W poniedziałek zakończyła się 12. kolejka TAURON Ligi, w której w głównej mierze wygrywały faworytki. Wyjątkiem okazało się starcie ŁKS-u Commercecon Łódź, który we własnej hali musiał uznać wyższość Energi MKS-u Kalisz. Swoje mecze pewnie wygrały zawodniczki Budowlanych Łódź czy Radomki Radom. BKS-owi Bielsko-Biała udało się za to urwać punkt rzeszowiankom.
12. kolejka TAURON Ligi rozpoczęła się w Świeciu. Tam miejscowy Joker, który w tej chwili jest ostatnią drużyną w ligowej tabeli, próbował zawalczyć o cenne punkty w starciu z Grotem Budowlanymi Łódź. Po zmianie trenera świecianki pokazują, że warto na nie uważać. Ponownie jednak mecz skończył się przegraną 0:3. Do zmienienia rezultatu świecianki najbliżej były w premierowej odsłonie meczu. – Szkoda pierwszego seta, bo mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej. Zdecydowanie musimy popracować nad końcówkami, bo to nie jest pierwszy set, którego tak przegrałyśmy. Drugi i trzeci set był już kontynuacją przegranej premierowej odsłony. Może poddałyśmy się trochę w głowach. Ciężko mi jest to określić bezpośrednio po meczu, bo są jeszcze emocje, a ja jestem zdenerwowana – mówiła tuż po meczu atakująca Jokera, Joanna Sikorska. Dużo powodów do zadowolenia miał po meczu Jakub Głuszak, trener Grot Budowlanych. Jego zespół odnosząc cenną wygraną zameldował się na trzecim miejscu w tabeli. – W tym zespole tkwią duże możliwości, jesteśmy na fali wznoszącej, uważam że drużyny z miejsc od trzeciego do szóstego mogą włączyć się w grę o złoty medal – oceniał trener.
Przed jego drużyną konfrontacja z #VolleyWrocław, z którym łódzki zespół w pierwszej rundzie przegrał 2:3. Jokera czeka zaś walka z beniaminkiem. Pomimo trudnych chwil świecianki nie zamierzają się poddawać. – Każdy mecz jest ciężki w TAURON Lidze. Każdy z każdym może zarówno wygrać, jak i przegrać. Uni ma bardzo fajny sezon. Podejrzewam, że jako beniaminek gra bez presji. Zaczął dobrze sezon i teraz kontynuuje dobrą grę. Mamy dużo czasu, aby przygotować się do tego meczu, bo odbędzie się on dopiero 20 grudnia. Pojedziemy tam powalczyć – zadeklarowała Joanna Sikorska, atakująca Jokera.
Rywalizacja przeniosła się do Bydgoszczy. Tam Pałac podejmował jednego z faworytów do medali – E.Leclerc MOYA Radomkę Radom. Ostatecznie, to podopieczne Riccardo Marchesiego wróciły do domu z kompletem punktów wygrywając 3:1. Gospodynie jednak bardzo przyczyniły się do tego wyniku. Po błędach własnych Pałacu zespół z Radomia otrzymał aż 33 punkty. – Pokazałyśmy, że możemy walczyć z wyżej notowanym przeciwnikiem. Szkoda, że wypuściłyśmy pierwszego seta, trochę zabrakło konsekwencji. Myślę, że mogłybyśmy spokojnie ugrać tutaj punkt, ale cieszymy się, że nawiązałyśmy walkę i byłyśmy w stanie pokazać, że potrafimy z nim grać jak równy z równym – mówiła środkowa