Katowiczanie po pięciosetowym boju wywieźli zwycięstwo z Lublina. – Cieszę się, bo pokazaliśmy to, co chcemy pokazywać zawsze, że nawet jak źle wejdziemy w mecz, przegrywamy 0:2, to chcemy pokazać ducha walki, że się nie poddajemy – powiedział po pojedynku libero Dawid Ogórek.
GKS Katowice wygrał pierwszy w tym sezonie mecz wyjazdowy. Katowiczanie wywieźli z Lublina dwa punkty. – Przyzwyczailiśmy naszych sympatyków, że walczymy do końca. Dostaliśmy też ostrą reprymendę od trenera po ostatnich spotkaniach. Nie ukrywamy, że też nas bolało to, że zabrakło kilku końcówek, żeby odwrócić i grać o punkty. Bardzo cieszy to, że przegrywając 0:2 wyszliśmy z tego i wygrywamy mecz na wyjeździe 3:2 – powiedział Dawid Ogórek.
– Na pewno powroty z 0:2 na 3:2 budują i to naprawdę mocno. Ten mecz był emocjonujący, bardzo go emocjonalnie przeżyłem, jestem jeszcze trochę oszołomiony – skomentował Jakub Szymański. – Przede wszystkim cieszy zwycięstwo i to, że odwróciliśmy losy meczu – dodał MVP sobotniego pojedynku.
Pierwsze dwa sety ostatniego z sobotnich pojedynków padły łupem LUK-u Lublin. Katowiczanie nie mieli jednak zamiaru odpuszczać i po tie-breaku przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. – Po tych dwóch setach utrzymaliśmy bardzo dobrą zagrywkę. Zagrywaliśmy bardzo mocno, nie psuliśmy zagrywek, były bardzo regularne, przez co odrzuciliśmy lublinian od siatki, łatwiej się grało blokiem i obroną i to też się przekuło na to zwycięstwo. Cieszę się, bo pokazaliśmy to, co chcemy pokazywać zawsze, że nawet jak źle wejdziemy w mecz, przegrywamy 0:2, to chcemy pokazać ducha walki, że się nie poddajemy – powiedział katowicki libero.
Katowiczanie doprowadzili do ciekawej końcówki już w drugim secie, ale po walce na przewagi ostatnie słowo należało do gospodarzy. – Myślę, że w ostatnim meczu nie mieliśmy zbyt dużo szczęścia w ostatnich piłkach seta. Podobna rzecz wydarzyła się w drugim secie, byliśmy blisko, ale nie udało się. Uznaliśmy, że musimy wyciągnąć z tego szybko lekcję. Trzeba było zachować cierpliwość i powtarzać sobie, że jeśli po prostu wykonamy dobrze swoją pracę, to szczęście do nas wróci. To było kluczowe w trzecim secie i kiedy już zaczęliśmy grać swoje, byliśmy lepsi w różnych aspektach gry. Doszło do tie-breaka, który zawsze może potoczyć się różnie, ale zdołaliśmy wykorzystać swojego ducha walki, żeby przywieźć punkty do Katowic – stwierdził Tomas Rousseaux.
– Na pewno będziemy analizować jeszcze ten mecz. Zobaczymy, czy zagraliśmy dobrze, czy po prostu nasz poziom i lublinian mimo wszystko nie wyglądał najlepiej. Trzeba przeanalizować, czy ustawialiśmy się tam, gdzie mieliśmy się ustawiać, czy na boisku robiliśmy to, co do nas należało, jak wyglądały nasze statystyki a przede wszystkim czy spełniliśmy założenia przedmeczowe – zaznaczył Szymański.
Rousseaux w trakcie pierwszego seta zmienił nieskutecznego Gonzalo Quirogę i został jednym z najlepiej punktujących siatkarzy GKS-u. Na swoim koncie zapisał 18 punktów, atakując z 63% skutecznością. – Cieszę się, że mogłem pomóc drużynie i przypilnowałem razem z nią tego, że wygramy. Niesamowite uczucie – powiedział belgijski przyjmujący.
W następnej kolejce GKS czeka starcie ze Ślepskiem Malow Suwałki. Katowiczanie podejmą rywali we własnej hali w piątek 28 października o godzinie 17:30. – Czeka nas kolejne wyzwanie, bo suwałczanie grają naprawdę dobrze. Mamy za sobą trzy mecze w krótkim odstępie czasu, na razie jesteśmy trochę zmęczeni, dlatego teraz czas na trochę odpoczynku i nastawiamy nasze głowy na kolejny mecz – zakończył Rousseaux.
źródło: GKS Katowice TV, opr. własne