Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > I liga mężczyzn > Witold Chwastyniak: Bardzo budujące jest to, że nie ma monotonii

Witold Chwastyniak: Bardzo budujące jest to, że nie ma monotonii

fot. Marek Osuchowski - tauron1liga.pl

– Każdy mecz, każdy sezon czegoś mnie uczy. Trzeba się od nowa uczyć zawodników. Młodzież, która współcześnie wchodzi do sportu ma inne podejście do niego niż kiedyś. Bardzo budujące jest to, że nie ma monotonii tylko jest różnorodność – powiedział  Witold Chwastyniak, szkoleniowiec świdnickiego klubu.

Panie trenerze. Wygraliście ważne spotkanie, ekspert Polsatu Sport Maciej Jarosz powiedział, że pan podczas kariery zawodniczej bardzo przykładał się do roboty. Na ile siatkarze Polskiego Cukru Avii Świdnik mogą się przykładać, aby pokonywać drużyny o wysokim potencjale w I lidze oraz na ile może go wystarczyć poszczególnym zawodnikom?

Witold Chwastyniak:  – Ta liga jest bardzo wyrównana. Jest wiele zespołów, które chcą awansować. Wspomina o tym Gwardia Wrocław, mówił o tym także Norwid Częstochowa, chociaż teraz mają moment trudny, ale nie jest to sezon stracony, bo w drugiej rundzie można to wszystko nadrobić. Jest także Legia Warszawa, która teoretycznie jest beniaminkiem, ale w praktyce w swych szeregach posiada zawodników, którzy już na poziomie I ligi są ograni, a niektórzy z nich mają w swym CV plusligową przeszłość. 

Wiadomo, że są faworyzowane trzy zespoły: BBTS Bielsko-Biała, BKS Pro line Visła Bydgoszcz oraz Gwardia Wrocław, natomiast zdarzają się niespodzianki pokroju porażki BBTS-u Bielsko-Biała z ZAKSĄ Strzelce Opolskie czy nasza przeciwko Chrobremu Głogów. Każdy o coś gra, każdy ma tam jakieś cele w tej lidze, nawet drużyny z dołu tabeli, także do końca będziemy się przyglądać kto awansuje do fazy play-off, kto będzie na miejscu gwarantującym utrzymanie, kto będzie grał o nie w barażach, aż w końcu kto spadnie z tej ligi. Mało tego: Faza play-off jest tak nieprzewidywalna, że lider po fazie zasadniczej może przegrać z ósmą drużyną. Szykują się w tej lidze więc wielkie emocje.

Mecz z Lechią Tomaszów Mazowiecki miał być trudnym spotkaniem i pierwsza partia była zwiastunem emocji do samego końca. Co tak obiektywnym okiem zdecydowało o waszym zwycięstwie?

– Spotkały się dwa wyrównane zespoły pod względem poziomu sportowego. My staraliśmy się odrzucić lechistów od siatki, dobrze funkcjonował u nas element obrony, nieźle serwowaliśmy i popełniliśmy mniej błędów w przyjęciu. Jednym słowem o zwycięstwie zadecydowały detale.

Najlepszy siatkarz w meczu to Mateusz Rećko, który swą serią zagrywek przechylił szalę zwycięstwa na korzyść pana teamu w pierwszej partii, a o jego skuteczności w ataku przekonują się kolejni rywale. Co ma takiego w sobie ten zawodnik, że powoli zaczyna przerastać swymi umiejętnościami tę ligę?

– Mateusz jest jeszcze stosunkowo młodym zawodnikiem. Z roku na rok jego kariera się rozwija, zwłaszcza poprzez jego ciężką pracę. Mateusz Rećko jako siatkarz stąpa twardo po ziemi, ponieważ miał on już ofertę z klubu PlusLigowego, ale zdecydował, że pozostanie jeszcze w Świdniku, aby grać. Nie sztuką jest być w klubie PlusLigi tylko na treningach. Ważną rzeczą dla siatkarza jest grać i doskonale o tym on wiedział. Życzę mu jak najlepiej i myślę, że w niedalekiej perspektywie zagra w PlusLidze.

