Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Paweł Halaba: Wydaje mi się, że musimy chronić reprezentacyjnych zawodników [wywiad]

Paweł Halaba: Wydaje mi się, że musimy chronić reprezentacyjnych zawodników [wywiad]

fot. PressFocus

– Wydaje mi się, że musimy chronić reprezentacyjnych zawodników, którzy nie mają tyle przerwy i tyle wolnego, co my. Kluczowy jest poziom reprezentacji, to ci zawodnicy potrzebują chwili oddechu, żeby przygotować się do kolejnego meczu i trochę odpocząć. Ciężko gra się przez cały rok tylko z dwutygodniowymi wakacjami. To trudna praca. Sądzę, że my jako ligowi zawodnicy musimy dostosować się do tych najlepszych, żeby oni mieli komfortowe warunki – mówił w rozmowie ze Strefą Siatkówki Paweł Halaba, przyjmujący Ślepska Malow Suwałki. 

TURNIEJ ESPORTOWCÓW ORAZ INFLUENCERÓW W SIATKÓWKĘ PLAŻOWĄ

Krzysztof Sarna, Strefa Siatkówki: Znajdujemy się na trzeciej edycji ESPORT GRA. Tym razem nie piłka nożna, a siatkówka plażowa. A skoro siatkówka to nie może zabraknąć PlusLigowych gwiazd, którą bez wątpienia jesteś. 

Paweł Halaba: To wydarzenie na najwyższym poziomie sportowym. Nie brakuje też siatkarzy. Widziałem Jędrzeja Gruszczyńskiego na boiskach, nawet komentował jeden mecz i bardzo dobrze mu poszło. Jestem tutaj gościnnie, znam po prostu chłopaków z esportu i kibicuję im. Jestem “trenerem”, a przynajmniej tak mnie nazywają (śmiech). Odbyliśmy jedną jednostkę treningową, są faworytami w tym turnieju. Mam nadzieję, że dowiozą i wrócą do domu ze złotem. 

Powiedziałeś o jednej jednostce treningowej. Zaskoczył cię poziom drużyny?

– Wiedziałem, że zespół jest na wysokim poziomie. Nie wiedziałem natomiast, jak gra Izak (Piotr Skowyrski, komentator CS2, twórca internetowy, streamer) i Vuzzey (komentator i ekspert CS2). Naprawdę miło się zaskoczyłem, bo ogarniają temat i kontrolują piłkę, a to jest w tym turnieju bardzo ważne. Niektóre drużyny siatkarsko nie dowożą, ale mój zespół jest mocarny. 

Lubisz w wakacje pograć w plażówkę? Jakie jest to uczucie zawitać do świata esportu, influencerów, który bardzo lubisz, a jednocześnie łączysz to z czymś, co na co dzień jest twoją pracą, z czymś, na czym się bardzo dobrze znasz?

– Wakacyjnie gram bardzo mało w plażówkę. Bardziej stawiam na regenerację, wypoczynek i przygotowanie siłowe. Ćwiczę cztery-pięć razy w tygodniu na siłowni. To jest dla mnie najważniejsze. Odpoczywam od skoków. Zdarza się, że wyjdę parę razy na plażę, ale nie jest to takie klasyczne, jak w przypadku reszty zawodników, która potrafi grać po trzy-cztery razy w tygodniu. Stawiam na przygotowanie siłowe i odpoczynek od siatkówki. Dopiero w momencie, kiedy zaczynamy przygotowania, wówczas wjeżdżam na pełnej, rozjeżdżam i robię to, co kocham (śmiech).

Czasem po godzinach, kiedy moje dziewczyny pójdą spać odpalę sobie PC-ta, zagram w CS-ka z kolegami, więc znam tutaj parę osób, parę też kojarzę. To naprawdę super chłopaki. Na dobrą sprawę nic nie zaskoczyło mnie w świecie esportu. 

sezon 2023/2024 plusligi – jaki był?

Powiedziałeś o wakacjach i regeneracji. Udało ci się coś wypocząć po tym trudnym sezonie?

–  W listopadzie zeszłego roku przyszła na świat moja córeczka, więc plany się troszkę zmieniły. Odpuszczamy te pierwsze wakacje i nie jedziemy na żaden długi wypoczynek. Zrobimy objazdówkę po Polsce i po rodzinie. Na stałe jesteśmy w Suwałkach i tam odpoczywamy. 

