Siatkarską wojnę można było oglądać w sobotę w hali Podpromie, gdzie Asseco Resovia dopiero po tie-breaku pokonała Trefla Gdańsk. – Cieszę się, że było widowisko, że jeżeli już przemierzasz całą Polskę, to nie wracasz po 45 minutach, tylko jest dłuższe spotkanie – powiedział na łamach oficjalnej strony ligi Moustapha M’Baye, środkowy „Gdańskich Lwów”. – Zawsze apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale trzeba brać to co dają – dodał.
WALKA NA WAGĘ PUNKTU
Trefl Gdańsk nie leciał do Rzeszowa w roli faworyta, ale pozostawił po sobie dobre wrażenie. Do Trójmiasta. „Gdańskie lwy” wróciły z punktem. – Fajnie, że się zakończyło tie-breakiem. Szkoda, że dla nas przegranym, ale wydaje mi się, że kibicom mogło się momentami podobać. Te dwa sety, kiedy nas w nich zbili emocjonujące nie były, ale później nastąpiło odrodzenie i doprowadziliśmy do tiebreaka. Mieliśmy nawet swoją szansę, żeby mecz zamknąć, ale taki jest sport. Są wzloty i upadki – przyznał Moustapha M’Baye, środkowy „Gdańskich Lwów”. W dwóch gładko przegranych setach gdańszczan rozbiła nieco kontuzja Lukasa Kampy. – Wyniki drugiego i trzeciego pokazują, że jednak troszeczkę miała wpływ. Trochę nam zajęło, żeby się podnieść. Nie wiadomo było czy to coś poważnego i czy może Lukas wróci. To jest trudna sytuacja bo wchodzi zmiennik, a przygotowujesz się cały czas z jednym rozgrywającym. Wiadomo, że troszeczkę to gdzieś tam trzeba sobie poukładać. Ale jak już poukładaliśmy, to wyglądało to lepiej. Gratulacje dla rywali. Cieszę się, że było widowisko, że jeżeli już przemierzasz całą Polskę, to nie wracasz po 45 minutach, tylko jest dłuższe spotkanie – nie ukrywał M’Baye.
Kluczową rolę odegrała w tym meczu zagrywka, u rzeszowian mocna, u gdańszczan typu float. – My dużo gramy takiej zagrywki i staramy się ją kierować taktycznie w odkreślonego zawodnika i go męczyć, męczyć, męczyć. Oczywiście mamy też dwóch graczy, którzy grają siłową, mocną zagrywkę, więc w zespole jest w tym elemencie taki balans. Decydowały w tie-breaku drobne detale. Szkoda przegranego meczu, ale możemy wracać z podniesionymi głowami, bo nie położyliśmy się przed przeciwnikiem, tylko postawiliśmy twarde warunki – podkreślił środkowy.
GRAJĄ DO KOŃCA
Trefl aktualnie zajmuje 11. miejsce w tabeli z pięciopunktową stratą do ósmego dającego grę w play-off. Szanse są niewielkie, ale sami zawodnicy wciąż mają nadzieję. – Zgadza się, ale lepiej się patrzy ile brakuje do play-off niż ile mamy przewagi nad dołem tabeli. Nie musimy się już tym martwić, możemy wychodzić, pokazywać swoją siatkówkę i starać się prezentować jak najlepiej. To nam sprawia przyjemność i to lubimy. W takiej sytuacji gra się też łatwiej, więc my sobie na spokojnie kolekcjonujemy punkty i zobaczymy ile nam zabrakło, a może się jednak uda bo w sporcie różne rzeczy się zdarzają. Częstochowa jest na ósmym miejscu, ale w kryzysie więc zobaczymy. Wszystko jest w naszych rękach. To jest piękne, nikt nam na pewno nie odbierze tego, żeby sobie gdzieś tam celować, mieć marzenie, żeby awansować do play-off.
źródło: plusliga.pl