Zenit Kazań wprowadził do klubowej galerii sław byłego libero zespołu Władisława Babiczewa. Gwiazda z jego imieniem pojawiła się w klubowym muzeum, a przed meczem ligi rosyjskiej z Biełogorie jego koszulka z numerem 17 została zawieszona pod sufitem hali w Kazaniu. Pod nim Babiczew rozegrał rekordową liczbę 16 sezonów i 578 meczów dla Zenita, zdobywając 22 trofea.
Wielokrotnie wygrywał mistrzostwa Rosji, cztery razy triumfował w Lidze Mistrzów. 40-letni Babiczew oficjalnie zakończył karierę siatkarską i obecnie pracuje jako trener.
Stresował się pan podczas ceremonii?
Wladislaw Babiczew: – I to jak! Bardziej niż przed meczami. Nie śpiewam na karaoke, więc czuję się niepewnie z mikrofonem. Miałem krótką przemowę – bałem się, że się zgubię i wszystko zapomnę. W końcu wszystko poszło gładko. Jeszcze raz dziękuję klubowi za ten honor. To zaszczyt zająć miejsce obok takich gwiazd siatkówki.
Jak myślisz, kto następny wejdzie do Hall of Fame?
– Jestem pewien, że będzie to Maksym Michajłow. W Kazaniu gra już od dwunastu sezonów i został twarzą Zenita.
Zostały mu 44 mecze do rozegrania, aby pobić twój rekord.
– Będę tylko zadowolony. Niech Bóg da Maxowi zdrowie! Wiedząc, jakim jest profesjonalistą i jak dba o swoje zdrowie, myślę, że jest w stanie znacznie pobić moje osiągnięcie.
Wilfredo Leon zasłużył na zawieszenie koszulki pod sufitem w Kazaniu?
– Na pewno. Wniósł ogromny wkład w liczne tytuły drużynowe. Myślę, że prędzej czy później tak się stanie, ale chyba nie ma sensu się spieszyć. Teraz jego kariera toczy się pełną parą. Nigdy nie wiadomo – a co jeśli wróci i będzie jeszcze więcej powodów do świętowania?
Co pamiętasz na temat Leona?
– Pamiętam, jak trafił do nas zaraz po karencji. Był bardzo głodny gry i wygrywania, bardzo ambitny. Żył siatkówką.
Który z zagranicznych zawodników Zenita najlepiej przystosował się do Rosji?
– Brazylijczycy Rafael i Kleber. Nasz trener Wiktor Sidelnikow natychmiast ich rozdzielił. Na obozie treningowym i w trasie mieszkali z rosyjskojęzycznymi chłopakami i bardzo szybko zaczęli rozmawiać. Wierzcie lub nie, ale wciąż pamiętają rosyjski! Utrzymuję z nimi kontakt, a także z trenerem przygotowania fizycznego Giovannim Foppą. Valerio Vermiglio też rozmawiał po rosyjsku, Leon też spokojnie się komunikował.
Czyja gra w Zenicie cię zachwyciła?
– Och, ilu fajnych kolegów z drużyny miałem! Bardzo trudno kogoś wyróżnić, nie chcę nikogo urazić. Mimo to Lloy Ball zasługuje na specjalne słowa uznania. Grał znakomicie. Udowodnił swój najwyższy poziom, gdy przeniósł się z Kazania do Ufy. Był tam przeciętny skład, ale Ball uczynił swoich partnerów gwiazdami. Następnie Ural znalazł się w pierwszej piątce. Muszę powiedzieć, że Zenit zawsze miał wspaniałych zawodników z zagranicy. Raphael, Ball, Vermiglio, który dobrze współpracował z Aleksandrem Wołkowem. Said Maruf nie jest często pamiętany, ale jest też na szczycie listy. Był też Łukasz Żygadlo. Pamiętam, że zacząłem trenować. Myślę sobie: „Super połączenie, teraz będziemy doskonali z nim i Leonem”. Ale został kontuzjowany na treningu i odpadł na długi czas. Mike Christenson jest tu teraz. Widać, że dobrze czuje atakujących i nie boi się przejąć inicjatywy. Na początku nie radzili sobie zbyt dobrze z Maxem, ale teraz wydaje się, że znaleźli odpowiednie tempo i pułap.
Jak myślisz, kiedy byłeś u szczytu kariery?
– Myślę, że po przyjeździe Alekno zaczął się mój poważny progres. Władimir dał szaloną energię, zarażony swoim fanatyzmem. Lubiłem z nim pracować, cieszyłem się każdym treningiem, a co za tym idzie, grało mi się lepiej. Myślę, że sezon olimpijski 2011/12 był bardzo dobry.
Kiedy byłeś najbliżej wyjazdu z Kazania?
– Po naszym zwycięstwie w Lidze Mistrzów 2008 słyszałem o zainteresowaniu innych klubów sobą, ale nigdy poważnie nie rozważałem innych opcji. Myślę, że dwa razy miałem szczęście – po pierwsze całą karierę spędziłem w rodzinnym mieście. Po drugie w super drużynie, która od zawsze walczyła o „złoto” i w której grały gwiazdy światowej siatkówki.
Wymień symboliczną najlepszą siódemkę graczy, z którymi grałeś razem.
– Spróbujmy. Ale na pewno nie zmieszczę się w siódemce. Rozgrywający – Lloy Ball i Raphael. Pierwszym przyjmującym jest Siergiej Tietiuchin, świetny gracz i człowiek. Był pierwszym w drużynie. Oczywiście Wilfredo Leon. Libero to zdecydowanie Aleksiej Werbow. Dobrze nam się z nim pracowało, ciągle coś podpowiadał, dzielił się swoim doświadczeniem. Środkowi – Nikołaj Apalikow, Andriej Jegorczew i Sasza Bogomołos. Atakujący – oczywiście Max Michajłow.
Czy pamiętasz moment, w którym powiedziałeś „wystarczy”?
– Latem działacze Zenita, Ilham Rachmatullin i Oleg Bryzgałow zaproponowali mi przejście do pracy trenerskiej – asystenta w Akademii. Postanowiłem nie przegapić tej okazji. Chociaż wydawało się, że mogłem grać do 45. roku życia, ale wszystko ma swój czas – trzeba ustąpić młodym.
Stłumiłeś już w sobie już w sobie zew grania?
– Jeśli nie ma wystarczającej liczby osób na treningu, staję na przyjęciu. Ręce wszystko dobrze pamiętają. Aktywnie uczestniczę w pracy z piłkami, dzięki czemu przejście od zawodnika do trenera jest płynne, nie ma szczególnego stresu.
źródło: inf. własna, sport.business-gazeta.ru