Kinga Różyńska. Jej drużyna po przyjściu nowego trenera Alessandro Lodiego wyraźnie zmienia swoje nastawienie do gry. – Tak jak nas trener naprowadzał, każdego seta zaczynamy od stanu 0:0, nie patrzymy na to, co było w poprzedniej partii i staramy się cały czas iść do przodu – zdradziła Różyńska. Pozytywny wpływ na to, jak prezentuje się drużyna z Radomia z pewnością ma powrót po kontuzji Katarzyny Skorupy. Potrzeba jednak czasu na zgranie. – Od niedawna jest z nami Kasia Skorupa. Myślę, że jeszcze wciąż się dogrywamy i wciąż próbujemy dotrzeć się na boisku. Bałagan, który jest jeszcze gdzieś w bloku i w obronie, mamy rezerwy w zagrywce i w ataku – w każdym elemencie jest jeszcze sporo do poprawy – wyjawiła przyjmująca Radomki Aleksandra Wójcik. Zajmowane w tabeli czwarte miejsce jest jednak dla jej drużyny wynikiem poniżej oczekiwań. O cenne punkty będzie można powalczyć w Łodzi. Już w poniedziałek, 20 grudnia o godzinie 17:30 Radomka zmierzy się z ŁKS-em Commercecon Łódź. Spotkanie zapowiada się bardzo ciekawie, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt że te zespoły dzieli niewielka różnica punktowa w tabeli i ŁKS dopiero co dość niespodziewanie przegrał z Energą MKS Kalisz.
Po meczu w Łodzi chyba nikt nie spodziewał się tak zaciętej walki w Hali pod Dębowcem. Wicelider tabeli z Rzeszowa w starciu z BKS-em BOSTIK prowadził już 2:0. – Wszystko wyglądało pięknie do pewnego momentu. Już któryś raz z kolei mamy przestój, moment niepewności i błędów, nie możemy zmotywować się na końcówkę, żeby skończyć trzeciego seta. Dziś taka możliwość była. Po dwóch wygranych wysoko setach, powinnyśmy go zakończyć. Niestety w kolejnej partii popełniłyśmy kilka błędów, zespół z Bielska miał więcej pewności siebie, więcej ataków skończył i zrobiło się nerwowo – przyznała środkowa Developresu Magdalena Jurczyk. Siatkarkom BKS-u udało się odwrócić losy spotkania. Swój duży udział miała w tym Weronika Szlagowska. – Jak widać uśmiechy na naszych twarzach są. Cieszymy się bardzo, że udało nam się odwrócić losy tego spotkania. Wydaje mi się, że pierwsze dwa sety to historia, zapomniałyśmy o tym i pokazałyśmy, na co nas stać. Ten punkt jest bardzo cenny, bo w tabeli jest ciasno. Nie wiem, co było przyczyną, że przegrałyśmy tie-breka. Bardzo chciałyśmy wygrać ten mecz. Nie wyszło. Mamy jeden punkt i z tego się cieszymy – podkreśliła przyjmująca. Punkt urwany wiceliderowi może być w przyszłości cenny. BKS w tej chwili plasuje się na 9. miejscu w tabeli. Jednak do zajmującego 7. lokatę beniaminka ma tylko punkt straty. Terminarz nie rozpieszcza jednak zespołu prowadzonego przez Bartłomieja Piekarczyka. Kolejne spotkanie BKS rozegra również na swoim boisku, ale zmierzy się z liderem tabeli i mistrzem kraju z Polic. Ten mecz odbędzie się już 19 grudnia o godzinie 12:30.
