– Mamy jeszcze dwa mecze do końca rundy, w których musimy pokazać naszą najlepszą siatkówkę. Kto wie, być może gra pod presją obudzi w nas dodatkowe pokłady siły i zagramy dzięki temu lepiej niż ostatnio – ocenił Wiktor Musiał, atakujący GKS-u Katowice, po meczu z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle (1:3).
Zagraliście kolejny mecz na poziomie co najmniej przyzwoitym, który ostatecznie nie dał nam żadnych punktów.
Wiktor Musiał: Jest to z pewnością frustrujące, tym bardziej, że popełniliśmy kilka podstawowych błędów, które tak naprawdę zaważyły na końcówkach setów i całym wyniku ostatniego meczu. Jeżeli myślimy o czymś więcej w lidzie, to musimy te błędy wyeliminować, bo na tym poziomie nie mają prawa nam się zdarzać. Poza tym ostatni rywale byli wymagający i postawili nam trudne warunki.
Czuliście, że rywal z Kędzierzyna-Koźla jest tego dnia osiągalny na tyle, by myśleć o zdobyczy punktowej?
– Mieliśmy swoje okazje, które należało wykorzystać, ale to się ostatecznie nie udało. Z takimi zespołami jak ZAKSA należy ryzykować zagrywką, co się potwierdziło w trzecim secie, w którym Kamil Kwasowski zaczął od czterech punktowych zagrywek i pomógł nam w osiągnięciu przewagi, dzięki której wyraźnie lepiej się grało. Potem utrzymywaliśmy ryzyko w polu serwisowym, z tym że nie zawsze to wychodziło na dobre. Gdyby to wyglądało lepiej, pewnie doprowadzilibyśmy do piątego seta, a tak pozostało gdybanie.
Zanotowałeś kolejny dłuższy okres gry na boisku i pokazałeś, że stać cię na szybkie zaadaptowanie się na boisku zaraz po wejściu z kwadratu rezerwowych…
– Jasne, po to jestem w tym zespole. Staram się wykorzystać na sto procent każdą szansę, jaką dostaję na boisku. Nie zawsze zdarza się dzień, w którym wychodzi wszystko albo niemal wszystko, ale akurat ostatnia niedziela była dla mnie właśnie takim dniem. Myślałem, że dzięki temu uda się osiągnąć korzystny wynik, ale jednak czegoś zabrakło.
Matematyka nie kłamie – na 10 meczów rozegranych w 2021 roku wygraliście tylko jeden. Nie jest to bilans, który mógłby cieszyć zespół walczący o play-off.
– Cóż mogę dodać – pełna zgoda, jest to rzecz, która nas denerwuje. Ale nie możemy się tym przejmować, bo mamy jeszcze dwa mecze do końca rundy, w których musimy pokazać naszą najlepszą siatkówkę. Kto wie, być może gra pod presją obudzi w nas dodatkowe pokłady siły i zagramy dzięki temu lepiej niż ostatnio.
Niedawno graliśmy w Olsztynie, pamiętamy mecz z AZS-em i jesteśmy w miarę przygotowani na to, co może nas czekać w Katowicach, ale najważniejsza jest realizacja naszego planu na mecz. Mamy swoje założenia na każde spotkanie i one się sprawdzają, z tym że nie zawsze potrafimy przełożyć nasze ustalenia na grę. To kolejna rzecz do poprawy.
Jak reagowała szatnia na przebieg ostatnich spotkań?
– Reakcja jest taka jak u każdego sportowca po porażkach, czyli wkurzenie na siebie i świadomość, że każdy z nas mógł zrobić coś lepiej. Czasami po prostu są takie dni, że człowiek chciałby zrobić nieco więcej, a ciało na to nie pozwala.
Mecz z Indykpolem AZS Olsztyn zagracie dopiero 27 lutego. Z jednej strony zabraknie rytmu meczowego, z drugiej dawno nie mieliście tak długiej okazji do ładowania baterii.
– Uważam, że to nam się bardzo przyda, bo nasza pierwsza szóstka jest mocno eksploatowana w tym sezonie. Dłuższa przerwa między meczami to nieco więcej odpoczynku i na pewno pomoże nam w fizycznym odbudowaniu się. Zawsze wtedy nabiera się jeszcze więcej chęci do gry, pojawia się głód siatkówki, który jest bardzo cenny dla każdego zawodnika. To może mieć kluczowe znaczenie w najbliższych tygodniach.
źródło: siatkowka.gkskatowice.eu