– Wydaje mi się, że w obecnym sezonie mało kto stawiał na taki końcowy rezultat, patrząc na to, jak drużyna ZAKSY prezentowała się na przestrzeni całego sezonu czy to w europejskich pucharach, czy w lidze. Naszym celem w tym sezonie było dojście do finału. Udało się zrobić jeszcze więcej, czyli wygrać to mistrzostwo i z tego naprawdę się cieszymy. Te emocje będą nam się długo udzielać, bo to historyczny wynik dla klubu – powiedział przyjmujący Tomasz Fornal.
Jastrzębski Węgiel po raz drugi w historii sięgnął po mistrzostwo Polski. – Jestem cały czas bardzo szczęśliwy z tego, co udało nam się osiągnąć. Wydaje mi się, że potrzeba jeszcze trochę czasu, żeby to do nas dotarło. Wydaje mi się, że w obecnym sezonie mało kto stawiał na taki końcowy rezultat, patrząc na to, jak drużyna ZAKSY prezentowała się na przestrzeni całego sezonu czy to w europejskich pucharach, czy w lidze. Naszym celem w tym sezonie było dojście do finału. Udało się zrobić jeszcze więcej, czyli wygrać to mistrzostwo i z tego naprawdę się cieszymy. Te emocje będą nam się długo udzielać, bo to historyczny wynik dla klubu, drugie mistrzostwo, ale też nie zapominajmy, że to super krok, ale czemu nie powtórzyć tego, nie zwiększyć sukcesów dla miasta i klubu – powiedział Tomasz Fornal. – Mniej więcej wiemy, jak to będzie wyglądać personalnie. Pewnie większość ludzi też się domyśla, bo plotki rozchodzą się po świecie mediów. Mamy naprawdę perspektywę i możliwości na zrobienie dynastii, potężnej drużyny, która z roku na rok może odnosić sukcesy w Polsce i Europie – dodał.
Tomasz Fornal do Jastrzębskiego Węgla przeniósł się w 2019 roku. Wcześniej w seniorskiej karierze występował w klubie z Radomia. – Do końca zastanawiałem się, ale jeżeli mógłbym cofnąć czas, to nie zastanawiałbym się tak długo, jak to robiłem, tylko w ciągu dwóch sekund podpisałbym kontrakt w Jastrzębiu. Czuję się tu bardzo dobrze. Warunki stworzone dla zawodników, całego otoczenia sportowego są fenomenalne. Hala jest chyba najlepsza w lidze. Całe zaplecze i wszystko, co jest związane ze słowem sport w tym mieście, klubie – ciężko znaleźć jakiś minus, który mógłby tutaj źle wpłynąć na klub. Wydaje mi się, że znalazłem takie miejsce, w którym chciałem grać i jak widać, bo podpisałem kontrakt na kolejne trzy lata, chcę tutaj zostać, dobrze się tutaj czuję. Zadomowiłem się w mieście. Można powiedzieć, że znalazłem swój drugi dom – stwierdził przyjmujący.
Jastrzębianie w minionym sezonie mieli duże problemy przez zakażenia koronawirusem. – Jak przez cztery i pół roku grania w siatkówce na parkietach PlusLigi nie było żadnych kontuzji, przerw, chorób, tak w tym roku miałem wrażenie, jakby ktoś tym kierował i powiedział: „Panie Fornal, pan za długo gra bez żadnej przerwy” i odebrał wszystko, co przez 4,5 roku udało mi się omijać. Na rzeczy związane z wirusem nie mam wpływu. Nie jestem w stanie wyjść, jeżeli są obostrzenia, które sprawiają, że jeżeli jest się zakażonym, to trzeba zostać w domu przez 10 dni. Nie jestem w stanie tego ominąć, nie mam na to wpływu. Starałem sobie to uświadomić w głowie, że to nie jest moja wina, to nie zależy ode mnie. Pech chciał, że akurat wyszło pięć kwarantann. Najlepiej byłoby zarazić się na początku, jak w Treflu Gdańsk. U nas to wyglądało najgorzej, bo do pewnego momentu nikt nie był chory, a później poszła fala, co chwilę przerwy, ktoś wracał do treningów, tydzień, dziesięć dni i znowu przerwa. Wydaje mi się, że w pewnym momencie było ciężko mentalnie, bo wiedziałem, że nie mam na to wpływu, a po przerwach człowiek nie jest w stanie prezentować takiego poziomu, jaki prezentuje gdy wraca do gry. Po 10 dniach siedzenia na kanapie czy leżenia w łóżku nie jest się w stanie wrócić i super grać, to mnie frustrowało. Chciałem coś, ale nie byłem w stanie przeskoczyć pewnych rzeczy związanych z fizycznością – przyznał Fornal.
Przez zakażenie koronawirusem Fornala ominęła gra w turnieju finałowym Pucharu Polski. – Najbardziej ubolewam nad Pucharem Polski. Jeżeli omijały mnie treningi, to byłem w stanie to przetrwać, ale gdy zobaczyłem, że chłopaki pojechali do Krakowa, do mojego rodzinnego miasta grać Puchar Polski. Sądzę, że było dużo ludzi, którzy mnie znali i wiedzieli, że jestem z Krakowa. Bolało mnie, że oglądałem to w domu przed telewizorem. W tym momencie nie było zbyt kolorowo, jeżeli chodzi o moją stronę mentalną. Udało się wrócić, wszystko zakończyło się happy endem, mamy złoty medal. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze w jakiś sposób to, co prezentowałem w klubie przez 2 lata, to nie jest mój maks możliwości, jestem w stanie lepiej grać. W przyszłym roku może być to sezon, który może należeć do mnie – powiedział siatkarz Jastrzębskiego Węgla.
Jastrzębianie awansowali do Ligi Mistrzów po walce w kwalifikacjach. Niestety przed spotkaniami fazy grupowej w zespole wykryto przypadki koronawirusa, przez co drużyna ukarana została walkowerami. – Żałujemy, bo czuliśmy, że możemy powalczyć w Lidze Mistrzów. Widać po samej ZAKSIE. Oni w Lidze Mistrzów zagrali fenomenalnie. Spotkania z Zenitem, Lube – chyba nigdy oglądałem i nie emocjonowałem się tak meczem, w którym nie grał mój brat albo ktoś bliski. Nigdy chyba tak nie kibicowałem żadnej drużynie, jak ZAKSIE w Lidze Mistrzów. To się oglądało fenomenalnie, mecz zlatywał w ciągu piętnastu minut. Szkoda, że w tym roku i poprzednim ta Liga Mistrzów uciekła, ale mam nadzieję, że odrobimy to przez następne lata i będziemy się cieszyć z tytułów – zaznaczył siatkarz Jastrzębskiego Węgla.
źródło: jastrzebskiwegiel.pl, opr. własne