– Pieniądze zawsze były w drodze. A przynajmniej tak słyszeliśmy – nie milkną echa po wycofaniu się Legionovii z Tauron Ligi. Jak się okazuje klub ma ogromne zaległości finansowe w stosunku nie tylko do obecnych osób współpracujących z klubem, ale także i tych, które przygodę z Legionovią już zakończyły. – Nie podpisałam z klubem żadnej ugody, ani listu czystości [dokument potwierdzający, że klub nie ma zaległości wobec zawodniczki – przyp. aut.] na koniec sezonu. Od początku próbowałam zainteresować sprawą PZPS oraz Komisję Licencyjną Ligi, niestety te wykazały się biernością oraz w moim odczuciu nie podjęły odpowiednich działań na czas – otwarcie w artykule TVP Sport mówi Maja Tokarska.
Jedną z osób, które pytamy o kulisy stopniowego finansowego upadku klubu, jest trener Alessandro Chiappini obecnie prowadzący ŁKS Commercecon Łódź, a w latach 2019-2022 będący u steru drużyny z Legionowa. Jak przyznaje, drobne kłopoty z pieniędzmi pojawiały się już wcześniej.
– Od mojego pierwszego sezonu w klubie były pewne problemy, ale sytuacja zdawała się pod kontrolą. Pod koniec pierwszego roku w Legionowie, jak pamiętam, pojawiło się wobec mnie 2-miesięczne opóźnienie, które zostało uregulowane przed rozpoczęciem nowego sezonu. W drugim sezonie sytuacja była porównywalna. Największe kłopoty zaczęły się w ostatnim sezonie – mówi Włoch.
– Spędziłam tam trzy ostatnie sezony, podczas których wypłatę „na czas” mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Chociaż myślę, że nawet to byłoby przesadą. W poprzednich sezonach spłacano nas z wielomiesięcznym opóźnieniem, więc wszyscy naiwnie wierzyliśmy do końca, że tym razem będzie podobnie – wtóruje Chiappiniemu w rozmowie z nami kapitan Legionovii z zeszłego sezonu – Izabela Lemańczyk.
Przełomowy okazał się sezon 2021/2022. Wówczas problemy finansowe zaczęły się zwiększać. Zespół grał jednak dobrze. W lidze walczył o czołowe miejsca, a w Pucharze Polski przegrał dopiero w finale. Gra była jednak odwrotnością tego, co działo się za kulisami.
Mimo tego klub zapewniał, że z czasem sytuacja wróci do normy. – Padało dużo słów i obietnic, ale wiele razy termin był przekładany – mówi Chiappini. – Dostawałyśmy zapewnienia, że mimo trudnej sytuacji, będzie ona na pewno rozwiązana. Nie było jednak żadnych konkretnych informacji – to z kolei słowa Darii Szczyrby. – Wszyscy byliśmy bardzo cierpliwi, wiele razy w przeszłości szliśmy klubowi na rękę podpisując różnego rodzaju porozumienia. Zapewniano nas: jeszcze chwila, bo czekamy na zaległą transzę od sponsora albo, że nowy sponsor jest już prawie podpisany… W każdym razie pieniądze zawsze były w drodze. A przynajmniej tak słyszeliśmy – przyznaje Lemańczyk.
– Jako kapitan tego zespołu odbyłam w ciągu ostatnich trzech lat wiele trudnych rozmów, które w większości dotyczyły oczywiście finansów. Wielokrotnie informowałam zarząd o tym, że dziewczyny muszą pożyczać pieniądze, żeby zapłacić za czynsz lub studia. Najczęściej słyszałam, że mam poprosić zespół o jeszcze chwilę cierpliwości. W pewnym momencie było mi głupio przed dziewczynami i przed sztabem, bo nikt już nie wierzył w słowa, które przekazywałam… Wtedy zaczęłam prosić o to, żeby prezes przychodził do zespołu osobiście informować o kolejnych potencjalnych terminach spłat, ale niestety robił to bardzo niechętnie, prawie wcale – dodaje siatkarka.
Legionovia ostatecznie skończyła sezon 2021/2022 w Tauron Lidze na piątym miejscu i z długą listą długów wobec pracowników. Zaległości były i są bardzo różne. Trener Chiappini przyznaje, że w trakcie sezonu dostał tylko jedną pensję, a drugą już po nim – latem.
– Klub posiada wobec mnie znaczne zaległości finansowe, które sięgają zeszłego sezonu. Wobec lekceważenia przez klub problemu oraz braku odpowiedzi na przedsądowe wezwanie do zapłaty złożyłam pozew do sądu. Ostatecznie od listopada mam tę kwotę zasądzoną, ale nie widzę realnych szans na egzekucję. Nie podpisałam z klubem żadnej ugody, ani listu czystości [dokument potwierdzający, że klub nie ma zaległości wobec zawodniczki – przyp. aut.] na koniec sezonu. Od początku próbowałam zainteresować sprawą PZPS oraz Komisję Licencyjną Ligi, niestety te wykazały się biernością oraz w moim odczuciu nie podjęły odpowiednich działań na czas – tak z kolei sprawę komentuje dla nas Maja Tokarska.
Cały artykuł Jana Pęczaka w serwisie TVP Sport.
źródło: sport.tvp.pl