Jak żyje się w Suwałkach poza tym, że w pewnych momentach roku jest tam najzimniej w Polsce? Co cię najbardziej urzekło w tym mieście?

– Nie zgodzę się trochę z tym, że jest zimno. Zgoda – zawsze jest chłodniej o jeden-dwa stopnie w porównaniu z centrum Polski, ale naprawdę nie ma przesady. Jest ciepło (śmiech), czasami bywa cieplej niż w reszcie kraju. 

Urzekli mnie ludzie, którzy są bardzo otwarci, pomocni i kochani. Naprawdę można liczyć na każdą osobę w klubie. Klub kibica dowozi, fani są z nami na każdym meczu i wspierają nas. Mamy genialną halę, uszytą idealnie pod Suwałki. Jest to piękne, nowe miasto, które cały czas się rozwija. Byłem naprawdę miło zaskoczony, kiedy zjeżdżałem na pierwszy sezon do Ślepska. Spodziewałem się trochę gorszej miejscowości, a jest tam wszystko. 

Nadchodzący sezon będzie twoim czwartym w barwach Ślepska. Nie było jeszcze takiego klubu w twojej karierze, w którym spędziłbyś tyle czasu. Na pewno po sezonie dostałeś liczne oferty. Co ostatecznie zadecydowało o tym, że zostajesz w klubie z Suwałk?

– To, o czym powiedziałem. Mnie i mojej żonie bardzo dobrze żyje się w Suwałkach. Ludzie w klubie są bardzo otwarci. Teraz jednak zaskoczę – miałem podpisany dwuletni kontrakt, więc pierwszym przemawiającym argumentem jest to, że podoba nam się w tym mieście, a drugi, że miałem ważny kontrakt. Tak więc jeszcze przez rok mamy umowę ze Ślepskiem i przez jeszcze minimum rok będę grał w tym klubie. 

Jak dużo dla ciebie znaczy gra w pierwszym składzie? Jest wielu zawodników o twoim profilu, którzy idą do klubów z grona TOP4, ale zazwyczaj kończy się to na zmianach zadaniowych bądź przesiadywaniu na ławce rezerwowych. Ciebie taka opcja by satysfakcjonowała, czy jednak gra w wyjściowej szóstce jest zbyt kluczowa?

– Dla mnie jest to najważniejsze. Jestem zdrowy i czuję się na siłach. Jestem dumny z tego, że gram w pierwszych składach zespołów, do których idę, bo PlusLiga jest najmocniejszą ligą na świecie i przez trzy lata to udowodniła. Nadal będę tak wybierał, nadal będę chciał grać, bo sprawia mi to olbrzymią radość. Dopóki zdrowie pozwoli grać mecz za meczem od deski do deski bez narzekania na nie, to zamierzam grać w tych zespołach. Mam nadzieję, że uda mi się też wywalczyć miejsce w pierwszym składzie drużyn, które będą się też biły o medal mistrzostw Polski.  

Nie myślę o tym, że kiedykolwiek będę rezerwowym. Cały czas staram się rozwijać sportowo i mam nadzieję, że dojdę do takiego poziomu sportowego, żeby walczyć kiedyś o medale. 

Jak zapatrujesz się na nadchodzący sezon PlusLigi? Zapowiada się na poziom, jakiego nie było od dawna. Ligę zasilają takie nazwiska jak Wilfredo Leon czy Bartosz Kurek, w dodatku spadać będą trzy zespoły. 

– Z roku na rok rozmowa jest taka sama, mówi się, że liga jeszcze tak mocna nie była. Naprawdę od pięciu lat mam wrażenie, że PlusLiga jest silniejsza z roku na rok. Zawsze są te rozmowy. Za rok PlusLiga będzie na niebotycznym poziomie. Już teraz  przychodzą do nas takie nazwiska ze skali światowej, że jest to istna topka. Również przez te trzy spadki na pewno będzie bardzo dużo presja. Zobaczymy, kto dowiezie. Walka będzie od pierwszej kolejki. Każdy się zrobi i dba o zdrowie. To może być taki przełomowy sezon.

