– Choć dobrze byliśmy przygotowani taktycznie, bo rywale grają co trzy dni, więc materiału było sporo, wiedzieliśmy, kto zagra w wyjściowym składzie, to nie podołaliśmy na odbiorze zagrywki – komentował druzgocącą porażkę 0:3 we własnej hali z PGE Skrą Bełchatów Wojciech Włodarczyk, przyjmujący LUK-u Lublin.
PGE Skra Bełchatów zrewanżowała się lublinianom, z którymi w pierwszej rundzie odnotowała porażkę po tie-break’u. Drużyna ta udowodniła swoją grą, że walczy o medale. – Zdecydowanie tak. Myślę też, że było to napędzane dotkliwą porażką, którą odnieśli u siebie w pierwszej rundzie. Wiedzieli, że w Lublinie muszą od początku narzucić swój rytm gry, swoje warunki. Niestety im się to udało – przyznał Wojciech Włodarczyk, przyjmujący PGE Skry Bełchatów w latach 2013-2015.
Bełchatowianie świetnie zagrywali, choć nie grali u siebie. Czy to właśnie ten element był kluczem, by wygrać w Lublinie? – To, zdaje się, jest pierwsza drużyna, która przyjechała tutaj i odebrała nam atut przyjęcia. Również nasza zagrywka nie była wystarczająco dobra, byśmy wyrównali te straty i zyskali naszą zagrywką. To jest coś nowego i musimy nad tym popracować – dodał przyjmujący.
Choć ostatni swój mecz siatkarze LUK-u Lublin rozegrali w Olsztynie w poniedziałkowy wieczór, mieli czas, by przygotować się do spotkania z utytułowaną Skrą. Rzadko jednak widzi się zespół tak regularnie zagrywający na przestrzeni całego spotkania. – Choć dobrze byliśmy przygotowani taktycznie, bo rywale grają co trzy dni, więc materiału było sporo, wiedzieliśmy, kto zagra w wyjściowym składzie, to nie podołaliśmy na odbiorze zagrywki. Jakub Wachnik i ja dostaliśmy do przyjęcia zagrywki na linię w narożniki, czyli strefy, w których się nie broni. Przy zagrywkach lecących 115km/h, to można ją jedynie odprowadzić wzrokiem i pogratulować zagrywającemu. Na nasze nieszczęście przeciwnicy wielokrotnie w ten sposób serwowali – kontynuował Włodarczyk.
Czy zagrywka była jedynym problemem miejscowej ekipy? – Myślę, że przyjęcie i wystawa piłki po niedokładnym przyjęciu sprawiły nam najwięcej kłopotu do tej pory. Patrząc w statystyki, jeśli się ktoś tym interesuje, to jeszcze dwa mecze temu, jak sprawdzałem, mieliśmy drugą najlepszą skuteczność przyjęcia w lidze, więc ciężko nas złamać. Zawodnicy, którzy zwykle serwują po dziesięć asów, w spotkaniach przeciwko nam trudno im było jakiegokolwiek asa strzelić. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że żaden z nas z linii przyjmujących nie czuł się na tyle dobrze, by pomóc i pociągnąć grę. Mamy chwilkę, by wrócić do treningów. Jestem pewien, że element przyjęcia będzie wałkowany na okrągło – odpowiedział siatkarz. – Być może mental również siadł, jak to miało miejsce w Olsztynie. Akademicy zagrali wtedy świetne zawody i gratulacje dla nich. Ktoś mógłby powiedzieć, że takie mecze się zdarzają. Natomiast nam się zdarzył kolejny taki mecz. W naszej hali naszym największym atutem powinna być zagrywka. Nie powinniśmy pozwalać, by przeciwnik wyrządzał nam tyle szkód tym elementem – zakończył Włodarczyk.
źródło: inf. własna, LUK Lublin - Facebook