W niedzielę odbyło się tylko jedno spotkanie, ale za to jakie! W Policach Grupa Azoty Chemik podejmowała Radomkę Radom. Goście już w pierwszej kolejce dali sygnał, że z Katarzyną Skorupą w składzie mają zamiar mocno zamieszać w lidze. Niewiele brakowało, żeby wywiozły z terenu mistrza Polski komplet punktów. Dwa pierwsze sety padły bowiem ich łupem.
Po tych ciosach nie wytrzymał trener Chemika Ferhat Akbas. Wymienił cztery zawodniczki na parkiecie i okazało się, że ta pokerowa zagrywka przyniosła efekty. Przynajmniej częściowo, bo policzanki gładko wygrały dwie następne partie. Tie-break już bezapelacyjnie należał jednak do Radomianek, które zainkasowały dwa punkty i teraz będą już traktowane bardzo poważnie przez innych rywali.
Kapitan policzanek Martyna Grajber upatruje jednak przyczyn porażki we własnym zespole, mniej podkreślając dobrą grę rywalek i wierzy, że w następnym meczu z Piłą Chemik się przełamie. – Każdy rywal jest dobry, aby się przełamać. Nie ma zespołu, z którym nie bylibyśmy w stanie wygrać. Myślę, że bardziej powinniśmy spojrzeć na siebie, a nie na przeciwnika. Jak już zostało wspomniane, tie-break to my przegrałyśmy przez nasze błędy, a nie Radomka zaczęła grać bardzo dobrą siatkówkę i wbijać nam gwoździe nad blokiem w trzeci metr.
Zarówno Pałac Bydgoszcz, jak i PTPS Piła przegrały swoje pierwsze mecze 0:3. Pilanki uległy MKS-owi Kalisz, a bydgoszczanki Radomce. To jednak Pałacanki zaprezentowały się znacznie lepiej na tle pierwszego rywala, niż ich poniedziałkowe przeciwniczki. Podopieczne Piotra Mateli wykonały swoje zadanie i… tyle. Nie był to zachwycający mecz. Bydgoszczanki zagrały przeciętnie, a i tak bez problemu w trzech setach pokonały PTPS, co w tym momencie nakazuje upatrywać siatkarki Adama Grabowskiego do roli rezydenta dolnych rejonów tabeli. Póki co pilanki prezentują się chyba najsłabiej z całej ligi.
Trudno się spodziewać, aby w kolejnej rundzie spotkań PTPS zdobył punkty, bo do Piły przyjadą mistrzynie Polski z Polic. Jakkolwiek Chemik na początku sezonu nie zachwyca, to nie widzimy najmniejszych szans, żeby potknęły się na pilankach. Również w najbliższy poniedziałek bydgoszczanki pojadą do Bielska-Białej i tam już spodziewamy się bardzo ciekawego meczu.
Na koniec kolejki oczy kibiców zwróciły się w stronę Świecia, gdzie beniaminek, który niespodziewanie pokonał w pierwszej kolejce Budowlanych, podejmował ŁKS Commercecon Łódź, który równie niespodziewanie uległ u siebie BKS-owi. Tym razem już niespodzianki nie było. Łodzianki wyszły bardzo skupione na mecz i miało to swoje potwierdzenie w ich grze.
– Tamta przegrana bardzo nas ukuła. Chciałyśmy zrobić wszystko, aby w drugim meczu zaprezentować się o wiele lepiej. Bardzo przygotowywałyśmy się do tego spotkania pod względem taktycznym. Po wyniku widać że dobrze odrobiłyśmy tę lekcję. Cieszymy się z tej wygranej – powiedziała po meczu Aleksandra Wójcik.
Po stronie ŁKS-u niemal wszystko zagrało w tym spotkaniu. Bardzo wysoki poziom przyjęcia przełożył się na swobodę gry Britt Bongaerts, a jej wybory w rozdzielaniu piłek skutkowały dobrym atakiem podopiecznych Giuseppe Cuccariniego. Jedynie w trzecim secie przez moment gra się wyrównała i rozluźnione Wiewióry pozwoliły świeciankom na większa swobodę i przejęcie inicjatywy. Szybko jednak powróciły do swojej gry i zakończyły mecz w trzech partiach.
Szat po meczu nie rozdzierał szkoleniowiec Jokera Marcin Wojtowicz, choć podkreślał, że było to słabe spotkanie w wykonaniu jego zawodniczek. – ŁKS zasłużenie wygrał. Dominował na boisku od początku do końca. Nas troszkę zżarły nerwy na początku. Źle weszliśmy w ten mecz. Nie graliśmy w siatkówkę. Trzeba wyciągnąć wnioski z tego meczu.
Zobacz również:
Wyniki i tabela TAURON Ligi
źródło: allsportinfo.ru