Wiadomo, że po sezonie 2024/2025 liga się zmniejszy, ale jak sami zapatrywaliście się na granie co trzy dni? Wielu zawodników oryginalnie wypowiadało się na ten temat, ale sama liczba kontuzji za tym przemawiała. Wiadomo, że kare i sankcje ograniczyły was w możliwościach wypowiedzi, ale tak po ludzku – jak czuliście się z tak częstym graniem?

– Ja osobiście jakoś bardzo tego nie odczuwałem. Wydaje mi się, że musimy chronić reprezentacyjnych zawodników, którzy nie mają tyle przerwy i tyle wolnego, co my. Kluczowy jest poziom reprezentacji, to ci zawodnicy potrzebują chwili oddechu, żeby przygotować się do kolejnego meczu i trochę odpocząć. Ciężko gra się przez cały rok tylko z dwutygodniowymi wakacjami. To trudna praca. Wydaje mi się, że my jako ligowi zawodnicy musimy dostosować się do tych najlepszych, żeby oni mieli komfortowe warunki. 

Mnie osobiście co trzy dni gra się nawet lepiej, ponieważ cały czas jestem w tym rytmie meczowym. Dobrze funkcjonuje mi się w tym systemie. Teraz trzeba będzie nastawić się na mecze raz w tygodniu, ale myślę, że to tylko może wyjść na plus. 

Jesteś w kwiecie wieku, ale czy zastanawiałeś się już może, co będziesz robił po zakończeniu siatkarskiej kariery?

– Teraz ten świat tak pędzi, że zastanawiałem się nad czymś w kierunku siatkarskim. Na pewno chciałbym zostać przy siatkówce. Ciężko powiedzieć o czymś innym. Wszystko się szybko zmienia. Teraz sztuczna inteligencja tak zasuwa, że nie wiem, co będzie za pięć lat i jakie zawody nie zostaną jeszcze wygryzione (śmiech). Na pewno zostanę przy siatkówce. 

Jak podsumowałbyś ten sezon oraz wynik, który osiągnęliście? Na pewno przed sezonem celowaliście wyżej, aniżeli 11. miejsce. Co zawiodło, co poszło nie tak, że wynik był taki, a nie inny?

– Przed sezonem mieliśmy spotkanie z zarządem, na którym oznajmiono nam, jakie miejsca klub chciałby zająć, a były to 9-11. To był cel. Wiadomo, że my jako zawodnicy jesteśmy ambitni i zawsze chcielibyśmy walczyć o medale, a przynajmniej awansować do tej ósemki, bo zawsze jesteś w tej grze i masz szansę, wiesz, po co trenujesz i chcesz osiągnąć najwyższy cel. 

Sezon potoczył się bardzo słabo, ale go uratowaliśmy. Mieliśmy genialną końcówkę. Gdybyśmy trzymali taki poziom, jak w końcówce sezonu, realnie powalczylibyśmy o fazę play-off. Jednak przez pół sezonu graliśmy bardzo słabo. Na szczęście naprawiliśmy wszystkie swoje problemy i końcówka była taka, jakiej oczekiwaliśmy. Ostatecznie sezon zakończyliśmy na 11. miejscu, okazując się lepszymi od Barkomu Każany Lwów, wygrywając gładko w dwumeczu. To zasłużone 11. miejsce po sezonie. 

Wiadomo, że liczyliśmy na trochę więcej. Mieliśmy nadzieję, że do końca ta walka o play-off będzie realna, jednak dość szybko nam ona uciekła. Koniec końców należy się też szacunek dla zawodników, że nie poddali się mimo łatwego utrzymania. Każdy chciał zasuwać i walczyć o te miejsca 9-10, bo były one jeszcze w zasięgu. Niestety się nie udało, ale 11. lokata jest nasza.

Czy jakieś konkretne wyniki w tym sezonie cię zaskoczyły?

– Wydaje mi się, że co roku to Trefl zaskakuje, jest niesamowity. Przed sezonem patrzysz na skład i mówisz: “No, jak powalczą o ósemkę to będzie dobry wynik”, a oni ostatecznie zajmują 5-6. miejsce. To jest niesamowite. To samo tyczy się LUK-u Lublin. Wydawało mi się, że też będą walczyć o pierwszą ósemkę, ale nie że aż tak gładko wbiją się do tej piątki. Zrobili kapitalną robotę. Tych zespołów bym się nie spodziewał. 

