– Pierwszy raz Aleksandra Śliwkę zobaczyłem podczas Turnieju Nadziei Olimpijskich w Spale. Razem z trenerami nie zastanawialiśmy się dłużej niż minutę przy powołaniu tego młodzieńca do centralnego szkolenia i szkoły w Spale – mówi Włodzimierz Sadalski, mistrz olimpijski i świata, były dyrektor pionu sportu i szkolenia w Polskim Związku Piłki Siatkowej.
Turnieje Nadziei Olimpijskich dziewcząt i chłopców są przeglądem uzdolnionej siatkarsko młodzieży. Zawody obserwują trenerzy młodzieżowych kadr narodowych, którzy z grona reprezentantów wszystkich województw wyłapują najbardziej utalentowanych zawodników, którzy następnie otrzymują powołania na kampy organizowane w Szkole Mistrzostwa Sportowego Polskiego Związku Piłki Siatkowej w Spale, a później część z nich rozpoczyna naukę w tej placówce. Na jeden z takich TNO przyjechał z ekipą Dolnego Śląska kilkunastoletni Aleksander Śliwka.
– Za Spałą strasznie tęsknię, bo to była inna szkoła. Żyliśmy ze sobą cały rok, praktycznie bez przerwy. W klasie było nas z dziesięciu i byliśmy bardzo mocną, dobrze funkcjonującą grupą. Mieliśmy dobrą relację i do tej pory jesteśmy w kontakcie. Także, tam chętnie bym jeszcze wrócił. Może nie na cały rok, ale jeszcze na trochę tak – mówił przed laty przyszły mistrz świata seniorów i zdobywca Pucharu Ligi Mistrzów Aleksander Śliwka.
– U Olka Śliwki od razu było widać, że nadaje się do siatkówki. Znakomita koordynacja ruchowa, skoczność, no i ta lewa ręka. Trenerzy nie mieli wątpliwości, że mamy ogromny talent. Dodam tylko, że przez Turnieje Nadziei Olimpijskich przeszło wielu naszych kadrowiczów. Spalskie przeglądy utalentowanej młodzieży dały polskiej siatkówce dużo dobrego – podkreśla Włodzimierza Sadalski i dodaje: – Aleksander Śliwka od samego początku był graczem bardzo wymagającym wobec siebie i tak zostało do tej pory.
Talent młodego gracza rozwijał się wręcz wzorcowo. W kategoriach młodzieżowych odnosił z reprezentacją Polski sukcesy w mistrzostwach Europy i świata. – Ma ogromny arsenał możliwości w ataku. Kiwka stała się jego firmowym zagraniem. Świetnie radzi sobie z blokiem, co jest we współczesnej siatkówce ogromnie ważne, gdy po drugiej stronie siatki skaczą rywale, którzy swoim wzrostem gaszą w hali światła. Dobrze sobie radzi w trudnych sytuacjach – mówi Włodzimierz Sadalski.
W finale Ligi Mistrzów w Weronie Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała jeden z najsłynniejszych włoskich klubów Itas Trentino 3:1. MVP tego meczu został Aleksander Śliwka. – Zagrał znakomite spotkanie – mówi Włodzimierz Sadalski, który w 1978 roku razem z Płomieniem Milowice zdobył Puchar Europy. – Chwała drużynie, że powtórzyła nasz wynik. ZAKSA jak najbardziej zasłużyła na złoty medal. Finał oraz mecze w ćwierćfinale i półfinale na długo pozostaną w naszej pamięci. Okiełzali emocje i zagrali znakomicie. Nie było im łatwo, gdyż przegrali finał PlusLigi i musieli odbudować się – zakończył były dyrektor pionu szkolenia.
źródło: pzps.pl