Polska liga od lat stanowi o sile w Europie. Wiele lat najlepsi wyjeżdżali do Włoch bądź Rosji. Teraz polskie kluby mają więcej argumentów, by takich zawodników zaprosić do współpracy. Wiele ruchów transferowych w sezonie 2023/2024 przyniosło super efekty. Znalazły się też takie, które nie wniosły tak wiele, jak oczekiwano. Poniżej Strefa Siatkówki wybrała kilka najważniejszych najlepszych oraz tych, które rozczarowały.
Potężne działa warty Zawiercie
Trzeba przyznać, że poprzedni okres transferowy najlepiej przepracowali zarządzający Aluron CMC Wartą Zawiercie. To przyniosło efekt. Mateusz Bieniek, Luke Perry, Karol Butryn, Trevor Clevenot wspólnie z Bartoszem Kwolkiem, Miguelem Tavaresem i Miłoszem Zniszczołem, którzy pozostali w klubie „spisali się” w tym sezonie. Puchar Polski, wicemistrzostwo kraju i solidna postawa w europejskich pucharach. Zawiercianie cieszyli grą nie tylko swoich kibiców, ale fanów siatkówki w całym kraju.
Co prawda francuskiego przyjmującego z gra na początku sezonu wykluczył uraz, jednak nadgonił wszystko.
Każdy z zawodników był najwyższą klasą siatkarską. Za udane nowe kontrakty władzom klubu należą się gratulacje.
Inne transfery na plus
Przed minionym sezonem nie brakowało transferów, z których obecnie prezesi klubów są dumni. Jastrzębski Węgiel postawił na Norberta Hubera, który okazał się maszyną nie do przejścia w tym sezonie. Rekordy, świetne występy środkowego były ogromną wartością dodaną. Hubera bez wahania można określać mianem MVP całego sezonu. Obok niego na boisku był Jean Patry, który pod skrzydłami trenera Mendeza zrobił ogromny progres i również zaliczył bardzo udany sezon.
Mimo że w ostatnich meczach Asseco Resovia musiała radzić sobie bez Stephena Boyera, cały sezon był on motorem napędowym zespołu. Francuz w PlusLidze zdobył dla rzeszowian 456 punktów.
Dużo dobrego w tym sezonie w barwach Bogdanki LUK Lublin zrobił Damian Schulz, a także Tobias Brand.
Słabsze zespoły również nie próżnowały
W tym wypadku w pierwszej kolejności należy wspomnieć o największym wojowniku PlusLigi, który finalnie z niej spadł. Nikola Meljanac rozegrał świetny sezon, zdobył dla Enea Czarnych 412 punktów, nie raz ciągnął grę zespołu, jednak to nie wystarczyło.
Z pewnością z dobrej strony pokazali się Manuel Armoa i Alan Souza. Obaj zawodnicy trzymali poziom. Akademicy w dużej mierze dzięki tej dwójce znaleźli się w fazie play-off. Po takim sezonie na brak ofert z solidnych zagranicznych klubów nie narzekali. Souza na koniec ligi okazał się najlepiej punktującym. To mówi samo za siebie.
Bardzo pozytywnie zaskoczył przez wielu niedoceniany Bartłomiej Lemański, a PGE GiEK Skra Bełchatów nie czekała i po tak udanym sezonie środkowego przedłużyła umowę.
czas na rozczarowania
Trudniej wymienić takie transfery, które z perspektywy czasu się nie obroniły. PlusLiga słynie z jakości i ciężko pozwolić sobie w takim środowisku na kosztowne pomyłki nie dające efektu. Niemniej takich siatkarzy da się wskazać, jako rozczarowanie można traktować transferowe niewypały, jak i tych zawodników, od których oczekiwano więcej.
Małe transferowe rozczarowanie znaleźć można nawet w ekipie mistrzów Polski. W długim i trudnym sezonie wydawało się, że przychodzący z ligi włoskiej Marko Sedlacek będzie większym wsparciem dla zespołu z Jastrzębia-Zdroju. W Indykpolu AZS Olsztyn dużo więcej do drużyny miał wnieść Nicolas Szerszeń, problemy zdrowotne nie pozwalały mu na grę w pełni. Przyjmujący nie był w stanie złapać najlepszej formy.
Maciej Muzaj przechodząc z Resovii do PSG Stali miał stanowić o sile ataku. Miał przebłyski i bardzo dobre występy. Jednak nie odnalazł się do końca w tym sezonie.
Tutaj muszą pojawić się też zawodnicy, którzy nie do końca zawinili sytuacji, że ich transfery nie przyniosły korzyści. Srećko Lisiniac (Projekt Warszawa), Łukasz Wiśniewski i Mateusz Mika (PGE GiEK Skra Bełchatów), Samuel Cooper (Aluron CMC Warta Zawiercie). Kontuzje wykluczyły ich z sezonu skutecznie.
Zobacz również:
Karuzela transferowa PlusLigi
źródło: inf. własna