Fenerbahce Opet Stambuł wygrało 3:0 z Grotem Budowlanymi Łódź. Turecka drużyna musiała się sporo napracować, a trener Stefano Lavarini musiał szybko dostosować taktykę do meczu. Weronika Sobiczewska zajęła miejsce Any Bjelicy w wyjściowej szóstce. Trener reprezentacji Polski w rozmowie z lokalnymi mediami opowiedział również o swojej relacji z Magdaleną Stysiak i dobrych wspomnieniach jakie ma z Łodzi.
KAŻDY MECZ TO INNA HISTORIA
To, że zna pan polskie siatkarki pomogła wam w przygotowaniu do meczu?
– Kiedy grasz przeciwko każdemu zespołowi opracowujesz taktykę dla siebie i rozpracowujesz przeciwnika. Skupiasz się czasem na poszczególnych zawodniczkach, a nie tak bardzo na systemie gry. Przygotowanie się do tego meczu trzeba było zrobić od zera. Jednak jak widać dobrze wykonaliśmy swoją pracę.
Spodziewaliście się trudnego meczu?
– Pierwszy set był dla nas najtrudniejszy. Zespół z Łodzi wyszedł bardzo zmotywowany i bardzo na nas naciskał. Nie wiem na ile to ich dobra gra wymusiła na nas tyle błędów własnych. Popełniliśmy ich jednak bardzo dużo. Moim zdaniem zapewnili nam rywalizację na bardzo wysokim poziomie. Było mniej więcej tak, jak się spodziewałem. Okazało się tylko przed meczem, że Ana Bjelica nie będzie grała. Kilka taktycznych spraw było więc nieco innych. Znam jednak Sobi (Weronikę Sobiczewską – przyp.aut) całkiem dobrze. To nie było więc wielkie zaskoczenie, więc łatwiej nam się było przystosować. Tak czy tak spodziewaliśmy się trudnego meczu. Na szczęście w środkowej części meczu podnieśliśmy swój poziom. Wygrana w drugim secie nam pomogła. Jednak widzieliście, że w trzecim secie nasza przewaga nie była bardzo wysoka. Musieliśmy grać uważnie, bo zespół z Łodzi był gotowy to wykorzystać w każdej chwili.
Co pan myśli o dzisiejszym występie łódzkiej libero – Justyny Łysiak?
– Nie jestem zaskoczony. Justyna zagrała bardzo dobrze i to mnie nie dziwi. Można było zauważyć zwłaszcza, że bardzo dobrze się ustawia w obronie. Zwłaszcza, kiedy Magda Stysiak atakowała z drugiej linii. Ich blok zostawiał jej sporo miejsca do ataku po prostej. Ona wtedy świetnie się ustawiała, a do tego doszło jeszcze więcej świetnych obron w innych sytuacjach. Bardzo dobrze pracuje w przyjęciu i ma bardzo dobre umiejętności. Jest bardzo wartościową częścią łódzkiej drużyny. Zagrała świetnie, ale to nic nowego. Odkąd objąłem kadrę była wśród zawodniczek przeze mnie obserwowanych. Mam ją na oku i zawsze rozmyślam nad jej powołaniem na równi z innymi libero.
Wygrana ligowa 3:1 z Vakifbankiem z pewnością dodała wam pewności siebie?
– To oczywiście dobry wynik. Dodał nam pewności siebie. Potrzebne jest nam jeszcze więcej stabilności w grze. Jeśli zbytnio się zrelaksujemy, to popełniamy mnóstwo błędów własnych. To w meczach na szczycie nie może się zdarzać.
NOWA SYTUACJA
Trenowanie Magdy Stysiak również w kadrze pomoże wam w przyszłości?
– To oczywiście przyjemność, ale też nieco nowa sytuacja. Poprzednie doświadczenia w pracy razem nam pomagają. Praca w klubie i kadrze to jednak dwie różne rzeczy. Teraz musimy zwrócić uwagę na nowe zawodniczki. Zarówno z pozycji trenera, jak i nowych koleżanek w klubie. W tym momencie jesteśmy tylko siatkarką w klubie i trenerem w klubie. Na szczęście doświadczenia w kadrze nam pomagają w pracy. Mogę obserwować Magdę codziennie i to mi pomoże.
Nową sytuacją jest dla pana również praca w Turcji. Już się pan przyzwyczaił?
– Cały czas się przyzwyczajam i adaptuję do nowej sytuacji. Graliśmy już 10 meczów ligowych, a dalej nie zagraliśmy ze wszystkimi drużynami w lidze. Pewnych rzeczy się nie spodziewaliśmy. Czuje się dobrze w nowym środowisku.
Dalej ogląda pan Serie A?
– Nie koniecznie. Od przyjazdu do Turcji do tego momentu graliśmy już kilkanaście meczów. Przygotowanie do nich zajmuje czas. Jesteśmy tam tylko dwa miesiące. Brakuje mi czasu, żeby oglądać i polską i włoską ligę. Śledzę wyniki i słucham opinii moich znajomych. Na liście moich priorytetów wyżej są Turcja i Polska.
DOBRE WSPOMNIENIA
Powrót do Łodzi z pewnością przyniósł dobre wspomnienia?
– Szczerze mówiąc to najmilej poczułem się, kiedy zameldowaliśmy się w hotelu. To ostatnie miejsce w którym spałem po turnieju kwalifikacyjnym. Następnego dnia wstaliśmy bardzo wcześnie, albo nie poszliśmy spać w ogóle. Nie pamiętam (śmiech). Wróciłem do tego samego hotelu. Nocowaliśmy tylko na wyższym piętrze. Łódź to bardzo dobre miejsce. Tutaj było dobrze przecież już na Mistrzostwach Świata w zeszłym roku. Łódź to miasto, które daje mi sporo radości.
źródło: inf. własna