Jest pan stosunkowo młodym trenerem, choć przez 4 ostatnie lata  pracował pan w KPS-ie Siedlce już jako pierwszy szkoleniowiec. Chciałbym zapytać więc o dwie rzeczy: Czym różnią się te dwa środowiska: Świdnik i Siedlce? Czy możliwe jest przeniesienie doświadczenia zawodniczego na ławkę trenerską zwłaszcza, gdy jako czynny gracz było się pod okiem znakomitego trenera wspomnianego już Macieja Jarosza i zapewne jest ta chęć dorównania mu jako coach?

– Na pewno jest tak, że trener, który był kiedyś zawodnikiem czuje tę dyscyplinę, potrafi pracować z graczami pod kątem wydobywania z nich jak największego potencjału, natomiast nie jest tak, że jest jakiś jeden sposób pracy. Każdy trener, z którym pracowałem jako zawodnik mnie czegoś nauczył. Wspomniał pan o trenerze Macieju Jaroszu. To znakomity trener, jednak nie dążę do tego, aby mu dorównać w stu procentach, bo wiem, że każdy ma swoje metody pracy. Jestem młodym trenerem, rozwijam się i idąc cały czas do przodu przekonuję się, że trzeba do każdego podchodzić indywidualnie. Dobrze stało się, że jako zawodnik z Siedlec przeniosłem się jeszcze do Krispolu Września, wracając na Mazowsze już jako trener.

Chciałbym jeszcze na chwilę powrócić do meczu z Lechią Tomaszów Mazowiecki. Na ile przestój, który zdarzył wam się w środkowej fazie pierwszej partii może mieć według pana bolesne konsekwencje, jeśliby miał miejsce w kolejnych spotkaniach i co zrobić, aby był on jak najrzadszym zjawiskiem?

– Rzeczywiście przestoje są naszym problemem i pracujemy nad tym, aby się nie zdarzały. Trzeba jednak powiedzieć również o takim zjawisku jak niewygodne ustawienia. Jeśli w drużynie przeciwnej wchodzi zawodnik, który ma trudny serwis, odrzucający od siatki, to ty nie możesz nic zrobić.

Kiedyś mówiło się, że takie zjawisko zwane również graniem seriami, przypisuje się żeńskiej siatkówce. Obecnie w męskim wydaniu tej dyscypliny serie zdarzają się coraz częściej, zarówno w I lidze, jak i w ekstraklasie i najważniejsze jest, aby je samemu tworzyć i unikać możliwości ich wystąpienia po stronie przeciwnika. Wiadomo, że gdy jest przyjęcie w punkt, to rozgrywający jest w stanie rozprowadzić przeciwników. Zagrywki Mateusza Rećki rzeczywiście sprawiły, że wygraliśmy seta, natomiast tak jak mówiłem: pracujemy nad unikaniem serii u naszych przeciwników.

Ogólnym problemem zwłaszcza u coraz większej liczby młodych siatkarzy jest przyjmowanie flotów. Chodzi o to, że młody zawodnik coraz słabiej porusza się na nogach. Wynika to z powstania maszyn do wykonywania zagrywek z wyskoku, jako najbardziej widowiskowej formy, przez co zaniedbuje się umiejętność flota.

Mówi się, że Tauron 1 liga jest przystankiem dla młodych siatkarzy w dalszym rozwoju ich zawodowych karier. Jeśli tak spojrzałby pan chłodnym okiem na swą drużynę, ilu z nich, grających obecnie w ekipie Polskiego Cukru Avii Świdnik w dalszej bądź bliższej przyszłości ma szansę zaistnieć w PlusLidze, albo nawet w elicie europejskiej?

– Obecnie w naszej drużynie jest spora grupa młodych zawodników, którzy są ambitni. Nie chcę wymieniać tutaj personalnie, kto może zagrać, a kto nie w PlusLidze. Według mnie każdy może wejść na poziom elity, aczkolwiek nie każdy ma predyspozycje, aby w ekstraklasie grać. Niektórzy młodzi ludzie robią ten błąd, że idą do PlusLigi, nie grają tam, próbują wrócić do I ligi, ale czasami nie mogą się odnaleźć w jej realiach. Z tego powodu uważam, że lepiej czasami pograć w I lidze dłużej, niż trafić do najwyższej klasy rozgrywkowej i być tam tak zwanym człowiekiem od treningów.

Zbliżają się święta oraz Nowy Rok, więc czas na wstępne podsumowania. Czy jest coś czego pan żałuje jeśli chodzi o sprawy związane z zarządzaniem drużyną, czy raczej nie koncentruje się pan na tym zbytnio wiedząc, że trzeba iść dalej?

– Ja nigdy nie patrzę wstecz, to znaczy uważam, że na podsumowania przyjdzie czas po sezonie. Sezon jest w trakcie, ja nie mam czego żałować, bo wiem, że po jego zakończeniu będą wszystkie za i przeciw moich decyzji uwypuklone. Na razie koncentruję się na tym co przede mną.

Pozostając w klimacie świąt, czy w Świdniku będzie można zaśpiewać „Wesołą nowinę bracia słuchajcie” zważywszy na fakt, że drużyna ma 26 punktów, tyle samo co Legia Warszawa i w perspektywie mecz warszawskiego beniaminka z liderem z Bielska-Białej i 5 oczek przewagi nad Olimpią Sulęcin?

– Ja wstrzymałbym się przed nadmiernym optymizmem, ponieważ wiadomo, że mamy te 5 punktów przewagi, ale jest jeszcze druga runda i po drodze okno transferowe. Okno transferowe podczas którego na pewno rywale będą dokonywali wzmocnień. My takowych nie planujemy, ponieważ mamy wyrównany 14-osobowy skład, który zapewne pokaże się kibicom. Rywalizacja na każdej pozycji jest duża i to mnie bardzo cieszy.

Jeżeli chodzi o tabelę ligową, trzeba jeszcze zaznaczyć, że mamy pięć punktów straty do miejsca medalowego. To pokazuje, jak ta liga jest wyrównana. 5 punktów to tak naprawdę dwa mecze, które nam mogą nie wyjść, a wyjdą rywalom i sytuacja może się odwrócić o 180 stopni. Ostatnią kolejkę rundy zasadniczej gramy w Krakowie z miejscowym AZS-em AGH i nie ukrywam, że będziemy chcieli się im zrewanżować za porażkę we własnej hali.  Mamy również świadomość, że trener Andrzej Kubacki umie grać młodzieżą, co niektóre mecze pokazały. AZS AGH sprawił już kilka niespodzianek, więc nie będzie to łatwe spotkanie i okaże się czy będzie ono starciem tylko o prestiż czy również o awans do rundy  play-off.

Czego pańskim zdaniem potrzeba dzisiaj świdnickiej siatkówce najbardziej. Czy w ogóle coś jest jeszcze niezbędne, aby jeszcze bardziej napędzić jej rozwój?

– Mamy fantastycznych kibiców i jedyne czego nam obecnie potrzeba, to hali. Hali, która sprawi, że klub będzie się rozwijał, bo jeśli ona nie powstanie, to zabraknie możliwości awansu, a co za tym idzie stagnacji ulegnie sfera marketingowa klubu, niezbędna do jego rozwoju.

Czym różni się ta drugoligowa Avia Świdnik, do której pan przychodził od tej obecnej i czy są jakieś różnice, a jeśli tak, to jakie?

– Oczywiście, że różnice są. Gdy przychodziłem do drugiej ligi, organizacyjnie i sportowo przerastaliśmy ją, a naszym celem był awans do 1 ligi i to się udało. Wiadomo, że walcząc o te same cele w drugiej i w pierwszej lidze, trzeba prowadzić inną politykę transferową. My szczęśliwie mamy na tyle wyrównany skład, że nie musimy się wzmacniać zbytnio, natomiast gdybyśmy byli w PlusLidze, trzeba by było się wzmacniać, bo tam jest bardzo wysoki poziom i jeżeli zbytnio odstajesz od reszty stawki, nie masz tam czego szukać.

Chcę zapytać jeszcze personalnie o pana, czego nauczył się szkoleniowiec Chwastyniak z perspektywy już dość długiego czasu spędzonego na na ławce trenerskiej?

– Na gorąco nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno każdy mecz, każdy sezon czegoś mnie uczy. Trzeba się od nowa uczyć zawodników. Młodzież, która współcześnie wchodzi do sportu ma inne podejście do niego niż kiedyś. Bardzo budujące jest to, że nie ma monotonii tylko jest różnorodność, która generuje coraz to nowe obszary tej nauki.

Na koniec czego życzyć na święta i na nadchodzący 2022 rok?

– Przede wszystkim zdrowia dla nas, ponieważ to jest w tym momencie najważniejsze.

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, I liga mężczyzn

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2021-12-17

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved