Od półfinałów siatkarze czołowych klubów w Italii rozpoczęli walkę o pierwsze trofeum. Nieco inaczej niż w Polsce na Półwyspie Apenińskim finalistów wyłoni dwumecz. Pierwszy krok w kierunku awansu postawiły Trento i Perugia. Ekipa z Trydentu po zaciętym pięciosetowym meczu pokonała biancorossich, zespół Wilfredo Leona i Vitala Heynena, również po walce, wygrał z Modeną.
W pierwszym z półfinałów spotkali się siatkarze Lube i Trento, gospodarzem starcia byli siatkarze z Trydentu i to zespół Angelo Lorenzettiego przybliżył się do walki w wielkim finale. Za tydzień, 20 września, w Civitanovej zaplanowano mecz rewanżowy. Spotkanie miało dość dynamiczny przebieg, biancorossich nie uratował nawet dobrze dysponowany, zdobywca 16 punktów – Osmany Juantorena. Bohaterem Trento został Nimir Abdel-Aziz, który na konto gialloblu zapisał 20 oczek.
Spotkanie nieco lepiej rozpoczęli gialloblu, spora w tym zasługa czujnej gry Podrascanina w bloku i celnych ataków Kooy’a na skrzydle (8:6). Podopieczni Ferdinando de Giorgiego odpowiadali znakomitymi zagraniami Simona na środku siatki nie mniej skuteczny był Michielettto i gra w ekspresowym tempie się wyrównała (12:12). Przy rywalizacji na styku dość długo żadna z drużyn nie była w stanie wypracować wyższej zaliczki, w sytuacyjnych piłkach, przy dłuższych wymianach Lube mogło liczyć na Juantorenę (13:14). Po etapie gry punkt za punkt sygnał do ataku dał swoim kolegom Leal. Punktowe zagrywki reprezentanta Brazylii i dobre wejście Hadravy na podwyższenie bloku zrobiły różnicę (18:22). Tej zaliczki goście nie pozwolili sobie odebrać, w kluczowych akcjach nie zawodził Juantorena, prowadząc swój zespół do triumfu 25:21.
Role odwróciły się w kolejnej części spotkania, ryzyko podejmowane przez miejscowych w polu serwisowym opłaciło się i podopieczni Angelo Lorenzettiego rozpoczęli od prowadzenia 8:4. Tę dobra dyspozycję gialloblu utrzymywali, a grając pod presją Lube zaczęło popełniać błędy, co pozwoliło zwiększyć dystans do sześciu punktów (11:5). Reagują na sytuację trener de Giorgi przywołał swoich podopiecznych do siebie. Ani przerwa na żądanie ani rotacje w składzie nie odwróciły losów seta, wygrywając 25:19 miejscowi doprowadzili do wyrównania.
Taki rozwój wypadków wyraźnie podenerwował gości, do stanu po 7 w trzeciej partii utrzymywała się jeszcze gra na styku, później do ataku przystąpili goście. Dobrze tej części spotkania spisywał się Kamil Rychlicki, co regularnie wykorzystywał De Cecco (11:14). Siła ataku Trento w zagraniach z pierwszej akcji wyraźnie słabła, sile bloku biancorossich regularnie przekonywał się Kooy. Kropkę nad „i” postawił Anzani i Lube triumfując 25:16 odzyskało prowadzenie. Nie był to koniec emocji, czwarty set to ponownie lepsza dyspozycja miejscowych w ataku, przy wyrównanej grze tym razem dość długo trwała zacięta walka (19:18).Kluczowa faza seta należała jednak do miejscowych, ten fragment meczu mocnym akcentem, potwierdzając swoją dobrą dyspozycję, zakończył Nimir – 25:21.
Zwycięzcę pierwszego półfinału musiał więc wyłonić tie-break. W tym gwarantem lepszego startu był duet Nimir/Kooy (5:3). Podopieczni Ferdinando de Giorgiego nie ustrzegli się błędów własnych i przy zmianie stron boiska utrzymywał się trzypunktowy dystans (8:5). Kolejne celne serwisy Nimira i problemy Lube w przyjęciu przybliżały gospodarzy do celu, tym bardziej, że w kontrach regularnie swoje noty poprawiał Kooy, kończąc tę rywalizację (15:9).
