W dziewiętnastej kolejce PlusLigi doszło do dwóch tie-breaków. Najbliżej sprawienia niespodzianki byli Czarni Radom, którzy prowadzili już 2:0 z ekipą z Zawiercia, ale przegrali. Komplet cennych oczek zdobyły drużyny z Suwałk, Katowic i Kędzierzyna-Koźla, a jastrzębianie z bełchatowianami podzielili się punktami.
Wciąż nie ma mocnych na Grupę Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która w dziewiętnastej kolejce utrzymała miano niepokonanej. Tym razem nie sprostał jej Indykpol AZS Olsztyn, który dzielnie walczył, ale tylko w pierwszym secie. Przegrana w nim po walce na przewagi podcięła mu skrzydła, a potem kędzierzynianie dominowali już na boisku. Wprawdzie w zagrywce lepiej spisali się podopieczni Daniela Castellaniego, popisując się 3 asami serwisowymi. Dysponowali też stabilniejszym przyjęciem, ale na siatce dominowali faworyci. Uzyskali oni 10 oczek w bloku oraz ponad 50% skuteczności w ataku, co w pełni wystarczyło im do odniesienia wygranej. Poprowadził ich do niej Łukasz Kaczmarek, który zanotował 14 oczek na koncie. Po drugiej stronie siatki tylko Ruben Schott próbował coś wskórać, uzyskując 11 punktów. – ZAKSA walczy o najwyższe cele, a nasz cel w tym sezonie jest zupełnie inny. Cieszy to, że powalczyliśmy w pierwszym secie. Dwa następne mogły wyglądać dużo lepiej. Mam nadzieję, że nasza gra w dalszej części sezonu będzie wyglądała tak jak w pierwszej partii – zaznaczył na łamach serwisu uwm.fm rozgrywający olsztyńskiej drużyny Kamil Droszyński.
Trwa za to fatalna seria MKS-u Będzin, który doznał kolejnej porażki z rzędu. Tym razem nie sprostał na wyjeździe GKS-owi Katowice. Do walki zerwał się w trzeciej odsłonie, ale do tie-breaka już nie doprowadził. Wprawdzie dysponował gorszym przyjęciem, ale na siatce dotrzymywał kroku gospodarzom. Cieniem na jego grze położyło się aż 23 błędów w polu serwisowym i 10 pomyłek w ataku. Nie pomogło mu też 28 punktów Rafała Faryny. Wśród katowiczan liderem był Jakub Jarosz, który zapisał na koncie 19 oczek. – Łatwo nie było, co potwierdziły dwa ostatnie sety. Cieszy jednak wygrana. Pokazaliśmy, że potrafimy nieźle grać. Trzy punkty są ważniejsze niż ten jeden stracony set – powiedział po meczu na łamach mediów klubowych Miłosz Zniszczoł, który został wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania.
Udanie rywalizację w 2020 roku zakończyli siatkarze Ślepska Malow Suwałki, którzy u siebie odprawili z kwitkiem Cuprum Lubin. Moment słabości podopiecznym Andrzeja Kowala przytrafił się w drugim secie, ale miedziowi nie wykorzystali okazji i nie doprowadzili do podziału łupów. Na przestrzeni całego meczu uzyskali o kilka % gorszą skuteczność w ataku, popełnili też więcej od rywali, bo prawie 30 błędów, co przełożyło się na wynik. Wprawdzie dwoił się i troił Ronald Jimenez, zdobywca 22 oczek, ale w zwycięskiej ekipie Bartłomiej Bołądź i Thomas Rousseaux zgromadzili łącznie 42 punkty. – W drugim secie popełniliśmy błędy. Goniliśmy rywali, było blisko, ale nie dogoniliśmy. Dobrze jednak, że wszystko dla nas się pozytywnie skończyło. A lubinianie wyjechali tylko z jednym wygranym setem. Osobiście nie patrzę przez pryzmat tego, że straciliśmy seta, tylko bardziej koncentruję się na tym, że zdobyliśmy komplet punktów – ocenił środkowy ekipy znad Czarnej Hańczy Mateusz Sacharewicz.
Wiele siatkarskich oczu było skierowanych na Jastrzębie-Zdrój, gdzie Jastrzębski Węgiel podejmował PGE Skrę Bełchatów. Gospodarze prowadzili już 2:1, ale ambitnie grający podopieczni Michała Mieszko Gogola doprowadzili do tie-breaka. Ten jednak padł łupem gospodarzy. W całym meczu obie drużyny na porównywalnym poziomie zaprezentowały się w ataku. Goście popełnili nawet mniej błędów, ale przewaga rywali była w polu serwisowym. W ich szeregach pierwsze skrzypce grali Rafał Szymura oraz Jakub Bucki, którzy łącznie wywalczyli 35 punktów, natomiast najczęściej punktującym zawodnikiem przyjezdnych był Milad Ebadipour. – Wiedzieliśmy, że rywale przyjadą naładowani po porażce w Nysie. Spodziewaliśmy się, że będzie ciężko i że bełchatowianie będą chcieli właśnie u nas odbić sobie tę poprzednią porażkę. Myślę, że mecz był ciekawy pod względem dramaturgii i emocji, ale bardzo cieszę się, że wygraliśmy – skomentował atakujący śląskiej drużyny Jakub Bucki.
Blisko niespodzianki było w Radomiu, gdzie Cerrad Enea Czarni prowadzili już 2:0 z Aluron CMC Wartą Zawiercie. W żadnej z trzech kolejnych odsłon podopieczni Roberta Prygla nie potrafili jednak przypieczętować wygranej, a goście odwrócili losy spotkania. Gospodarze lepiej grali w bloku, którym punktowali 17 razy, ale zawiercianie z seta na set poprawiali swoje statystyki. Doszli do ponad 40% w ataku i 13 bloków. Do sukcesu poprowadził ich między innymi Piotr Orczyk, który wywalczył 24 oczka. Po drugiej stronie siatki takim samym dorobkiem mógł popisać się Dawid Konarski. – Drugi set nas nie podłamał, chociaż trzeba szczerze powiedzieć, że wyglądał tragicznie w naszym wykonaniu. Na szczęście w trzecią partię weszliśmy z nową energią, z pozytywnym nastawieniem. Nie mieliśmy zbyt dużo do stracenia, bo radomianie grali dobrą siatkówkę. Ale w końcu udało nam się ich przełamać – podsumował spotkanie wyróżniony nagrodą MVP Piotr Orczyk, przyjmujący zespołu z Zawiercia.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna