Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > PlusLiga > Wicemistrz świata z 2006 roku: Zapracowaliśmy na to, żeby walczyć z najlepszymi i zdobywać medale

Wicemistrz świata z 2006 roku: Zapracowaliśmy na to, żeby walczyć z najlepszymi i zdobywać medale

fot. PressFocus

– Ten turniej przede wszystkim zmienił naszą mentalność, nasze głowy. Zapracowaliśmy na to, żeby walczyć z najlepszymi i zdobywać medale. Mówi się, że to właśnie ten turniej otworzył nam worek z medalami – wspominał mistrzostwa świata z 2006 roku atakujący reprezentacji, Grzegorz Szymański. Były siatkarz ocenił poziom sportowy tegorocznych rozgrywek PlusLigi i grę beniaminka oraz odniósł się do licznych kontuzji w tym sezonie.

Jak ocenia pan poziom sportowy PlusLigi?

Grzegorz Szymański: – Myślę, że jest taka grupka sześciu drużyn, które prezentują bardzo wysoki poziom i walczą o medale. Pozostała dziesiątka próbuje cały czas gonić najlepszych. Podobnie było zresztą w poprzednich latach. Rewelacją sezonu jest dla mnie Trefl Gdańsk. Ciekawy zespół ma również Projekt Warszawa. Niezależnie jednak od tego, czy w danym meczu gra mistrz czy beniaminek spotkania mogą być ciekawe i widowiskowe.

Choć to jeszcze początek sezonu, sporo zawodników jest kontuzjowanych. Co jest główną przyczyną tych problemów?

– Rzeczywiście dużo słyszy się teraz o kontuzjach. Na pewno nikomu nie życzy się na początku sezonu tylu urazów. Praktycznie w każdym klubie jest jakiś zawodnik, który nie może grać z powodu kontuzji. Jest to wynikiem poprzedniego sezonu i ilości meczów. Sama runda zasadnicza to 30 spotkań, do tego dochodzi faza play-off. Zespoły, które grają w Lidze Mistrzów, Pucharze CEV czy Pucharze Challenge, mają 10 dodatkowych spotkań do rozegrania. Podsumowując, jest tego dużo. Już nie mówię o reprezentantach krajów, głównie chodzi mi też o naszych reprezentantów, którzy w ciągu roku mają tylko kilka dni wolnych. Możliwe też, że mniejsze bóle są określane kontuzją, by zawodnicy mogli też w tej sytuacji odpocząć od kilku spotkań. Nie wchodzę w szczegóły, ale ilość urazów jest niepokojąca.

Wśród ekspertów czasem można spotkać się z opinią, że jeśli tylu zawodników odnosi kontuzję na starcie sezonu, to znaczy, że drużyna źle przepracowała okres przygotowawczy. Zgadza się pan z takim podejściem?

– Moim zdaniem, te kontuzje nie są wywołane złym przygotowaniem. Nasza liga szczyci się tym, że jest jedną z lepszych i nikt nie odpuścił sobie okresu przygotowawczego. Chłopcy ciężko pracowali, trenowali, by znieść trudy sezonu. Trudno mi ocenić, ale bardziej stawiałbym, że to ilości obciążeń są tutaj problemem. Praktycznie codziennie teraz mamy mecz na żywo w telewizji, więc ta ilość jest spora.

Po ośmiu kolejkach ma pan już faworyta do mistrzostwa? A może jest jakaś drużyna, która pana rozczarowała?

– Dla mnie niespodziankę sprawiły drużyny z Gdańska i Warszawy, i są to kolejni kandydaci do medali, ale nie ma co wróżyć z fusów. Tym bardziej, że mamy przykład poprzedniego sezonu, w którym Asseco Resovia Rzeszów praktycznie przez większość ligi prowadziła i z pierwszego miejsca przystąpiła do play-off, a zdobyła brązowy medal. We wcześniejszych latach przeważnie to właśnie lider tabeli pieczętował mistrzostwem Polski sezon. Tamten sezon pokazał co innego. Dla mnie jest sześciu mocnych kandydatów. Oczywiście w tym gronie jest ZAKSA, Jastrzębski Węgiel, Resovia, Skra Bełchatów obniżyła ostatnio loty, ale może się podniesie i nas zaskoczy pozytywnie.

Choć grał pan w wielu klubach, najbardziej jest pan kojarzony z AZS Częstochowa. W tym sezonie szeregi PlusLigi zasilił zespół z Częstochowy – Exact Systems Hemarpol Częstochowa. Jak ocenia pan grę beniaminka?

– Grają świetnie w ataku i bloku, co pokazało spotkanie w Katowicach. To starcie było porywające, naprawdę ciekawe. Było sporo długich wymian skończonych mocnymi atakami. Bardzo podobało mi się prowadzenie gry na rozegraniu przez Kanadyjczyka, który ma pomysł i wystawia dokładnie. Zarówno Kogut, jak i Dulski zaprezentowali się ze świetnej strony, nie tylko potrafią uderzyć, ale i obić ręce w bloku, technicznie zagrać. Siatkarze Norwida udowodnili, że nawet beniaminek potrafi stworzyć zespół, który od razu będzie walczył z najlepszymi. Mają na swoim koncie już 7 punktów w tabeli. Przeważnie było tak, że beniaminki były skazane na pożarcie i ciężko było im się odnaleźć w PlusLidze.

3. grudnia przypada 17. rocznica wywalczenia wicemistrzostwa świata. Jakie są pana wspomnienia z tym wydarzeniem?

– Ten turniej przede wszystkim zmienił naszą mentalność, nasze głowy. Zapracowaliśmy na to, żeby walczyć z najlepszymi i zdobywać medale. Mówi się, że to właśnie ten turniej otworzył nam worek z medalami. Fajnie, że od tego czasu dwukrotnie stawaliśmy na najwyższym stopniu podium tej imprezy. Chyba zwieńczeniem ciężkiej pracy wszystkich – i w klubach, i w reprezentacji – byłoby zdobycie, najlepiej złotego, medalu na przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich, bo tego chyba najbardziej polskiej siatkówce brakuje. Moje wspomnienia? Oj, dawno to już było (śmiech). My przede wszystkim odczuwaliśmy niesamowitą radość po tym, jak wreszcie zdobyliśmy medal na imprezie reprezentacyjnej. Jak to się mówi, dawno i nieprawda, ale przeżycia ogromne.

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
PlusLiga

Tagi przypisane do artykułu:
,

Więcej artykułów z dnia :
2023-12-02

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved