem najlepszych drużyn w Polsce jest marzeniem nie tylko zawodników, ale i szkoleniowców. – Każdy marzy o tym, by tu przyjechać. Ja zawsze tłumaczę moim dziewczynom, że moje córki z niezłymi wynikami grały w siatkówkę, ale żadna z nich do wielkiego finału nie dotarła – mówiła Izabela Łukaszuk, trenerka drużyny żeńskiej w kategorii czwórek UKS Jagiellończyk SOS Akademia Glinki z Białej Podlaskiej. Jakie były ogólne wrażenia z tej imprezy? – Bardzo dobrze nam się grało. Było to ciekawe przeżycie. Byłem tu już czwarty raz, ale niezmiennie jest fajnie – mówił Karol z Olsztyna. Dzieci cieszyły się, że mogą występować na tym samym parkiecie, co reprezentacja Polski i podkreślały świetną atmosferę zarówno na trybunach, jak i na boisku. – Fajna hala, dużo emocji – komentował Staś z Trefla Gdańsk.
„Czekaliśmy cały rok”
Te rozgrywki wyróżniają się wysokim poziomem sportowym. Z roku na rok widać coraz większe postępy – nie tylko w umiejętnościach kolejnych adeptów siatkówki, ale i podejściu mentalnym do zawodów. – Z tymi chłopakami możemy zrobić naprawdę wszystko. Ten mecz był niesamowity. Czekaliśmy na niego cały rok. Po to wstawaliśmy na trening o siódmej rano i ciężko pracowaliśmy, żeby móc wyjść na taki mecz i go dobrze zagrać. Tu grał mental. Choć przegraliśmy pierwszego seta, wciąż byliśmy uśmiechnięci, wiedzieliśmy, że to wygramy. Dokończyliśmy to w pięknym stylu. Gdy graliśmy tie-break, cała rywalizacja się wyzerowała. Ze świeżą głową weszliśmy w tę ostateczną bitwę. Jestem z nas wszystkich bardzo dumny – mówił Rafał ze zwycięskiej ekipy w kategorii czwórek. Gdańszczanie mają szczególne powody do radości: – Udało się obronić tytuł chłopaków, którzy rok temu wygrali – mówił Oliwier z Trefla Gdańsk.
Co było dla dzieciaków najważniejsze? – Czujemy ogromną dumę, bo przezwyciężyłyśmy własne słabości i stanęłyśmy na wysokości zadania. Trener wystawił nas w tie-breaku, a my go nie zawiodłyśmy, choć było naprawdę trudno. Nasz klub wystawił dwie ekipy, nasza zajęła akurat czwarte miejsce, ale cieszymy się, że mogłyśmy wspomóc pierwszy zespół na zmianach – mówiła Lena z MKS Dwójki Zawiercie. Niektóre ekipy były naturalnymi faworytami do medali, gdyż mają już spore doświadczenie. – Wielu z naszych rywali poznałyśmy już wcześniej podczas turniejów towarzyskich, których my rozegrałyśmy ponad dwadzieścia. Poświęcamy wolne weekendy, by grać w siatkówkę – dodała koleżanka z drużyny Dany.
Dzieci od małego uczą się zdrowej rywalizacji i zasad fair-play. Nie dziwi więc dojrzała postawa wielu z nich. – Trzeba okazywać szacunek do rywala. Po każdym meczu powinno się pożegnać jakoś i podziękować za mecz. Najpierw trzeba zakończyć mecz formalnie, a potem można się cieszyć z wygranej – podkreślał Leon. – Czasami spotykaliśmy się z sytuacją, że rywale nie chcą podejść podziękować po porażce, ale my to rozumiemy, czują ogromny smutek, zawód. Po przegranym meczu zawsze jest się zamkniętym w sobie – uzupełnił Wojtek.
Jakie lekcje jeszcze wyciągają ze sportu? – Dzieci uczą się dużo w sekcji. Sport istotny jest dla ich rozwoju emocjonalnego. Niestety zauważamy wśród trenerów duże problemy z zdolnościami społecznymi u naszych dzieciaków po pandemii. Choć presja nie jest narzucana, występuje w postaci publiczności czy trudnych zespołów. Bywa, że trudno jest nam się pogodzić z porażką, ale uczymy dzieci wyciągać wnioski z porażek – to największa lekcja – mówiła Łukaszuk.
„Aż chce się trenować dalej”
Organizatorzy, goście specjalni i zresztą sami zawodnicy podkreślają, że w tym turnieju liczy się przede wszystkim dobra zabawa. – Nie celowaliśmy w zwycięstwa, nie jesteśmy aż tak doświadczoną drużyną. Naszym największym sukcesem było znaleźć się tutaj. Zwyciężyliśmy w mistrzostwach województwa. W Gliwicach ostatecznie zajęliśmy 21. lokatę. Natomiast była to wspaniała przygoda, zawodom towarzyszyła piękna atmosfera. Możemy uczyć się od lepszych – mówiła pani Izabela. Co tak naprawdę motywuje dzieci? – Po takich sukcesach aż się chce trenować dalej – mówił Staś z Trefla Gdańsk. – Nagrody też nas motywują, ale nie one są w tym najważniejsze. Liczy się mecz i dobra zabawa. Zabawa na pierwszym miejscu. Fajnie zdobyć nagrodę, ale jest ona tylko dodatkiem – dopowiedział Mateusz. – Mamy już doświadczenie, bo z moim kolegą jesteśmy tu już trzeci raz. Niestety poprzednie próby nie były udane, to była nasza ostatnia szansa. Chcieliśmy to dobrze wykorzystać i zakończyć swój udział w turniejach minisiatkówki zwycięstwem – komentował Oliwier. Dzieciakom nie brakuje zaangażowania, są wciąż głodni kolejnej rywalizacji. – Mamy zamiar wrócić tutaj za rok. Oczywiście spróbujemy w trójkach, ale nie jest pewne, że wygramy. Rok to dużo czasu. Na pewno się przygotujemy lepiej i zobaczymy – deklarował Wojtek. Czego potrzeba, by dostać się do wielkiego finału? – Pracować na treningach, trzeba się po prostu starać. Nie trzeba mieć talentu. Najważniejsza jest ciężka praca – zakończył Leon.
Zobacz również:
Młodzież rządzi
źródło: inf. własna