– Mój tata bronił barw Modeny. Gdy tam zamieszkaliśmy, od razu zakochałem się w tym mieście. Teraz sam występuję w tym klubie i jest to dla mnie wyjątkowe przeżycie. To spełnienie moich marzeń. Chciałbym grać w Modenie na bardzo wysokim poziomie. Uwielbiam ten klub i cieszę się, że jestem jego częścią – mówił w specjalnej rozmowie dla Strefy Siatkówki Tommaso Rinaldi. Przyjmujący opowiedział o swoich doświadczeniach w debiutanckim sezonie w kadrze seniorów i grze w Modenie.
Twój tata był niegdyś siatkarzem. Siatkówka więc w sposób naturalny weszła do twojego życia?
Tommaso Rinaldi: – Tak, mój tata przez pierwszych dziesięć lat swojej kariery grał na przyjęciu jak ja, ale później został libero. Więc można powiedzieć, że poszedłem w jego ślady, choć sam dobrze czuję się na pozycji przyjęcia i nie chciałbym jej zmieniać (śmiech).
Jak wyglądały twoje pierwsze siatkarskie kroki?
– Jako dziecko oglądałem mecze ojca. Choć byłem tak mały, że nie pamiętam ich za dobrze. Mój tata bronił barw Modeny. Gdy tam zamieszkaliśmy, od razu zakochałem się w tym mieście. Teraz sam występuję w tym klubie i jest to dla mnie wyjątkowe przeżycie. To spełnienie moich marzeń. Chciałbym grać w Modenie na bardzo wysokim poziomie. Uwielbiam ten klub i cieszę się, że jestem jego częścią. Moi koledzy z drużyny – Earvin N’Gapeth i Bruno – to najlepsi siatkarze na świecie. Codziennie uczę się od nich czegoś nowego.
A nie chciałeś zmienić klubu, by występować w Lidze Mistrzów?
– Może w tym roku nie udało nam się zdobyć takiego miejsca, by występować w Lidze Mistrzów, ale myślę, że w nowym sezonie nam się uda wywalczyć dobre miejsce gwarantujące udział w tym turnieju. Co do pytania – nie, nie chciałbym wymienić Modeny na żaden inny klub. Nie zrozumie tego nikt, kto nie grał w Modenie. Wszyscy, którzy występowali w Modenie, mówią, że jest unikatowa.
Jak się czujesz w reprezentacji seniorów?
– To mój debiutancki sezon w kadrze seniorów. Czuję się fantastycznie. Cieszę się, że po pięciu latach w juniorach kontynuuję reprezentacyjne występy także w seniorach. W kadrach juniorskich osiągnęliśmy sporo sukcesów, mam nadzieję, że ta dobra passa się utrzyma.
Jakie to uczucie reprezentować swój kraj na arenie międzynarodowej?
– To najlepsze uczucie pod słońcem dla każdego zawodnika. Codziennie pracujemy na to, by móc reprezentować nasz kraj. Wysiłek, który wkładamy na treningach, podczas meczów w sezonie ligowym, został dostrzeżony przez trenera reprezentacji i zaowocował powołaniem. Jednakże na zgrupowaniu kadry też trzeba ciężko trenować, by utrzymać się w składzie.
Jesteś usatysfakcjonowany swoim występem w Krakowie?
– Jestem bardzo zadowolony z tego, co zaprezentowałem. Było nam bardzo trudno wejść w mecz, bo jednak to nasi starsi i bardziej doświadczeni koledzy występują zazwyczaj w pierwszym składzie. Jednak z każdą chwilą się rozkręcaliśmy. Myślę, że tie-break był bardzo zacięty i mógł się podobać. Niestety przegraliśmy i z rywalizacji wynosimy tylko jeden punkt.
Jaką macie atmosferę zatem w drużynie?
– Wszyscy bardzo dobrze się znamy, bo na co dzień gramy ze sobą lub przeciwko sobie w klubach. Wiem, że mamy bardzo dobrych graczy – mistrzów świata i Europy, jednak nie ma między nami żadnych nieporozumień wynikających choćby z różnicy wieku czy ilości sukcesów. Wszyscy się wzajemnie szanujemy i sobie pomagamy. Jestem przeszczęśliwy i dumny, że mogę z nimi dzielić boisko.
Co myślisz o trenerze de Giorgim?
– To wybitny, bardzo doświadczony szkoleniowiec. Cieszę się, że we mnie uwierzył i zdobyłem jego zaufanie. Zresztą nie tylko ja, bo mamy bardzo młody skład. Trener daje szansę pograć młodym zawodnikom. Jednakże gramy w najlepszej lidze świata, na co dzień mierzymy się z gwiazdami tego sportu, więc też już jesteśmy obyci.
Memoriał Wagnera to ostatni test przed mistrzostwami Europy, które będziecie grać przed własną publicznością. Stresujesz się?
– To będą dla mnie wyjątkowe mistrzostwa, bo do tej pory grałem tylko raz we Włoszech w koszulce narodowej. Było to podczas mistrzostw świata U-21 w południowej Italii. To było wspaniałe, że na meczach była obecna moja rodzina i przyjaciele. Gra przed własną publicznością dostarcza niezapomnianych emocji. Myślę, że to nie stres, a raczej dodatkowa motywacja. Spodziewam się pełnej hali na każdym naszym meczu.
źródło: inf. własna