Włosi ponownie sięgnęli po mistrzostwo świata. Jednym z bohaterów turnieju był Simone Giannelli. Nie chodzi jedynie o jego grę, ale także o to, że od kilku lat niezmiennie znajduje się w światowym topie. Rozgrywający skradł również serca filipińskich kibiców.
Korespondencja z Manili
Napisali historię
Reprezentacja Włoch po raz drugi z rzędu sięgnęła po mistrzostwo świata. Włosi w świetnym stylu rozegrali fazę pucharową i po wygranej nad Bułgarią w finale 3:1 sięgnęli po złoto. „To drugi raz, kiedy mogę tu stać. Nawet nie wyobrażałem sobie, że to się wydarzy, i jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tu grać z moimi kolegami i cieszyć się z nimi z tego sukcesu. Napisaliśmy historię, bo rzadko zdarza się, że dwa razy z rzędu wygrywa się mistrzostwo świata” – mówił po zakończeniu turnieju rozgrywający i kapitan Italii, Simone Giannelli.
Rodzina

W trakcie odbierania medali zespół nie zapomniał o ważnym członku swojej drużyny. Daniele Lavia nie mógł pomóc Włochom w turnieju z powodu fatalnego urazu, którego nabawił się w trakcie przygotowań do mistrzostw świata. Koledzy zadbali o to, żeby był z nimi symbolicznie w trakcie świętowania wielkiego sukcesu. „Jesteśmy jak rodzina. Niestety Daniele musiał zostać we Włoszech z powodu swojej kontuzji. Dla nas, a dla mnie szczególnie, to było bardzo ciężkie, bo Daniele chciał być tu z nami, cieszyć się wspólnie z tego medalu. Tak niestety czasem bywa życie sportowca. Cały czas był z nami podczas przygotowań do mistrzostw świata. My jesteśmy rodziną i może nie był z nami fizycznie na Filipinach, ale w naszych umysłach i sercach był z nami” – mówił Giannelli, który na antenie Rai Sport jeszcze bardziej się wzruszył, a we Włoszech z telewizyjnego studia na żywo oglądał przemówienie sam Lavia.
Gwiazda klasy światowej
Simone Giannelli skradł serca filipińskich kibiców. Jego osobowość, szerokie horyzonty i świadomość społeczna usadowiły rozgrywającego na szczycie listy kibiców. Jego twarz znalazła się na muralu upamiętniającym turniej. I chociaż Giannelli świetnie czuje się na Filipinach, to chciałby już wrócić do ojczyzny. „Przepraszam wszystkich Filipińczyków, ale chciałbym już wrócić do Italii” – mówił z uśmiechem i dodał: „Do rodziny, przyjaciół i żeby pokazać im nasz medal. Wytrzymują, kiedy ja latam po całym świecie.”
Nadal jednak Włoch utrzymuje światowy poziom i nie bez powodu właśnie pod jego opieką Włosi dwukrotnie zdobyli złoty medal. „To niesamowite. Chciałbym przekraczać limity każdego dnia. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać tak wysoki poziom jak najdłużej. Liczę, że nie będzie już więcej wzlotów i upadków, a cały czas utrzymam się na topie” – zapowiedział Simone Giannelli.