Moya Radomka Radom po pięciosetowej batalii przegrała 2:3 z PGE Grotem Budowlanymi Łódź. Radomskie siatkarki w końcu znalazły właściwą ścieżkę do ustabilizowania swojej formy. Coraz bardziej znaczącą rolę w zespole odgrywa estońska przyjmująca, Kristiine Miilen. Skrzydłowa w rozmowie z naszym portalem opowiedziała o swoich wrażeniach z niesamowitego meczu w Pucharze CEV, skandynawskich stereotypach i o tym, czym zaskoczył ją nasz kraj.
ONE NAS CHYBA NIE DOCENIŁY
Justyna Żółkiewska: Co myślisz po tak zaciętym meczu? Kurcze mogłyśmy wygrać za trzy punkty, czy raczej cieszysz się z tego, że wyrwałyście punkt trudnemu rywalowi?
Kristiine Miilen: Wiesz co…wiedziałyśmy, że zdobycie tutaj trzech punktów będzie trudne, ale to się udało. Jeśli mecz kończy się w pięciu setach, to zawsze masz nadzieję, że to ty zgarniesz dwa. Zrobiłyśmy kawał dobrej roboty. Budowlane to bardzo dobry zespół, a musiały ratować się zawodniczkami z podstawowego składu. Trochę się zirytowałam, że nie zaczęły ze swoją podstawową parą przyjmujących. Pomyślałam sobie wtedy – co się dzieje? One nas chyba nie doceniają. Pokazałyśmy, że potrafimy grać dobrze. Zwłaszcza, że zdobycie punktów na hali przeciwnika zawsze smakuje słodko. Piąty set to zawsze jest loteria.
PO SZALONYM MECZU JEST LEPIEJ
Bardzo podobało mi się wasze nastawienie od początku meczu. Było widać, że przyjechałyście tutaj nastawione na walkę od pierwszej piłki.
– Jasne! Wydaje mi się, że w styczniu w końcu znalazłyśmy właściwy rytm. Mecz pucharowy we Francji był bardzo szalony. Nie wiem, czy go widziałaś.
Niestety, ale nie było transmisji.
– A faktycznie. Wtedy udało nam się wyjść i odnieść naprawdę ważną wygraną. Udało nam się w końcu uwierzyć, że umiemy wygrać z każdym zespołem. Na początku sezonu grałyśmy w kratkę, ale po świętach w końcu udało się to ustabilizować. Bardzo podoba mi się, jak to teraz wygląda. Czeka nas naprawdę ważny mecz z Kaliszem. Przegrałyśmy z nimi ostatnim razem, więc ten mecz ma podwójne znaczenie.
Potrzeba wam będzie znacznie więcej koncentracji. Mam wrażenie, że to wcześniej w meczach z teoretycznie słabszymi zespołami było dla was problemem.
– Nie wiem skąd to się bierze. Jeśli zespoły z którymi musimy wygrać zaczynają nas naciskać, to tak się dzieje. Podczas meczu z Budowlanymi przyjechałyśmy i mogłyśmy grać z odrobiną szaleństwa, bo nie miałyśmy absolutnie nic do stracenia. Grając z takimi zespołami, jak Kalisz czy Wrocław szybko traciłyśmy pewność siebie, bo zdawałyśmy sobie sprawę, że one potrafią naprawdę dobrze grać. Kalisz jest ostatni w tabeli, więc wszyscy oczekują wygranej 3:0. Mnie takie mecze, kiedy wszyscy spodziewają się wygranej gra się odrobinę ciężej. Okej, to polska liga i wszystkie zespoły grają na wysokim poziomie. Wasza liga ma bardzo wysoki poziom. My też nie jesteśmy jak Imoco Conegliano i od nas nie oczekuje się wygranej 3:0 z zamkniętymi oczami. Tutaj nie ma takiej drużyny, która jest łatwym przeciwnikiem.
WSZYSTKO WSKOCZYŁO NA SWOJE MIEJSCE
Mówimy tutaj, że takie mecze, jak wasz pucharowy mogą być „meczami założycielskimi”.
– Myślę, że tak było. Wygrałyśmy z Chemikiem i udało nam się wygrać mecz z Mogilnem po słabszym początku. Czuję, że we Francji po raz pierwszy zagrałyśmy jak prawdziwy zespół. Każda z nas dała coś od siebie. Nie było tak, że któraś miała słabszy, a któraś lepszy dzień. Każda była pewna siebie i pewna tego, co chce zrobić. Na hali było chyba 2 tysiące osób, które głośno dopingowały swój zespół, a jednak nam udało się zachować spokój i utrzymać pewność siebie. Żadna nie spanikowała, więc jestem z nas bardzo dumna. W sumie…to, że dotarłyśmy się na boisku nieco później jest normalne. Gramy ze sobą już cztery miesiące i w końcu się rozumiemy. Początek każdego sezonu czasem bywa jak rollercoaster. Zdałyśmy sobie w końcu sprawę z tego, gdzie jesteśmy i co musimy zrobić. To jasne, że zdarzają nam się nieporozumienia nad którymi trzeba pracować.
WIĘCEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI OZNACZA WIĘCEJ NAUKI
Jak się czujesz na boisku jako szóstkowa zawodniczka? Udało ci się znaleźć odpowiednią pewność siebie?
– Na początku sezonu raczej wchodziłam na zmiany, a teraz mogę zdać sobie sprawę z tego, na jakim poziomie jest wasza liga. Przekonuje się również na własnej skórze jakie są moje mocne i słabe strony. Jestem silna, ale nie jestem jak Paulina Damaske, która skacze chyba dwa metry do góry. Mam dobrą siłę uderzenia, ale muszę nauczyć się lepiej wykorzystywać swoje mocne strony. Muszę w końcu nauczyć się być na boisku sobą. To jasne, że nie będę jak Gabi, ale to też jest okej. Cieszę się z tego, że tutaj głównie jest wysoki blok i mogę poprawiać swoją grę na wysokiej piłce. To moja mocna strona, ale da się zrobić więcej. Może to banał, ale każdy mecz to dla mnie dobra lekcja. W końcu wszystko układa się w całość. Każdy mecz w polskiej lidze daje mi więcej pewności siebie i widzę też, że nasze rozgrywające bardziej mi ufają.
Było to widać w tym meczu.
– No tak, miałam dużo do roboty (śmiech)
Masz też w zespole starsze koleżanki od których możesz się uczyć.
– Oczywiście! Szczerze mówiąc ja mam trochę inne podejście. Nie liczy się dla mnie ile kto ma lat. Możesz się czegoś nowego nauczyć i od młodziutkiej i od starszej zawodniczki. Oglądam czasem nasze mecze i zwracam uwagę na to, co robią skrzydłowe przeciwnika. Dlaczego tak dobrze im wychodzi granie z szóstej strefy, gdzie zaczynają naskok do ataku i tak dalej. Będąc siatkarką musisz być troszkę jak gąbka. Musisz uczyć się od wszystkich. Przyswajać wszystkie możliwe informacje, żeby móc dawać z siebie wszystko. Kiedy skończę karierę chcę być pewna, że zrobiłam wszystko, co mogłam. Nie chcę potem żałować, że czegoś nie zrobiłam.
RADY KOLEŻANKI
Estonka w Polsce. Jak to się właściwie stało?
– Grałam we Francji i dostałam ofertę z Radomia. Kertu Laak gra w Bielsku-Białej i mówiła o waszym kraju w samych superlatywach. Opowiadała mi, że to jedna z najlepszych lig w Europie, więc jak dostałam ofertę, to nie zastanawiałam się długo.
Kertu przed przyjazdem tutaj dała ci jakieś rady?
– Trochę rozmawiałyśmy i chciałam dowiedzieć się nieco więcej o zespole do którego przychodzę. Pytałam też, czy miała jakieś koleżanki które tu będą grały. Kertu uwielbia Polskę i bardzo jej się podoba to, jak wszystko tu jest zorganizowane. Ja się bardzo cieszę z tego, że mamy blisko do Warszawy. Udało mi się polecieć do domu kilka razy i rodzina przylatywała. W trakcie wolnego będę mogła pojechać do Włoch i odwiedzić przyjaciół. Polska jest w sumie trochę podobna do Estonii. Wszyscy mówią dobrze po angielsku i jedzenie jest dość podobne. Budownictwo też jest trochę podobne i nieco sowieckie, więc wasz kraj przypomina mi trochę dom. Pogoda jest fatalna, tak jak u nas, ale nie można mieć wszystkiego. Mamy świetną halę, ja mam fajne mieszkanie i wygodny samochód. Warunki w których gramy i funkcjonujemy są naprawdę bardzo dobre. Francja teoretycznie jest bogatym krajem, a jednak tutaj mam lepsze warunki.
Czyli Polska cię niczym nie zaskoczyła?
– Trochę zaskoczyło mnie to, że tak dobrze mówicie po angielsku. Wiesz, że we Włoszech i Francji oni tylko mówią „hello” i tyle.
Oczekują, że to ty będziesz mówić w ich języku.
– To prawda, zwłaszcza we Francji. Polacy są znacznie bardziej otwarci i często pytają mnie o mój kraj.
Funkcjonuje tutaj taki stereotyp, że ludzie ze Skandynawii są bardzo zamknięci w sobie.
– To nie do końca tak. Uważam się, za trochę szaloną, ale spotykając kogoś po raz pierwszy tego nie pokazuję. Potrzebuję czasu, żeby się przed kimś otworzyć. Chyba ludzie z północy tak mają.
Zobacz również:
Kapitan zadowolona pomimo zmęczenia: Wyszłyśmy na boisko z podniesionymi głowami
źródło: siatka.org