– To trudne i trochę smutne święta, bo cała rodzina jest w Polsce. My mamy tu czerwoną strefę i nawet nie możemy wychodzić z domów, więc będę sam, może z kolegami z drużyny. A co najbardziej lubię w świętach? Jedzenie, ja zawsze lubię jedzenie. A na deser prezenty – śmieje się Wilfredo Leon. Przyjmujący reprezentacji Polski i Sir Safety Conad Perugia został we Włoszech, a jego drużyna świąteczny okres spędza pracowicie. Ligowe mecze zaplanowano bowiem na 23 i 27 grudnia.
Zastanawiam się, jakie to będą dla pana święta.
Wilfredo Leon: – W tym roku będzie trudno, bo moja rodzina jest w Polsce. My mamy tu czerwoną strefę i nawet nie możemy wychodzić z domów, więc będę sam, może z jakimiś kolegami z drużyny. Z żoną i rodziną spotkamy się na zasadzie wideokonferencji. Trochę smutno, ale taki jest czas. Chciałbym być z rodzina w Polsce, ale kolejny mecz gramy już 27 grudnia, więc trzeba było zostać w klubie.
A co najbardziej lubi pan w świętach?
– Jedzenie, ja zawsze lubię jedzenie. Lubię też wspominanie ostatnich miesięcy, tego, co udało się zrobić w tym roku. Co się udało, co się nie udało. I dlaczego się nie udało. A na deser… oczywiście prezenty.
Grudzień to czas podsumowań, o 2020 roku powiedziano już sporo, to był trudny czas dla nas wszystkich. Jak pan podsumuje ten rok?
– To rzeczywiście był bardzo trudny rok. Przez sytuacje związaną z koronawirusem nie udało się rozegrać tego, co mieliśmy w planach. Bardzo chciałem grać dla reprezentacji Polski, a zagrałem tylko jeden mecz sparingowy.
Ale nowy sezon nie zaczął się tak źle. Zdobyty Superpuchar i miejsce lidera ligi włoskiej. Indywidualnie pobity rekord prędkości zagrywki, do tego nominacja w Plebiscycie Przeglądu Sportowego i Telewizji Polsat. Chyba więc tak źle nie było?
– Nowy sezon rzeczywiście zaczął się dobrze. Trzymam kciuki, by było ok do jego końca. Będziemy próbować trzymać poziom. Chciałbym zagrać w każdym z finałów, w których zagrać mogę i wygrać te finały. To jest mój cel na ten sezon.
Kibice w Polsce liczą na jeszcze inny finał, ten w Tokio.
– Tak, oczywiście. Ja też na to liczę, ale mamy przed sobą jeszcze trochę drogi.
Rozmawiała Bożena Pieczko – więcej w serwisie polsatsport.pl
źródło: polsatsport.pl