Ty sam niejednokrotnie podkreślasz, że twoją najmocniejszą stroną jest zagrywka, podkreślają to też komentatorzy. Co zatem jest najsłabszą stroną Pawła Halaby, co chciałbyś poprawić?

– Wydaje mi się, że teraz nie ma już takiego jednego elementu. Chciałbym wszystko poprawić, naprawdę. W każdym elemencie mogę wejść na jeszcze wyższy poziom i wiem, jak to zrobić. Mam nadzieję, że z sezonu na sezon będę 10% lepszym zawodnikiem. 

Zagrywka jest tym kluczowym elementem, który o dziwo też można poprawić, bo zawsze może być lepiej. To jest mój najpewniejszy element. Poprawiłbym wszystko.

PLOTKI TRANSFEROWE

Często już w grudniu, styczniu i lutym wypływają plotki o tym, kto i gdzie będzie grał. Wy na pewno wiecie o tym jako pierwsi, ale czy kiedy zaczynają się spekulacje i domysły przed rundą rewanżową, do rozegrania jest piętnaście spotkań, to czy to nie psuje atmosfery w drużynie?

– Jeżeli ktokolwiek tak myśli, to albo nigdy nie grał, albo jest niezwiązany ze sportem. My to kochamy, oddajemy się i całe życie mamy ułożone pod siatkówkę. Nie ma takich sytuacji, żebyś wyszedł na mecz i grał tylko na 50%, bo w sumie za rok to już tu nie będziesz grał. To naprawdę musi być jakaś bardzo skrajna sytuacja, pokroju jakichś kłótni w klubie, które sprowokowałyby taką sytuację. My jesteśmy profesjonalistami, wkładamy w to całe serducho i walczymy o swoją przyszłość. Wyobrażasz sobie wyjść na mecz i zagrać na 50%? Każdy mecz jest w telewizji, rodzina i znajomi oglądają, wszyscy kibicują. Ty od siebie wymagasz, masz olbrzymie cele przed sobą i chcesz stawiać sobie jeszcze większe i większe. 

Nie lubię, jak się o tym rozmawia, bo uważam, że wszystko jest na miejscu. Może grudzień to za wcześnie, ale w lutym wszystko powinno być podomykane, bo to też bardzo dużo ułatwia w życiu. Można sobie jakoś rozplanować kolejne lata i nie stresujesz się do samego końca sezonu, że nie wiesz, gdzie będziesz za rok. Zresztą w piłce nożnej też tak to funkcjonuje, że wszystko jest rozgrywane bardzo szybko. Wydaje mi się, że tak to powinno zostać.

Nie chodzi o fakt szybkiego rozgrywania tych kwestii, a o to, czy kluby nie powinny szybciej ogłaszać nowych zawodników.

– Nie zrozumiałem pytania (śmiech). Również jestem tego zdania, bo krycie tego, o czym wszyscy wiedzą, niczego nie zmienia. Nie ma różnicy, czy ogłosisz Łukasza Kaczmarka w styczniu, czy w maju aż skończy mu się kontrakt w ZAKSIE. I tak cała Polska i wszystkie media o tym trąbią. Mamy znajomości, te wszystkie informacje przechodzą pocztą pantoflową. Po miesiącu już wszyscy wiedzą, a czekać pół roku aż ogłoszą jednego gościa, wydaje się jedynie stratą marketingową dla tych klubów. Mogłyby bardziej zyskać, gdyby od razu było to promowane. 

OGLĄDANIE SWOICH AKCJI

Jak się poczułeś, kiedy zobaczyłeś siebie w telewizji po pierwszym transmitowanym meczu, w którym zagrałeś?

– Nie pamiętam czy oglądałem swój debiut. Wydaje mi się, że byłem na ławce rezerwowych i przegraliśmy 0:2 z Cuprum Lubin. Wtedy trener Bednaruk wykonał dwie zmiany, wszedłem ja i Paweł Mikołajczak. Ostatecznie wygraliśmy to spotkanie 3:2. Nie jestem jednak pewny, czy tak było na 100%. Na pewno nie oglądałem tego meczu, bo bym to pamiętał. 

Oglądasz może czasami swoje akcje?

– Raczej nie. Jedynie tyle, co oznaczają mnie kibice na Instagramie. Nie wchodzę w Google’a czy YouTube’a i nie wpisuję “Halaba”. Nie wchodzę też na Polsat Sport i nie odwijam swojego ataku. Jeśli ktoś mnie oznacza, wówczas sobie odtwarzam te filmiki. Ewentualnie jeśli zrobię jakiegoś bardzo dużego babola na boisku, to wtedy wejdę sobie na Polsat Sport i zobaczę tę akcję, bądź mam kolegów, którzy dynamicznie zrobią to za mnie i szybko mi prześlą ten filmik, jak chociażby zagrywka pod siatkę czy inna głupota. 

NAJWIĘKSZA PASJA PAWŁA HALABY

Kiedy około dwa miesiące temu usłyszałem, że Paweł Halaba gra i pasjonuje się Counter-Strikiem, to bardzo mnie urzekło, bo siatkówka i Counter-Strike to moje dwie największe pasje. Skąd twoja pasja do CS-a, bo w Internecie nie da się znaleźć takich informacji? 

– Pasja do gier była już od najmłodszych lat. Wydaje mi się, że jak był jeszcze CS 1.6, to nie grywałem za dużo. Jestem zdania, że kiedy zaczęła się era CS:GO, to urzekło mnie też to, że zebrali się znajomi. Wiadomo, samemu nie gram. Nie sprawia mi to radości. Nigdy nie wchodzę pograć samemu, chyba że potrenować, żeby być lepszym w różnych elementach. Sprawia mi radość tylko granie w drużynie, więc mamy ekipę na 10-15 osób, które grają wymiennie.  

To totalnie dla zabawy. Nie ma tam żadnego poziomu, ale bardzo lubię grać w CS-a. Mam dziesiąty poziom na FACEIT, więc jestem z niego dumny, ale nie uważam się za jakiegoś dobrego zawodnika. 

Powiedziałeś o tej ekipie. Czy są to znajomi powiązani z siatkówką i być może znajduje się kolega z aktualnej bądź byłej drużyny? 

– To osoby związane z siatkówką, z moją szkołą, do której uczęszczałem, to również chłopaki z osiedla, na którym się wychowałem. Jest naprawdę bardzo duża gama tych osób. 

Czy przez te trzy sezony, które dotychczas spędziłeś w Ślepsku, była jakaś ekipa do grania? Czy w trakcie sezonu jest w ogóle czas na to, żeby trochę pograć w gry komputerowe?

– Ze Ślepska jest Bartek Firszt oraz Ernest Kaciczak, który teraz od nas odchodzi. Są to chłopaki, którzy grają regularnie. Nieźle im to wychodzi. Z innych klubów z kolei są to Bartek Kwolek, Tomek Fornal, Michał Filip, Damian Domagała. Jest masa chłopaków, która grywa w CS-a. Po prostu lubimy odprężyć się wieczorami. Jak sobie ostatnio liczyłem, to jest około trzydziestu chłopaków, którzy sobie pogrywają. 

Powiedziałeś o Tomaszu Fornalu, który prowadzi transmisje na żywo z gier komputerowych. Czy ty kiedyś też o tym myślałeś?

– Przez chwilę miałem taką myśl, ale nie. Jednak nie poszedłem w tę stronę. Wydaje mi się, że za dużo zabrałoby mi to czasu. Wydaje mi się, że mam ku temu niezłe predyspozycje, ale nigdy nie spróbowałem i póki co jeszcze nie chcę próbować. 

Czy śledzisz może scenę esportową i to, co dzieje się wśród najlepszych graczy na świecie?

– Śledziłem za najlepszych czasów 9INE, śledziłem teraz ENCE. Kiedy są te największe turnieje i mam czas, to staram się je oglądać. Teraz jednak oglądam coraz mniej, generalnie jestem patriotą i jak najbardziej kibicuję Polakom. Niestety ostatnimi czasy znowu mają problemy i nie grają na tych największych turniejach. 

Aktualnie na topie jest siuhy (Kamil Szkaradek – przyp. red., zawodnik MOUZ), który rzeczywiście jest mocarny. Kiedy mam czas, zobaczę grę MOUZ, ale jednak jestem zakochany w 9INE. Przy całej polskiej ekipie miałem nadzieję, że wejdą na ten top i zostaną na nim do samego końca. 

Powiedziałeś o Polakach. Czy była może jakaś drużyna, która jeszcze szczególnie skradła twoje serce z całego świata?

– Byłem chorągiewą, zmieniało mi się. Gdybym miał powiedzieć o ulubionej drużynie, to byłoby to Cloud9, kiedy wygrywali Majora w Bostonie w 2018 roku. Do teraz słucham tej piosenki turniejowej, uwielbiam ją. Kiedy czasem oglądam sobie jakieś highlightsy  to ta ekipa – Stewie2K, Skadoodle, RUSH, tarik i autimatic była moją wymarzoną piątką. W ostateczności bardzo szybko się rozsypali. 

Skoro teraz polski CS jest w marnej kondycji, to może ty musisz wejść do akcji ze swoim dziesiątym poziomem FACEIT?

– Jak będzie trzeba, to wezmę to na plecy i po prostu wyciągnę CS-a z kryzysu (śmiech). Troglo (Sławomir “Troglodyta” Bąk, komentator Counter-Strike’a, bardzo dobry znajomy Pawła Halaby – przyp. red.) już nie dojeżdża, jest kasowany mapka za mapką, jeszcze z Izakiem się nie mierzyłem, ale jak go pokonam, to chyba tylko profesjonalna scena mi zostanie (śmiech).

Mówiłeś o graniu od najmłodszych lat. Czy grasz bądź grałeś tylko w CS-a, czy są też inne tytuły?

– Od trzech miesięcy gram w Call of Duty: Warzone i jestem naprawdę zafascynowany (śmiech). Jak ktoś chciałby mnie wycarrować (doprowadzić do zwycięstwa) i nauczyć jak się gra, to piszcie na Instagramie, wszystko rozpatrzę (śmiech). Teraz jest nowa zajawka. CS2 trochę nie jara jak CS:GO. Mam wrażenie, że twórcy trochę zepsuli tę grę albo jeszcze się nie przyzwyczaiłem. Wydaje mi się, że nie kręci mnie już tak ta gra. Warzone to jest ten drugi tytuł. 

Byłeś może kiedyś na IEM-ie w Katowicach?

– Nie byłem. Bodajże jak grałem w Warcie Zawiercie, to wówczas był COVID. To stamtąd miałem najbliżej do Katowic. Inne kluby, w których grałem to Trefl Gdańsk i Ślepsk Suwałki, więc odległość mnie pokonała bądź mieliśmy trening, a nie mogłem go opuścić – wiadomo. Bardzo chciałbym się kiedyś wybrać na IEM, ale nigdy nie było mi to dane. 

Myślisz, że może trener Kwapisiewicz miał wpływ na to, że dołączyłeś do Ślepska? Spędziliście sezon w Warcie Zawiercie.

– Sytuacja wyglądała tak, że w Ślepsku wówczas trenerem był Andrzej Kowal. W połowie sezonu wynik drużyny był niezadowalający. Zarząd postanowił zmienić trenera i wtedy dopiero przyszedł trener Kwapisiewicz. Czy to miało wpływ na wybór, że pracował z paroma chłopakami, w tym ze mną? Nie mam pojęcia, być może mogło tak być. Wydaje mi się, że to wtedy była genialna decyzja. Pociągnęliśmy wówczas sezon i zagraliśmy w nim świetnie. To był najlepszy wynik w historii Ślepska, bo po połowie sezonu mieliśmy 6. miejsce i awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Co prawda potem spadliśmy w ostateczności na 9. miejsce, ale był to bardzo dobry sezon. 

Jak się relaksujesz i spędzasz wolny czas poza graniem w gry?

– Zdecydowanym numerem jeden jest teraz moja córeczka. To moje oczko w głowie. Nie nadążam za tym, jak ona się rozwija. Czworakuje, wstaje, a zaraz będzie skakała. Naprawdę rozwija się bardzo szybko. W tym momencie jest to córeczka, a wieczorem jak dziewczyny pójdą spać – CSik, Warzonik – zapraszam (śmiech).   

Nic, tylko żyć dalej, prawda?

– Nie narzekam. Naprawdę jestem szczęśliwym człowiekiem. 

Zobacz również:
Drugi libero też zostaje w Zawierciu

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, PlusLiga, Wywiady

Tagi przypisane do artykułu:
, , ,

Więcej artykułów z dnia :
2024-06-26

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved