– Ja staram się w ogóle nie wywierać presji na zespole. Dziś pełnię funkcję głównego menadżera kadry, jestem łącznikiem między zespołem a federacją. Z naszej strony nie ma nacisków. Chcemy, żeby zawodnicy cieszyli się grą i skupiali wyłącznie na tym. Za moich czasów było zupełnie inaczej. Czuliśmy, że zawsze musimy być na pierwszym miejscu. Dziś, gdy turniejów jest tak dużo w kalendarzu, niektóre można poświęcić z myślą o przygotowaniu do tych kluczowych zawodów. – powiedział w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Siergiej Tietiuchin.
Kluczowe w tym sezonie były oczywiście igrzyska olimpijskie, ale mimo zdobycia srebra przez Rosjan, Tietiuchin nie był do końca zadowolony. Sam twierdzi, że federacja nie naciskała na sukces, ale rozwój sytuacji podczas turnieju, dawał nadzieję na wielki sukces. Mistrzostwa Europy są zatem w tym sezonie ostatnią szansą na triumf reprezentacyjny.
Według Tietiuchina siłą tej reprezentacji, która zmierzy się już we wtorek wieczorem z Polską w ćwierćfinale, są tacy zawodnicy jak Wołkow, Kliuka, czy Pankow, ale ma on tez świadomość, że w tej kadrze nie ma wyraźnego lidera, jakim był Michajłow i w znalezieniu takiego scalającego ogniwa, Tietuchin widzi główne zadanie tego zespołu.
W kadrze Rosji występuje syn Siergieja Tietiuchina – Pawieł. Ojciec twierdzi jednak, że porównania z nim nie mają sensu – owszem są cechy wspólne obu Tietiuchinów, ale ani jeden, ani drugi nie przywiązują wagi do takich porównań.
Tietiuchin odniósł się również do rywalizacji Rosji z Polską, która od zawsze elektryzuje oba kraje. Nie podjął się jednak próby wskazania tego najważniejszego w swojej karierze. – Było ich tyle, że trudno mi wybrać jeden. Na pewno te najbardziej szczególne były rozgrywane przed waszą publicznością. My zawsze traktowaliśmy takie spotkania w szczególny sposób.
Legendarny siatkarz potwierdził, że dla Polaków mistrzostwa Europy mogą w pewnym stopniu zrekompensować nieudane igrzyska, w których według niego mogła naszych siatkarzy zawieść głowa i presja ciążąca ze strony dziennikarzy i środowiska.
źródło: inf. własna, Przegląd Sportowy