Itas Trentino – Cucine Lube Civitanova 3:2
(21:25, 25:19, 16:25, 25:21,15:9)
W trzech setach zakończył się natomiast drugi z półfinałów, podobnie jak w pierwszym spotkaniu gospodarze wykorzystali atut gry na własnym terenie. Podopieczni Vitala Heynena, nie tracąc nawet seta, pokonali Modenę. Tym samym przed rewanżem na terenie rywali wypracowali sobie znaczną zaliczkę. Wilfredo Leon zdobył 16 oczek, 3 zagrywką i 13 atakiem (46% skuteczności).
Wbrew temu, na co mógłby wskazywać końcowy wynik – mecz w Umbrii nie był jednostronnym widowiskiem. Przy grze na styku nie brakowało długich, emocjonujących wymian. Już w odsłonie premierowej dość długo żadna z drużyn nie była w stanie wypracować znaczącej zaliczki (5:5, 11:12, 16:17). Wydawać się mogło, że tę wojnę nerwów lepiej przetrzymali podopieczni Andrei Gianiego, odskakując nieco przeciwnikom. Utrzymują pewność w kontratakach Modena w kluczowym secie uciekła rywalom, prowadząc już nawet 22:18. Szybko jednak przyjezdni dość boleśnie przekonali się, że nawet czteropunktowa zaliczka w końcówce seta w konfrontacji z takim rywalem nie gwarantuje sukcesu. Kolejne zagrania Vernona-Evansa, cierpliwa gra miejscowych i wykorzystywanie kontrataków doprowadziły do remisu (23:23). Nie bez znaczenia była dobra gra nowego nabytku zespołu Wilfredo Leona – Sebastiana Sole. Reprezentant Argentyny nie wstrzymywał ręki w ataku, dając swojej drużynie szansę na rozstrzygnięcie seta na przewagi (25:24). Modena podała rywalom jeszcze pomocną dłoń, zerwanym atakiem kończąc seta (26:24).
Dość podobnie układał się kolejny fragment meczu, sytuację Modeny próbowali co prawda ratować Vettori z Petriciem, nie wystarczyło to jednak do przełamania przeciwnika. Również w drugim secie dość długo utrzymywała się gra na styku, bianoneri mogli jednak liczyć na Płotnickiego (7:5). Mocnym punktem w grze gospodarzy była również czujna gra na środku siatki, kiedy do zagrań Sole i Płotnickiego kolejne punkty dodał Vernon-Evans trener Giani musiał reagować (18:14). Pauza wyraźnie pomogła, bowiem gra ponownie się wyrównała, a nawet goście wyszli na minimalne prowadzenie – 21:20. W ważnych akcjach nie mylił się Vernon-Evans, tego samego sympatycy Modeny nie mogli powiedzieć o atakach Karlitzka i przy błędach gości Wilfredo Leon i jego koledzy wygrali 25:23.
Takie akcje, jak blok na Leonie, punkowy serwis Karlitzka, czy ataki Vettoriego przywracały jeszcze nadzieję sympatykom Modeny w trzecim secie meczu. Tym razem nadzieję rywalom odebrali jednak Vernon-Evans z Leonem. Reprezentant Polski do zagrań w ataku dodał serię zagrywek, w ślady swojego kolegi chwilę później poszedł Sebastian Sole i regularne budowanie dystansu doprowadziło zespół trenera Heynena do prowadzenia 19:14. Przy dominacji na siatce Sir Safety Perugia spokojnie zmierzała do celu, tym razem obyło się bez nerwowej końcówki. Miejscowym pomogły jeszcze potknięcia siatkarzy Modeny, mecz zakończył błąd Paolo Porro w polu serwisowym (25:20).
Sir Safety Conad Perugia – Leo Shoes Modena 3:0
(26:24, 25:23, 25:20)
źródło: inf. własna