Karolina Drużkowska to utalentowana przyjmująca, która w tym roku broni barw PGE Grota Budowlanych Łódź. Już na początku sezonu pokazała się ze znakomitej strony. Czasem na swoich mediach społecznościowych zdradza szczegóły swojego życia prywatnego. O jeden z nich postanowiliśmy ją zapytać.
ZMIANA PODEJŚCIA
Justyna Żółkiewska: Zacznę od mniej poważnego pytania. Jak myślisz, ile siniaków zostanie ci po tych wszystkich zagrywkach Melissy Vargas?
Karolina Drużkowska: Nie wiem (śmiech). Jak widać były to bardzo dobre zagrywki. Uważam, że część z nich na pewno udało się przyjąć dobrze. W tym elemencie nie było źle. To oczywiście były silne uderzenia, ale cieszę się, że utrzymałyśmy je w boisku.
Nastawienie w spotkaniu rewanżowym było zdecydowanie lepsze.
– W każdym meczu gramy o wygraną. Tak samo było w meczu w Stambule. Rewanż pod względem naszego nastawienia i naszej gry był znacznie lepszy. Cieszę się, że przed naszą publicznością udało się to pogadać. Pracą dojdziemy do tego, żeby wygrywać takie spotkania.
MOGĄ BYĆ Z SIEBIE DUMNE
Mam nadzieję, że wy też czujecie, że zeszłyście z parkietu z podniesionymi głowami…
– Walka była do samego końca. Zwłaszcza końcówka czwartego seta. Okej, nie zakończyła się tak, jakbyśmy chciały. Z ich przewagi udało się doprowadzić do remisu. Jest nad czym pracować, ale jest się też z czego cieszyć.
Dużo walki może też dobrze przełożyć na derby pucharowe.
– Derby są inne. Z uwagi na specyfikę dwóch drużyn, które znają dobrze halę i tego, że to mecz pucharowy. Najpierw oczywiście Mogilno, ale mam nadzieję, że mecz derbowy będzie zgoła inny niż pierwszy.
Na Sokoła pewnie też trzeba będzie uważać. Ostatnio wiedzą, jak sprawiać niespodzianki.
– Do każdego przeciwnika podchodzimy z szacunkiem. Nie można lekceważyć absolutnie nikogo. Musimy wyjść i zrobić swoje nie zależnie z kim gramy.
Jak ty się czujesz psychicznie w nowym klubie? Sprawiasz wrażenie znacznie pewniejszej siebie na boisku.
– To zdecydowanie. Trochę dlatego, że to inny klub, inne dziewczyny i inne wymagania. W zasadzie wszystko jest inne. Czuje się tu dobrze. Tutaj gramy o inne cele. To wszystko jest dla mnie nowe, ale bardzo fajne.
TAJNA BROŃ
A jak to wygląda z twoją oburęcznością? Trenerzy bardzo naciskają, żebyś ją zachowała?
– Nie naciskają jakoś bardzo. Ostatnio było tak kilka lat temu, że musiałam zmienić rękę. W poprzednim sezonie miałam tydzień, gdzie musiałam grać drugą, bo bolał mnie lewy bark. Mogę powiedzieć, że lewa ręka jest już stabilna i ta prawa, jest taka awaryjna. Jakby mi się pomyliły nogi, czy jakbym poszła do ataku zbyt szeroko. Wtedy jej używam.
Czyli poza boiskiem też jesteś oburęczna?
– Ogólnie to tak. Nożyczki i sztućce trzymam w prawej. Piłkę kopnęłabym chyba prawą nogą, a piszę lewą ręką. To gdzieś zawsze było, ale jak na początku grałam tylko prawą ręką, to musiałam wszystkiego się uczyć od zera. Nic nie umiałam i zmiana ręki była taka, że na początku nie wiedziałam, czy w ogóle przebiję. Myliły mi się nogi na zagrywce, czy w najściu do ataku.
Nabieg też trzeba było zmieniać?
– Nie trzeba było go zmieniać od zera, bo na początku grałam w taki sposób jak Gosia Glinka. Potem zmieniłam nabieg do ataku, a potem jeszcze rękę. To wszystko było dość złożone i do tej pory czasami liczę kroki, żebym się nie pomyliła. Czasami dlatego trochę tuptam w miejscu, jakbym tańczyła.
ARTYSTKA POZA BOISKIEM
Widziałam na twoich mediach społecznościowych, że potrafisz grać na pianinie. Skąd to się wzięło?
– Byłam w szkole muzycznej. Skończyłam pierwszy stopień i zanim zaczęłam grać w siatkówkę, to już grałam na pianinie. Praktycznie od przedszkola byłam w ognisku muzycznym. Jako siedmiolatka poszłam do szkoły muzycznej, którą ukończyłam.
Jak to się stało, że jednak wybrałaś sport?
– Zawsze lubiłam siatkówkę i w pewnym momencie zaczęłam to łączyć. Były dwa lata, kiedy cztery dni w tygodniu jeździłam dwa razy na trening i do szkoły. Siatkówka została na dłużej. Nie zapominam o muzyce.
Zobacz również:
Liga Mistrzyń: Przegrały, ale z podniesioną głową. „Pokazałyśmy dużo dobrej siatkówki”
źródło: siatka.org