Coraz więcej wskazuje, że po mistrzostwach Europy siatkarzy (1–19 września) nastąpi pożegnanie trenera Vitala Heynena z reprezentacją Polski. Belgowi kończy się kontrakt i nie wiadomo w jaki sposób obie strony, czyli trener i PZPS, podejdą do możliwości kontynuowania współpracy. Heynen wysyłał ostatnio sygnały, że to może być koniec jego przygody z biało-cCzerwonymi.
– O igrzyskach nie zapomnimy, ale nie mamy zamiaru w swoim gronie przeżywać ich na nowo. Tak postanowiliśmy na obozie w Spale. Uznaliśmy, że po czymś równie złym oczywiście należy rozmawiać, ale przez jeden dzień. Nie więcej. Każdy mógł przedstawić swoje zdanie, i to zarówno jeśli chodzi o rzeczy niedobre jak i te pozytywne. To było naprawdę ciężkie doświadczenie, pojawiły się przecież łzy. Potem należało zamknąć temat – powiedział w wywiadzie dla Super Expressu Vital Heynen.
– Nie chcę słyszeć dzień w dzień w szatni wątków zahaczających o Tokio, typu „w tej akcji trzeba było zagrać tak”, czy „w tamtym secie zrobiliśmy to słabo” albo „piłka w tamtym momencie powinna być gdzie indziej”. Nie oznacza to, że w naszym słowniku nie ma słowa „igrzyska olimpijskie”. Więcej powiem, nawet pojawiają się żarty chłopaków na ten temat. Jednak nie mamy zamiaru zagłębiać się w analizowanie przyczyn tego, co się stało w Japonii. Oczywiście, nie da się nie myśleć o Tokio, ale to normalne i to jest co innego. Po prostu nie czas teraz na analizy. Dostaliśmy lekcję, pora na kolejne zadanie, którym są mistrzostwa Europy – dodał trener.
To był najtrudniejszy moment pańskiej kariery trenerskiej?
Vital Heynen: – Nie wiem. Kariera trenera polega na wzlotach i upadkach. W pierwszym roku pracy straciłem tytuł w lidze belgijskiej w zaciętej końcówce piątego seta. Myślałem wówczas, że to moje największe rozczarowanie w życiu. Kilka lat później były kolejne niepowodzenia, między innymi odpadnięcie z Final Four Ligi Mistrzów w walce przeciwko Jastrzębiu, czy bolesna porażka prowadzonej przeze mnie kadry Niemiec w kwalifikacjach olimpijskich z Polską w 2016 roku. W tamtym momencie była to dla mnie najbardziej przykra przegrana w karierze. Teraz mogę za taką uznać przegrany ćwierćfinał z Francuzami w Tokio. Historia lubi się powtarzać. Czasem się przegrywa, czasem się wygrywa. To jasne, że rozczarowanie jest gigantyczne, ale z drugiej strony takie sytuacje są przecież częścią sportu.
Gracze płakali po ćwierćfinale z Francją. Pan nie?
– Wtedy nie, byłem w zbyt dużym szoku. Teraz mogę płakać, dużo mi to łatwiej przyjdzie niż w tamtym momencie. Czy da się zapomnieć? Pewnie nie. To proces, który potrwa miesiące albo lata. To zupełnie naturalne. Także dlatego ewentualny sukces w mistrzostwach Europy może być rodzajem nagrody pocieszenia. Będziemy mogli sobie powiedzieć: „OK, przynajmniej to mamy. Może to nie to samo, ale musi wystarczyć”.
Wyjście do walki w dużych, ale nie najważniejszych zawodach sezonu miesiąc po traumie olimpijskiej na pewno nie pomaga.
– To naprawdę piekielnie trudne. Inne drużyny poszły w stronę zmian, sporych przebudowań personalnych. Myśmy spróbowali nie ruszać nic. Uznałem, że powinniśmy zagrać w takim samym składzie. I jestem podbudowany. Bo siatkarze dostali wolny wybór, mogli zrezygnować z mistrzostw Europy. Nikt się na to nie zdecydował. Niektórzy myśleli o tym, ale ostatecznie podjęli wspólną decyzję: zostajemy i walczymy znowu razem. Ja uważam, że to dobra droga. Chociaż nie można wykluczyć, że mistrzostwa Europy pójdą nam źle i okaże się, że być może pomysł był chybiony. Chciałem jednak, byśmy zakończyli dobrym akcentem. Z tą grupą przeżyłem trzy fantastyczne lata. Przecież jeszcze w tym roku dorzuciliśmy kolejny medal. Zamknąć to wszystko w udany sposób – ten zespół na to zasługuje.
Zamknąć to znaczy, że na pewno kończy pan pracę z reprezentacją Polski?
– Zamyka się pewien cykl. Potem zobaczymy co dalej, dotyczy to zarówno moich planów, ale również tego, co chcą robić na przykład kadrowicze po trzydziestce.
Skoro cała grupa chciała grać razem mimo porażki olimpijskiej, można to odebrać jako wotum zaufania dla pana i zachętę, by nadal prowadził pan kadrę?
– Nie wiem, natomiast mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że nadal stanowimy jedność z zawodnikami, choćby ktoś z zewnątrz sądził inaczej. Ja wierzę w nich, oni wierzą we mnie. Zawodnicy chcą i lubią być w kadrze, chociaż nikt nie jest przecież zachwycony olimpijskim wynikiem. Jesteśmy jak zgrana paczka, stosunki pomiędzy sztabem a siatkarzami są bardzo dobre, oparte na wzajemnym zaufaniu. Nie czuję, by zostało zasiane ziarno wątpliwości co do naszych relacji. A ja sam na dobrą sprawę nie wiem co chciałbym dalej robić. Na razie wiem, że muszę się skupić na mistrzostwach Europy. Moja energia i koncentracja są w całości skierowane w tę stronę. Później porozmawiamy o przyszłości.
Skoro panu też jest tak dobrze w reprezentacji Polski, to czy, poza formalnym zakończeniem kontraktu, jest powód, by się rozstawać z zespołem?
– Czasem przychodzi czas, by zrobić coś nowego.
Wie pan już, co to miałoby być?
– Na razie nie odpowiem na to pytanie.
źródło: Super Express