Rezultat meczu w Łodzi zdecydowanie zaskoczył. Przyjeżdżając do Sport Areny Energa MKS miała na koncie serię sześciu przegranych ligowych meczów z rzędu. ŁKS wybiegał na parkiet po spektakularnej wygranej nad BKS-em Bielsko-Biała. Ryzykowną decyzją trenera Adama Czekaja było postawienie na duet przyjmujących Karolina Drużkowska – Aleksandra Dudek, oraz powrót do Natalii Gajewskiej na pozycji rozgrywającej. Starsza w duecie przyjmujących odpłaciła się za zaufanie znakomitą grą. – Nie pozwoliłyśmy sobie na takie momenty przestojów. Jak coś się działo, to bardzo szybko reagowałyśmy. Albo robiłyśmy zmiany, albo po prostu grałyśmy z większym spokojem. Ja jestem bardzo zadowolona w tym meczu z całego zespołu. Zespół zagrał naprawdę świetnie – podkreślała w pomeczowych rozmowach Dudek. Cała drużyna dołożyła równą pracę w polu zagrywki, a to przełożyło się na wygraną 3:1 i zdobycie cennego kompletu punktów. To właśnie w ręce Aleksandry Dudek powędrowała statuetka MVP. Obie drużyny czekają trudne mecze. ŁKS w poniedziałek 20 grudnia, o godzinie 17:30 zmierzy się z E.Leclerc Moya Radomką Radom. Kaliszanki czeka konfrontacja z wiceliderem tabeli z Rzeszowa. Ten mecz zaplanowano na piątek, 17 grudnia o godzinie 17:30.
Konfrontacje mistrza z beniaminkiem bardzo często bywają ciekawe. Kibicie liczą na zaskoczenie i to, że nowa w lidze drużyna sprawi niespodziankę. Tym razem jednak, nawet pomimo nieobecności kontuzjowanej Jovany Brakocević-Canzian nic takiego nie miało miejsca. Wilczyce z Opola równiejszą walkę podjęły tylko w trzecim secie. Pomimo to wygraną 3:0 odniósł Chemik. Mecz ten niestety dla beniaminka pokazał też, jak dużo zależy w drużynie od dobrej dyspozycji przyjmującej, Regiane Bidias. Policzanki kontrolowały przebieg meczu, a świetnie serbską kapitan zastąpiła Martyna Łukasik. – Na pewno miałyśmy też i swoje słabsze momenty w tym spotkaniu, ale z każdym punktem łapałyśmy więcej pewności siebie na boisku. Wiedziałyśmy też, że będzie to cięższe spotkanie, ponieważ nie było z nami Jovany Brakocevic-Canzian. Miałyśmy świadomość, że musimy cały czas utrzymywać koncentrację, że każda z nas musi dać z siebie maksa, żeby ten mecz skończył się właśnie takim wynikiem – mówiła skromnie atakująca. Na szczęście na dyspozycję jej zespołu nie wpłynął mecz Ligi Mistrzyń w Serbii. – Wydaje mi się, że do meczu z Uni przystąpiłyśmy już zregenerowane. Nie ma też sensu rozwodzić się nad tymi podróżami, bo wiadomo, że będzie ciężko i będzie nam się to dawało we znaki. Podróże są wykańczające, ale nie możemy dać po sobie tego poznać i dalej utrzymywać naszą dobrą dyspozycję – wyjaśniła Łukasik.
Dwunasta kolejka kończyła się we Wrocławiu. Do Hali Orbita przyjechała Legionovia, która zdecydowanie jest na fali wznoszącej. Gospodynie i podopieczne Mateusza Żarczyńskiego musiały radzić sobie bez Natalii Murek. Przyjmująca i była kapitan postanowiła po odejściu swojego ojca z klubu rozwiązać kontrakt za porozumieniem stron. To jednak zadziałało na #VolleyWrocław odświeżająco i większość pierwszego seta to właśnie gospodynie prowadziły. Zabrakło im jednak skuteczności w ataku. Rzut oka w statystyki pokazuje, że drużyna z Wrocławia atakowała ze skutecznością 28%, zaś zespół z Legionowa ze skutecznością 44%. Na podkreślenie zasługuje także znakomity występ Mai Tokarskiej. Doświadczona środkowa zdobyła 8 punktów i atakowała ze skutecznością 75%. Kolejna wygrana plasuje IŁ Capital Legionovię Legionowo na trzecim miejscu w ligowej tabeli.
Zobacz również:
Wyniki i tabela TAURON Ligi
źródło: inf. własna