Gdyby nie pomoc z Polski, Czech, Łotwy i Włoch, reprezentacje Ukrainy nie mogłyby wystartować w międzynarodowych turniejach. Po napaści Rosji na Ukrainę wszystkie tamtejsze rozgrywki ligowe zostały odwołane, a kluby zawiesiły działalność. Mimo to reprezentacje przygotowują się do międzynarodowych imprez, choć często z dużymi problemami. Nie zawsze uda się je rozwiązać…
Drużyna siatkarek U-19 miała rywalizować o prawo gry w mistrzostwach Europy w kwalifikacjach w Tiranie, m.in. z Polską. Młode Ukrainki nie dotarły jednak do Albanii i mecze oddały walkowerem. Ale w turnieju U-20 panów w Toruniu Ukraina zagrała, przygotowując się w czeskim Mikulowie.
Oprócz braku możliwości trenowania w kraju, ukraińska federacja nie ma pieniędzy, żeby wysyłać siatkarzy na zagraniczne zgrupowania. Prezes Melnyk podkreśla, że państwo potrzebuje przede wszystkim broni, a to co zostaje na sport, trafia do federacji mających u siebie gwiazdy przygotowujące się do igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 roku. Siatkówki w tym gronie niestety nie ma, dlatego musi liczyć na wsparcie zza granicy. Dzięki zaangażowaniu działaczy udało się zorganizować wyjazdy zawodników do innych krajów. Nie jest to proste, bo z powodu wojny zakaz opuszczania Ukrainy mają mężczyźni w wieku 18-60 lat. Sportowcy są traktowani wyjątkowo i mogą opuszczać kraj. Nie zawsze jednak udaje się to bezproblemowo. Kilka razy potrzebna była decyzja Wadima Gutcajta, ministra ds. młodzieży i sportu, który osobiście interweniuje u pograniczników, żeby pozwolili siatkarzom i ich trenerom przekroczyć granicę.
Pod koniec maja mają zacząć się rozgrywki Europejskiej Złotej Ligi Siatkarek. Mihajło Melnyk, prezes ukraińskiej federacji, nie jest przekonany, że reprezentacja seniorek w niej wystąpi, bowiem zawodniczki nie mają gdzie się zebrać i przygotowywać. Trwają rozmowy w Czechami. Męska kadra została zaproszona do udziału w mistrzostwach świata, zamiast zawieszonej Rosji. Pomoc zadeklarowały Finlandia i Estonia, tak jak Ukraina występujące w Eurolidze. Ukraińcy mają ćwiczyć razem z nimi od 3 maja, rozgrywać sparingi. Później – przed mundialem – ukraińska drużyna ma przygotowywać się w Polsce.
Ukraińscy działacze podkreślają, że coraz więcej krajów chce wspierać siatkarzy i siatkarki, biorąc przykład m.in. z PZPS. Pod koniec marca chęć pomocy zadeklarowali Włosi i Austriacy, przyjmując ukraińskie drużyny. Nie wszyscy chcą jednak opuszczać ojczyzny. Zdarzają się takie przypadki, że jeden z trenerów reprezentacji młodzieżowych odmówił wyjazdu z obleganego i bombardowanego przez Rosjan Charkowa, nie chcąc zostawić swoich bliskich. To także skomplikowane logistycznie, bowiem sportowców trzeba ściągać z różnych miejsc, oddalonych często o setki kilometrów.
– Ewakuacja nie byłaby możliwa, gdyby nie pomoc polskiej federacji, bo to przez polską granicę wyjeżdżają z Ukrainy siatkarze, a później rozjeżdżają się po Europie – mówi Melnyk, bo wszyscy wyjeżdżający zbierają się w Lwowie i stamtąd jadą do Polski. – Moglibyśmy zrezygnować ze wszystkich turniejów i na całym świecie by nas zrozumiano. Ale jako prezes wiem, że dużo stracimy: na wizerunku i rankingach siatkówki. Dlatego pracujemy przez całą dobę, by pomóc naszym sportowcom. Jestem pewien, że dzięki temu kiedyś będziemy wygrywać – zapowiada prezes ukraińskiej federacji siatkarskiej.
źródło: PZPS