– Prowadzenie 2-0 to nie oznacza, że mecz jest wygrany. To była kolejna okazja, aby potwierdzić tę zasadę. Szkoda, bo w trzecim i czwartym secie byliśmy blisko. Natomiast w piątym secie mieliśmy przewagę. Po prostu w finale jest 1-1 i będzie trochę trudniej. Nie przegraliśmy finału, tylko jeden mecz. Teraz do następnego meczu najważniejsze będzie wyczyścić głowy – powiedział po niedzielnej porażce z ŁKS-em trener rzeszowianek, Stephane Antiga.
Co się stało w połowie trzeciego seta, że podaliśmy rękę łodziankom?
Stephane Antiga: – Po prostu szkoda, że nie byliśmy w stanie grać tak dobrze jak w pierwszym i drugim secie. Później oni zaczęli grać dużo lepiej. Tak to jest z takimi drużynami jak ŁKS. To bardzo dobra drużyna. Prowadzenie 2-0 to nie oznacza, że mecz jest wygrany. To była kolejna okazja, aby potwierdzić tę zasadę. Szkoda, bo w trzecim i czwartym secie byliśmy blisko. Natomiast w piątym secie mieliśmy przewagę. Po prostu w finale jest 1-1 i będzie trochę trudniej. Nie przegraliśmy finału, tylko jeden mecz. Teraz do następnego meczu najważniejsze będzie wyczyścić głowy.
Jak z ławki trenerskiej ocenia pan zmiany w realizacji taktyki na skrzydłach ŁKS-u? Mam na myśli próbę zatrzymywania Lany Ščuki oraz Zuzanny Góreckiej, które w pewnym momencie były na minusie, a później na początku trzeciego seta zaczęły grać i napędzać się z każdą akcją.
– Zrobili dwie zmiany. Przez chwilę grała druga rozgrywająca. Nie byliśmy tym zaskoczeni, ale zagrała dobrze. Drugą ich zmianą była Julita Piasecka, która w tym sezonie miała dużo okazji do gry w ważnych meczach. Nie byliśmy tym zaskoczeni.
Czy w perspektywie czwartego seta, a późniejszego tie-breaka nie myślał pan, żeby dać szansę rezerwowym, aby podmęczyć nimi pierwszy skład ŁKS-u, a następnie rzucić się na nie ze wszystkich sił w tie-breaku?
– Czasami zmiany są bardzo potrzebne. Teraz ogólnie poziom drużyny spadł, ale każda dalej grała trochę gorzej, ale nie grały źle. Gabriela Orvosova po powrocie na parkiet grała dużo lepiej. To było na prawdę pomocne. W każdym secie dokonywaliśmy podwójnej zmiany. Na przyjęciu Blagojević oraz Kalandzadze grały dobrze, nie widziałem czegoś takiego, żeby grały bardzo źle. Miały problemy, żeby skończyć. Natomiast mieliśmy mało piłek po dobrym przyjęciu, nasz poziom spadł na przyjęciu. To wszystko trzeba oceniać na bieżąco. Ogólnie było mało błędów, potem nasze środkowe grały bardzo dobrze.
Ta porażka boli, ale czy wyciągnie pan z tego meczu jakiś pozytywny wniosek?
– Ciężko znaleźć coś pozytywnego. Ten mecz to dla nas dobra lekcja, że nie wolno przestać grać. Mecz nigdy w trakcie gry nie jest wygrany. Cały czas trzeba grać agresywnie, po prostu nie możemy bać się grać.
Rozmawiał Radosław Dudek – podkarpacielive.pl
źródło: podkarpacielive.pl